Daft Punk- „Random Access Memories”
Gdy niektórzy porzucili wszelkie nadzieję na coś nowego, innni odgrzebywali coś starego, prawie już zapomnianego i rzucali się w wir elektroniczno-housowych brzmień zatracając własne ciała w ponownym odkrywaniu tanecznej ścieżki kosmicznych przestworzy. Zarówno jedni, jak i drudzy chyba nie spodziewali się jakże wspaniałego od lat wyczekiwanego powrotu zacnych panów w magicznych hełmach. Po ośmiu długich latach francuski duet Duft Punk jest znowu z nami!
Guy-Manuel de Homem-Christo i Thomas Bangalter znani są z niebanalnego łączenia muzyki elektronicznej z popem i funky, tworzenia utworów na pograniczu gatunku house, wzbogaconych o rytmiczne dubstepowe dzwięki w tajemniczej i zawiłej (jak sami artyści) aranżacji. Pierwsze wieści o nadchodzącej płycie, które usłyszeliśmy w marcu były na wyrost enigmatyczne i niejasne. Muzycy ostrożnie dawkowali wszelkie informacje na temat Random Access Memories. Zaczęło się od zagadkowych kilkunastosekundowych spotów wyemitowanych w amerykańskiej telewizji. Następnie podczas kalifornijskiego festiwalu Coachella wyświetlona została reklama, dzięki której poznaliśmy artystów zaproszonych do współtworzenia nowego dzieła. Jak się okazało nie były to „dzisiejsze” popularne gwiazdy (no może oprócz Pharrela Williamsa). Paryżanie sięgneli po cenionych, ale już zapomnianych twórców. Na płycie znaleźli się między innymi legendarny producent muzyki disco Giorgio Moroder, znany ze współpracy z Madonną, czy Davidem Bowiem oraz muzyk Nile Rodgers i wokalista grupy The Strokes Julian Casablancas. Artyści Ci wnieśli ze sobą osobliwą nutę wrażliwości oraz ducha muzyki disco, pop z lat siedemdziesiątych/osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Random Access Memories tworzy trzynaście świetnie dopracowanych utworów. Muzycy porzucili samplowanie i na własną rękę zajęli się tworzeniem wszystkich ścieżek od podstaw. Nad sztuczną elektroniką przeważają żywe instrumenty, syntetyzatory przegrywają z basowym groovem, idealnie nagłośniona perkusja i wyważone fortepianowe kadencję budują niepowtarzalny nastrój. Z płyty przemawia ogromna świadomość i dojrzałość artystów, już nie cyfrowo recyklujących, ale odpowiedzialnie tworzących. To również pierwszy album w całości powstały w prawdziwym studio, co dla fanów duetu, pamiętających ich wcześniejsze tworzenie, w domowym zaciszu przy użyciu laptopów, może wydawać się co najmniej dziwne. Najbardzie widoczną cechą albumu jest różnorodność serwowanych utworów. Od niepokojących, refleksyjnych dźwięków pozbawionych wokalu (Motherboard), przez żywiołowe rytmiczne numery (Contact), po nostalgiczne zwierzenia w kinowej aranżacji (Touch). Znajdziemy tu także szybko wpadające w ucho, potencjalne mainstreamowe hity(Get Lucky, Lose Yourself to Dance). Trwający prawie siedemdziesiąt pięć minut album niejednokrotnie zaskoczy nas sprawną żonglerką inspiracji i stylów oraz szybkimi przejściami od tanecznych hitów do nostalgicznych płynnych melodii. Pomimo tych rozbieżności całość jest spójna i przemyślana. Muzycy odważnie sięgnęli do korzeni muzyki popowej i disco aranżując ją w oryginalne elektroniczne rozwiązania. Teksty utworów nie absorbują, nie są głębokie i nie powalają na kolana, są nieskomplikowane i melodyjne. Duet obraca się wokół miłości, przyjaźni, tańca i zabawy. Słowa są jedynie uzupełnieniem, tłem w aranżacji muzycznej, wypełniają przestrzeń magicznie zbudowaną przez instrumenty.
Ten rok możemy bezkompromisowo nazwać rokiem wielkich muzycznych powrotów. Milczenie przerwał David Bowie, za nim podążył niegdysiejszy ulubieniec nastolatek Jutin Timberlake. Jednak największą sensację i zamieszanie wzbudzili panowie z Daft Punk. Jak się okazało nie był to zbędny i przesadny galimatias. Czwarty studyjny album Random Access Memories to coś nowatorskiego, coś futurystycznego, coś nostalgicznegi i coś tanecznego. Coś co na pewno warte jest przesłuchania. Zatem przyodziejmy hełmy i zatraćmy się w tańcu.
Polecam! Warto!
Płyta w sprzedaży od 21.05.2013