Dorota Masłowska trzynaście lat temu wdarła się szturmem na polskie salony literackie powieścią Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną. Od tamtej pory nie zwalnia tempa i w swoich kolejnych utworach ponownie, bardzo wnikliwie, portretuje polskie społeczeństwo czasu przemian. Nie inaczej jest w przypadku wydanego w 2008 roku dramatu Między nami dobrze jest, który Grzegorz Jarzyna wziął najpierw na warsztat teatralny, a teraz i kinowy. Z jakim skutkiem? Czy da się przełożyć Masłowską na język kina?
Historia Między nami dobrze jest oparta jest na relacjach trzech kobiet, mieszkających pod jednym dachem – babci, córki i wnuczki. Każda z nich urodziła się w innej Polsce – czasu wojny, PRL-u i III Rzeczpospolitej. Mimo, że na co dzień są razem, to jakby osobno, mówią tym samym językiem, a jednak innym, każda pamięta swoją przeszłość i nie do końca widzi się w realiach dzisiejszej Polski. Dramat Masłowskiej został określony przez Justynę Sobolewską jako makabryczna komedia o Polakach, którzy nie wiedzą, kim są, a może ich w ogóle nie ma
Jako, ze sztuka Masłowskiej została zamówiona przez warszawski Teatr Rozmaitości i berliński Schaubühne am Lehniner Platz, to w 2009 roku doczekała się swojej prapremiery, by w kolejnych latach pojawić się na deskach prawie całej Europy. Reżyserii dramatu podjął się Grzegorz Jarzyna, który w 2014 zdecydował się przenieść pozornie niefilmowalną sztukę na szklany ekran. Wyszło mu, powiedziałabym, nadal teatralnie, ale też zdecydowanie filmowo.
Film Jarzyny to kompilacja różnych technik i form, które doskonale odnajdują się w prawie ascetycznej scenerii– Photoshop, reklama, telenowela, czy mono dokument. Jest charakterystyczny dla Masłowskiej język, cytaty z popkultury, stereotypy goniące stereotypy, próba wpisania się w żywot statystycznego Polaka, pogoń za szczęściem, o którym piszą w gazetkach w Tesco i pokazują w wieloodcinkowych serialach. Jest też miejsca na refleksję na temat polskości i tego, co to właściwie znaczy być Polakiem, czy Polska jeszcze jest Polską, czy tym, co nam na jej temat wmawiają.
Jarzyna doskonale bawi się konwencją filmu, całość przedstawiając w nieco teledyskowej formie. Jest nowocześnie i klasycznie, teatralnie i filmowo. Najważniejsze, że jest jednak Masłowska, a jej głos, czy to w książce, czy teatrze, czy w kinie, cały czas brzmi tak samo – brawurowo, ironicznie, humorystycznie, prawdziwie.
Karolina Pyrzyk
Film obejrzałam dzięki uprzejmości Kina pod Baranami