Moralne dylematy, które dobro wybrać, komu przysięgać wierność, za kogo walczyć i umierać obecne były w literaturze i filmie od zawsze. Zawsze też wierności była przeciwstawiona zdrada, męstwu tchórzostwo, a bohaterstwu bierne oczekiwanie. Podobne dylematy są nadal aktualne i to na nich zasadza się fabuła nowej polskiej produkcji – „Jacka Stronga”
Konrad Wallenrod XX wieku?
Nowy film Pasikowskiego „Jack Strong” nie jest portretem żołnierza szpiegującego na rzecz innego mocarstwa, ani laurką upamiętniającą wierność ideałom. To historia, która choć bardzo mocno pozytywnie wartościuje Kuklińskiego to jednak stara się pokazać ówczesne realia i niełatwe decyzje, z którymi mierzyli się polscy wojskowi w tamtych czasach. Pokazuje, że lata 60-te i 70-te były cała gama szarości. Trudno było dzielić świat i ludzi w kategoriach czarne-białe. Nie było ideałów, nie było winnych i bez winy.
Bohater obrazu Pasikowskiego pułkownik Ludowego Wojska Polskiego Ryszard Kukliński po dziś dzień budzi kontrowersje. Dwa lata temu w Krakowie rozgorzała debata nad pomnikiem upamiętniającym Kuklińskiego. Dla wielu jest symbolem odwagi i walki o wolną Polskę, dla innych przykładem zdrajcy i kolaboranta.
„Jack Strong” pokazuje Kuklińskiego jako człowieka, który nie dbając o własne dobro, licząc się z tym, że może zostać zdemaskowany i zamordowany podejmuje walkę dla dobra wyższego – dobra ojczyzny. Ale Kukliński nie jest tu supermenem, twardzielem, który bez zmrużenia oczu idzie w zaparte. Wręcz przeciwnie – obnaża swoje słabości, obawy, lęki. Jest człowiekiem z krwi i kości tyle, że potrafi jeszcze myśleć samodzielnie, a nie sowieckimi szablonami.
Sowieckie mordy mają nasze dusze
Kuklińskiego można oceniać różnie. Złamał wprawdzie przysięgę wobec LWP, ale dla niego to nie było polskie wojsko, to było wojsko złożone z Polaków działających w interesie sowietów. Rozpoczął tajną i niebezpieczną współpracę z Amerykanami, którym przekazał ogromny materiał na temat planowanych działań państw Układu Warszawskiego. Czy te działania uderzały w Polaków? W polskość? Czy raczej starały się tę polskość wyzwolić spod sowieckiego jarzma?
Film Pasikowskiego to thriller szpiegowski, ale thrillerem jest mniej więcej od połowy, kiedy widzowie w napięciu śledzą jak Kuklińskiemu grunt zaczyna się usuwać spod nóg. Chociaż momentami wydaje się, że niektóre przypadkowe wybawienia z opresji w ostatnim momencie jest zbyt mało wiarygodne to jednak scena po scenie buduje napięcie.
Główna rola, w którą wcielił się Marcin Dorociński nie była prosta. Dorociński potrafił zagrać i twardego żołnierza, wiernego pułkownika i sojusznika, ale i tarzającego się z psem po podłodze normalnego ojca rodziny. Momentami jest opanowany, przybierając pozę pozbawionego uczuć i emocji innym razem zupełnie nie panujący nad sobą, rozhisteryzowany i panicznie przestraszonym. A każda z tych ról zagnana tak jakby była całkowicie naturalna.
Świetnie rolę żony Kuklińskiego odegrała Maja Ostaszewska. Jej przejmujące, wiecznie zatroskane oblicze, przerażony wzrok i ściszony głos niejednokrotnie lepiej oddawały grozę sytuacji niż karabiny i dźwięk wystrzałów.
„Jack Strong” jest jednym z lepszych polskich produkcji filmowych ostatnich lat. Dobry technicznie, z przemyślanym, a momentami nawet nieprzewidywalnym scenariuszem i znakomitą obsadą aktorską. Film, który pokazuje polskie realia drugiej połowy XX wieku w sposób jasny i czytelny. Pokazuje, że tamte czasy i tamci ludzie nie były czarno-biali, dobrzy-źli. Nie można postawić ich na przeciwległych biegunach. Świat PRL-u był światem mieniącym się wszystkimi odcieniami szarości. I Kukliński nie był barwną postacią. I choć może być uznawany za bohatera był… szarym człowiekiem tamtych czasów.
Marzena Rogozik
Film obejrzałam dzięki uprzejmości kina ARS
„Jack Strong”
reż. Władysław Pasikowski
Polska 2014