Kraków kontra Warszawka to ponoć najbardziej znany pojedynek konkurujących ze sobą miejskich tytanów. Tyle, że Nowa Huta zamiast wzmacniać stereotypy stara się je obalać. Dlatego w Łaźni Nowej króluje nowy, ale nie nowohucki, a stołeczny spektakl w reżyserii Giovanniego Castellanosa „Trzej muszkieterowie”.
Swoją skromną scenografię zmontował na deskach Łaźni warszawski Teatr Montownia przy wsparciu uroczej niezrzeszonej budowniczej Moniki Fronczek. Scenografia to chyba jednak zbyt wielkie słowo. Całość sceny zapełnia bowiem jedna, składana szafa, z której po otwarciu niczym z mitologicznej Puszki Pandory wychodzą na światło dzienne talenty, wyszukane żarty i mnóstwo dobrej zabawy. W „Trzech muszkieterach” to nie kostiumy (pełen kostium posiada wyłącznie grający d’Artagnana Adam Krawczuk) i bogata scenografia, ale talent i pomysł są siłą tego spektaklu.
Bohaterów jest wielu: Artos, Portos, Aramis i d’Artagnan. Milady de Winter, Konstancja, Królowa, kardynał Richelieu, tchórzliwy król Ludwik XIII a nawet książę Buckingham. Aktorów pięcioro, ale mogliby zagrać nawet w Alibabie i 40 rozbójnikach! W końcu jeden gra wszystkich, a wszyscy jednego! Prócz czarującej Moniki Fronczek zmieniającej się jak kameleon z rozpustnej Milady w kobietę-szpiega na scenie widzowie dostrzegają znane im twarze. W końcu odtwórcy ról Muszkieterów Jej Królewskiej Mości na co dzień grają w Warszawie w „różnych chałturach, albo w serialach”. Adam Krawczuk (zagubiony, zakochany, ale i zdeterminowany), Maciej Wierzbicki (raczący publiczność swoim popisowym ukłonem), Marcin Perchuć (stereotypowy Angol z najlepszym aksentem w Hucie) i 3XR Rafał Richelieu Rutkowski serwujący widowni „końską dawkę” endorfin w sosie własnym to kwintet na 5 z plusem!
Spektakl „Trzej muszkieterowie” udowadnia, że klasyczna powieść Aleksandra Dumasa może być nośnikiem ideałów i wartości ubranym w komiczne szaty i przyozdobione nimbem niebanalnego humoru. Męska przyjaźń czyli sprawa śmiertelnie poważna wcale nie zostaje tutaj wyśmiana i strywializowana. Przekaz pozostaje ten sam, zmienia się tylko oprawa. Przyjaciele ramię w ramię, szpada w szpadę wybierają się na wyprawę po spinki królowej – Mission Impossible staje się possible, w końcu jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
„Trzej muszkieterowie” to spektakl oparty na słowie i geście. Całość intrygi sprytnie rozegranej w małej przestrzeni szafy dopełnia świetnie dobrana muzyka. A mimika i żywa gestykulacja znaczą w tym spektaklu więcej niż tysiąc rekwizytów! Kto nie był, niech się spieszy nim przesyłka z tą kipiącą humorem ekipą zostanie odesłana priorytetem do stolicy…
Marzena Rogozik