Filmy Jim’a Jarmusch’a charakteryzuje pewien specyficzny klimat – są niespieszne, spowite mgłą, lekko zadymione, duszne. Reżyser, w ciągu 30 lat swojej pracy artystycznej, licząc od udanego debiutu ,,Nieustające wakacje”, przyzwyczaił widzów do nocnych wędrówek przez miasto. Jego knajp, nieciekawych zaułków, opuszczonych budowli, mieszkańców – zazwyczaj lekkich freaków z ich całym bagażem doświadczeń, ale też zwykłych ulic, z masą taksówek i przechodniów. Tym razem, w swoim najnowszym dziele ,,Tylko kochankowie przeżyją”, reżyser zabiera nas w wampiryczną podróż po zdegradowanym Detroit. W podróż, muszę przyznać, niezapomnianą.
Film nie posiada fabuły, ale posiada klimat. Są niecodzienni bohaterowie (wampiry i zombi) z bardzo codziennymi problemami (miłość na odległość i związane z nią videochaty, korupcja, dzięki której można zdobyć pożywienie), miasto, którego w zasadzie nie ma (totalnie zdegradowane, wyludnione, tajemniczo-niebezpieczne), orgazmiczny trans, w który wprawia muzyka, tworzona przez głównego bohatera i pokarm wampirów – krew i w końcu jest miłość, dzięki której ,,tylko kochankowie przeżyją”.
Film zachwyca formą – piękne kadry, zbliżenia, przedmioty, detale, ubrania, wygląd bohaterów, ulice, budynki – wszystko jest spójne, od początku do końca przemyślane. Co ciekawe, film nie mówi o rzeczach ładnych – bohaterowie są outsiderami, ich wygląd jest mocno niechlujny i kontrowersyjny, ulice są brudne i brzydkie, budynki opuszczone, a mieszkania zagracone. Jednak pasjonują się tym, co piękne – muzyką, literaturą, sztuką. Dzięki temu forma nie przytłacza w filmie treści, a wręcz przeciwnie – staje się jej integralną częścią.
Doskonała jest też muzyka i gra aktorska (duet Swinton & Hiddleston i ciekawa na drugim planie Mia Wasikowska) – hipnotyczna, melancholijna. Wszystko zdaje się być na jednym poziomie ważności i intensywności, nic nie wynurza się na pierwszy plan. Jarmusch stworzył dzieło, będące trafną metaforą współczesności w dobie kryzysu – z jednej strony mamy nieograniczony dostęp do wszystkiego, z drugiej człowieczeństwo zdaje się zanikać i zostają tylko przedmioty.
Pewnie wielu uzna ten film za niepotrzebny, wydumany, przerost formy nad treścią, kolejne ładne, ,,pocztówkowe” filmidło. Dla mnie to zdecydowanie coś więcej. Jarmusch powrócił w olimpijskiej formie!
Karolina Pyrzyk
Film obejrzałam dzięki uprzejmości Cinema City Bonarka