Trójkąty z natury kończą się źle, zwłaszcza gdy rozrastają się do sześciokątów. Bywają równie niebezpieczne co połączenie Szekspira z Allenem, jednak nielicznym sztuka godzenia niemożliwego się udaje.
Przedstawienie „Seks nocy letniej” oparte zostało na scenariuszu komedii Woody’ego Allena o tym samym tytule, w której to znany reżyser bawi się szekspirowską sztuką „Sen nocy letniej”. Rzecz cała dzieje się na początku wieku XX w okolicach Nowego Jorku. Adrian (Anna Rokita) oraz Andrew (Adam Szarek) wiodą spokojne życie na obrzeżach Nowego Jorku. Na co dzień rezydent Wall Street – Andrew w wolnym czasie zamienia się w szalonego wynalazce, który pragnie latać i zaglądać do innych wymiarów, choć jak twierdzą niektórzy, wyjątkowa płodność w dziedzinie wynalazków wywodzi się z łóżkowych problemów pary. Codzienność zostaje zaburzona odwiedzinami kuzyna Leopolda (Dariusz Starczewski) wraz z jego przyszłą żoną Ariel (Urszula Grabowska) oraz przyjaciela Maxwella (Jakub Bohosiewicz) z młodą Dulcy (Ewelina Chapko).
Poświęćmy teraz chwilę na głębszą charakterystykę bohaterów. Leopold to znany filozof, który ma na swoim koncie kilka uznanych książek. Daleko mu do wiary w cokolwiek innego niż to co widać. Ariel wychowana przez zakonnice, po wyswobodzeniu się spod restrykcyjnych zasad nadrabia zaległości w ilości zdobytych mężczyzn. Maxwell będący lekarzem także nie stroni od niewinnych flirtów, które niekiedy przeradzają się w płomienne romanse. Towarzysząca mu Dulcy, choć uznawana za podlotka dysponuje sporą wiedzą dotyczącą seksu i chętnie dzieli się nią z przechodzącą problemy tej natury Adrian. Losy bohaterów przeplatają się ze sobą, oddziałując na siebie i tworząc nowe kombinacje. Wszystko gmatwa się coraz bardziej, a każdy z bohaterów posiada sekret i niespełnione żądze.
Tytułowy seks staje się tematem rozmów i przyczyną różnorakich perturbacji. Występujący w sztuce humor podany jest z rozwagą, przez co śmieszy, miast zniesmaczyć czego dowodem były co rusz wybuchające gromkie śmiechy widowni. Choć fabuła niezbyt wysublimowana i gdzieś tam podskórnie przewidujemy jaki będzie finał, to z ciekawością obserwujemy losy bohaterów.
„Seks nocy letniej” nie jest pozbawiony Allenowskich wywodów na temat świata metafizycznego. Uświadamia nam, że trawa nie zawsze jest bardziej zielona w ogrodzie sąsiada, a wartość straconych szans bywa zależna od stopnia ich wyidealizowania. Sztuka utrzymana jest w lekkiej konwencji przez co staje się idealną propozycją na niedzielne popołudnie – nie tylko uchroni Was od nudy ale i rozśmieszy.
Recenzowała: Monika Matura
Dzięki uprzejmości Teatru Bagatela