Codziennie każdy z nas podejmuje niezliczoną ilość decyzji. Od bardziej błahych, jaki kolor bielizny założyć, do bardziej poważnych, na przykład czy oświadczyć się dzisiaj Dominice, czy może jeszcze zaczekać? Ciężko stwierdzić, czy o naszych wyborach decydujemy sami, czy też wpływa na nie ktoś inny.
Bohaterem powieści jest młody chłopiec, który stara się żyć przykładnie i porządnie. Niestety, życie postawi go wkrótce w sytuacji, która zmusi go do wybrania między dobrem a złem. A jak wiadomo, granica między tymi dwoma jest czasami bardzo niewyraźna. Co więcej, w życiu chłopca pojawiają się osoby, które będą chciały podjąć te decyzje za niego…
Tak brzmi opis „Wszyscy jesteśmy sterowani” autorstwa Pawła Olearczyka, z którym miałam okazję porozmawiać o jego nowo wydanej książce.
M.: Na początku opowiedz proszę naszym czytelnikom coś o sobie.
P.: Jeżeli chodzi o mnie, to mam 24 lata, w tamtym tygodniu skończyłem studia broniąc pracy magisterskiej z turystyki i rekreacji na Uniwersytecie Ekonomicznym. Teraz szukam sobie jakiegoś zajęcia, tak by coś zrobić ze swoim życiem. Mam kilka pomysłów na to i może na razie nie będę zdradzał tych planów, ale nie są one ze sobą powiązane, a część z nich się nawet wyklucza. Jeżeli zapytałabyś mnie o to przedwczoraj, powiedziałbym ci co innego niż powiedziałbym ci wczoraj, czy co innego niż powiedziałbym ci dzisiaj.
M.: Skąd pomysł na „Wszyscy jesteśmy sterowani”?
P.: Pomysł wziął się z moich osobistych doświadczeń, chociaż też niekoniecznie, gdyż jest tam dużo patologicznych elementów, które nie miały miejsca w moim życiu. Pisząc książkę miałem kilkanaście lat, miałem swoją sympatię, byłem bardzo zainteresowany pewną dziewczyną, która mnie odrzuciła i przez to byłem pełen gniewu, czy też intensywnych, negatywnych emocji.
M.: Czyżby wspomniana dziewczyna była uosobieniem książkowej Darii?
P.: Tak. Aby poradzić sobie z tymi emocjami przelałem je na papier i wówczas mi przeszło.
M.: O czym jest ta książka?
P.: Książka opowiada historię młodego chłopca, który ma problem miłosny – zakochuje się w pewnej dziewczynie. Stara się wieść przykładne życie, dobrze się uczy, zawsze stara się mieć dobre oceny, być w dobrych relacjach z nauczycielami, ale ta miłość, ta chęć zdobycia tej dziewczyny, skłania go do tego, iż w pewnym momencie przekroczy granicę między dobrem a złem i zacznie robić kilka rzeczy, które są niezgodne z jego przekonaniami
M.: Napisałeś tę książkę mając 16 lat. Czy już wtedy wiedziałeś, że chcesz poświęcić się pisarstwu?
P.: Nigdy nie miałam specjalnych planów, by zostać pisarzem. Nigdy o tym nie marzyłem. Wyszło to samo z siebie. Zawsze chciałem zostać aktorem i zawsze chciałem opowiadać historię. Działałem w różnych kółkach teatralnych, brałem udział w przedstawieniach. Po pewnym czasie jednak przestało mnie bawić to, że mówię cudzym tekstem i opowiadam cudze historie. Chciałem opowiadać coś własnego.
M.: Książka w niektórych fragmentach jest opisana na tyle plastycznie, iż przypomina scenariusz filmu. Czy takie było założenie?
P.: Opowiadanie własnych historii wiązało się właśnie z pomysłem, żeby zrobić film, z tym, że nie miałem funduszy na jego realizację. W związku z tym postanowiłem opowiedzieć tę historię pisząc książkę. Gdyby była możliwość zekranizowania „Wszyscy jesteśmy sterowani” to jak najbardziej byłbym zainteresowany, bo ta historia była pomysłem na film, a nie książkę.
M.: A dziś jakie są twoje plany? Chcesz się poświęcić pisaniu książek?
P.: Na pewno nie chcę tego likwidować i usuwać z mojego życia, bo daje mi to dużo satysfakcji. Jeśli mógłbym z tego w 100% się utrzymywać to na pewno bym się temu poświęcił w dużo większym stopniu. Czuję potrzebę by pisać, a to czy stanie się to moim głównym sposobem na życie, czy poboczną rzeczą, to zależy od czytelników.
M.: W jaki sposób zaczęła się twoja przygoda z pisarstwem?
P.: Gdy skończyłem pisać „Wszyscy jesteśmy sterowani” zacząłem wysyłać ją do wydawnictw i nie znalazłem wtedy żadnego wydawcy, który chciałby ją wydać. Wtedy ten projekt troszkę został odłożony. Później natchnęło mnie, by napisać kolejną książkę „Nie pytaj mnie o Rose”, którą wydałem przed „Wszyscy jesteśmy sterowani”. Dla niej znalazłem wydawcę i tak w międzyczasie, od czasu do czasu, zaglądałem do tamtej powieści napisanej wcześniej. Znalazłem w niej wiele błędów, które systematycznie poprawiałem. Nie zmieniałem fabuły samej w sobie, tylko wprowadzałem drobne poprawki stylistyczne. Jej roboczy tytuł to „Nick Agent”, ona wtedy nie nazywała się jeszcze „Wszyscy jesteśmy sterowani”.
M.: Skąd w związku z tym obecny tytuł?
P.: Ten tytuł pojawił się dopiero niedawno, gdy miałem współpracować po raz kolejny z wydawnictwem Novae Res i z tym wydawcą omawialiśmy różne opcje tytułu.
M.: Jak określiłbyś grupę docelową Twojej książki? Innymi słowy, dla kogo jest ta książka?
P.: Książka jest głownie dla młodzieży – w ten sposób została także sklasyfikowana. Myślę jednak, że książka może spodobać się również rodzicom, którzy znajdą tam też wskazówki dotyczące sposobu myślenia ich dzieci.
M.: Świat wykreowany w „Wszyscy jesteśmy sterowani” jest przesączony przedziwnymi wydarzeniami i licznymi patologiami – nie obawiasz się, że m.in. seks córki z ojcem może być zbyt mocną kontrowersją?
P.: Wydaje mi się, że nie, bo takie rzeczy przewijają się przez literaturę i myślę, że nie ma tam niczego co nie byłoby pokazywane m.in. w filmach czy w literaturze.
M.: Skąd tak silne nasycenie, aż tak wielu patologii na tych 280 stronach „Wszyscy jesteśmy sterowani”?
P.: Pisałem tę książkę pod wpływem emocji negatywnych, więc myślę, że to miało znaczący wpływ na to, że jest tak dużo mrocznych sytuacji. Moja druga napisana książka, a pierwsza wydana [„Nie pytaj mnie o Rose” – przyp. red.] jest z kolei bardzo pozytywna. Zdarzało mi się nawet usłyszeć, że jest zbyt pozytywna.
M.: Cała książka jest nafaszerowana patologicznym erotyzmem. Uczennice „puszczają się” na prawo i lewo, nauczycielka uprawia seks z uczniami. Szkoła w „Wszyscy jesteśmy sterowani” jest pełna rozpusty i zepsucia. Skąd taki obraz szkoły?
P.: W mojej szkole w Kętach nie było takich akcji, a przynajmniej ja o tym nie słyszałem. Jeżeli chodzi o miejsce akcji to jest to szkoła, gdyż kiedy ma się kilkanaście lat to wiadomo, że całym twoim światem jest szkoła, w której spędza się większość czasu. Negatywne sytuacje mają tam miejsce, gdyż byłem wtedy przepełniony negatywnymi emocjami. A tak silne pokłady erotyzmu wynikały raczej z mojego wieku, bo chłopak 16 letni ma różne rzeczy w głowie i różnymi rzeczami się interesuje, więc myślę, że to też było powodem. Nałożyło się na to jednak bardzo dużo czynników i generalnie takim głównym zamysłem jaki wtedy miałem, było to że młody człowiek ogląda bardzo dużo telewizji, czy gra w gry komputerowe, gdzie jest dużo różnego rodzaju seksu i brutalnych scen.
M.: Myślisz, że właśnie to interesuje dzisiejszą młodzież? Intryga, seks, kłopoty w szkole, potężna dawka dramatu i science-fiction?
P.: Myślę, że nie wszystkich taka tematyka interesuje i może nie aż do tego stopnia, ale wydaje mi się, że ten sposób myślenia młodych ludzi coraz bardziej jest ukierunkowany w tę stronę. Jest na pewno wiele osób, którym wydaje się to atrakcyjne, no bo jeżeli powstają na przykład filmy związane z pornografią i znajduje to jakieś zainteresowanie wśród młodzieży to jest to interesujące dla młodych osób. Główny morał wynikający z tej książki to jednak nie zdeprawowanie i seks, a dążenie do prawdziwej miłości.
M.: Tytuł jak i opis książki sprawia wrażenie, że będzie to powieść psychologiczna, poruszająca problem manipulacji międzyludzkiej i siły perswazji. W Twojej książce ta manipulacja ma jednak trochę inny charakter… Związany mocniej z dziedziną science-fiction.
P.: Trochę manipulacji międzyludzkiej też znajduje się w książce, poza science-fiction. Tytuł też odnosi się do tego co się tam dzieje, jak historia się potoczy i jak się skończy.
M.: Mam jednak wrażenie, że tytuł książki nie do końca jest wierny fabule książki.
P.: Myślę, że tytuł przede wszystkim skłania do refleksji, łącznie z całą treścią.
M.: Czy wydarzenia w książce stanowią metaforę sytuacji zaobserwowanych przez Ciebie w wieku 16 lat?
P.: Bardzo zależało mi na tym, aby książka skłaniała do refleksji. Jeśli tak było, to dobrze. Ale nie chciałbym nikomu narzucać wniosku jaki powinien wyciągnąć, a każdy może już dowolnie treść interpretować. Dlatego też zakończenie jest takie nieoczywiste i urwane. Jest tam moment, gdzie musisz się zastanowić.
M.: Skoro zakończenie jest urwane, to czy planujesz kontynuować historię Nicka Agenta?
P.: Pisząc tę książkę brałem pod uwagę kontynuację. I właśnie dlatego wątki urywają się w pewnym momencie i zostają niedokończone.
M.: Książka porusza tematykę typową dla nastolatków: przyjaźń, pierwsze szkolne miłostki, wagarowanie, młodzieńczy okres buntu. Czyżbyś pretendował na stanowisko męskiego literackiego odpowiednika Krystyny Siesickiej? Pozostaniesz wierny gatunkowi książki młodzieżowej?
P.: Lubię pisać różne rzeczy i nie chcę ograniczać się tylko do jednej tematyki. „Nie pytaj mnie o Rose” jest napisana w zupełnie inny sposób od „Wszyscy jesteśmy sterowani”. Nie tylko przez zupełnie inny tryb narracji i fabuły, ale tematyka jest zupełnie inna i sposób pisania jest trochę inny. Tematyka wynika też z mojego wieku. Kiedy miałem 16 lat to pisałem o rzeczach, które dotyczą nastolatków.
M.: W takim razie tematyka twoich książek będzie zawsze odzwierciedlała stan twojego ducha?
P.: Tak. Pisząc „Wszyscy jesteśmy sterowani” miałem negatywne odczucia i stworzyłem książkę, która jest smutna przez większość czasu. A gdy mi się poprawiło, byłem bardziej zadowolony ze swojego życia napisałem „Nie pytaj mnie o Rose”, która jest książką pozytywną.
M.: W takim razie co piszesz teraz? Jaki jest twój obecny stan ducha?
P.: Teraz piszę książkę, której akcje osadzam na Majorce, gdzie byłem rezydentem.
M.: To już na sam koniec, jakie masz plany na 2013 rok? Usłyszymy o Twojej nowej książce?
P.: Mam jedną książkę w zanadrzu, jedną właśnie piszę i jeszcze nie wiem w jakiej kolejności je wydam. „Wszyscy jesteśmy sterowani” jest pierwszą książką, którą napisałem, a wydana została dopiero jako druga.
M.: A możesz zdradzić o czym jest książka, którą już napisałeś i jaki nosi tytuł?
P.: Opowiada ona historię mężczyzny, który budzi się po weselu swojej siostry i dużo z tego wesela nie pamięta. Okazało się, że obiecał pomóc przyjacielowi, który w wyniku jego zachowania na weselu złamał sobie nogę i nie może wyjechać do pracy jako pilot wycieczki. Prosi więc kolegę, który oczywiście posiada takie uprawnienia, aby ten go zastąpił. Jednakże nigdy on nie pracował jako pilot i jest to jego pierwsze zetknięcie się z tym zajęciem. Pojawia się tam kilka wątków sensacyjnych, m.in. związanych z ciekawymi turystami w autokarze. A jeśli chodzi o tytuł to myślałem o zatytułowaniu jej „Autobus do nieba”, ponieważ jest on związany z pewnymi wątkami, które tam się dzieją.
M.: Myślę, że lepszym tytułem byłby „Autokar do nieba”.
P.: Wcześniej książka ta miała być zatytułowana „Wycieczka”, ale „Autokar do nieba” rzeczywiście brzmi lepiej, zgodniej z terminologią.
M.: Powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Monika Cholewa