Zawsze mnie wkurza, kiedy ludzie mówią, że nasza muzyka jest „trudna”. My jej tak nie postrzegamy. Myślę, że ta muzyka jest pełna nadziei – mówi Jack Barnett z brytyjskiej grupy These New Puritans o płycie Field Of Reed, której wykonanie na żywo otworzy 13 września tegoroczną edycję Festiwalu Sacrum Profanum.
Mało jest zespołów, wokół których od początku działalności narosło tyle nieporozumień. Kiedy zadebiutował w połowie minionej dekady, krytycy zaliczyli go do nowej fali post-punka skupionej wokół Junk Clubu w Southand-On-Sea. Gdy ukazał się debiutancki album formacji – Beat Pyramid – krytycy dostrzegli, że w jej muzyce jest równie dużo gitarowego zgiełku, co i nowoczesnej elektroniki. Jeszcze większą dezorientację wywołała druga płyta grupy. Na Hidden Barnett przestał wrzeszczeć i zaczął śpiewać, a jego głos wpierały orkiestrowe brzmienia.
– Zawsze polegam na swoim instynkcie. Wszystkie dzieje się więc przypadkowo. Jednak przyznam, że lubię, kiedy piosenka ma niespodziewane zwroty, zabierające słuchacza w zupełnie inne światy. Nie da się tego uzyskać tworząc muzykę jak większość zespołów, czyli jamując wspólnie na próbie. Dlatego nigdy tego nie robimy. Wolę komponować niż improwizować, bo wtedy mam możliwość wprowadzenia takich zaskoczeń – wyjaśnia Burnett w serwisie The Quietus.
Wszystko to było jednak nic w porównaniu z tym, co These New Puritans zaprezentowali na kolejnym albumie. Wydany w 2013 roku Field Of Reeds okazał się zaskakująco udaną próbą wpisania popowej melodyki, jazzowych harmonii i rockowego brzmienia w formułę klasycznej muzyki współczesnej. Wszystkie utwory na płytę skomponował i zaaranżował Barnett – reszta muzyków z zespołu dodała od siebie tylko warstwę rytmiczną.
Koncert zespołu These New Puritans w niedzielę, 13 września zainauguruje tegoroczną edycję Sacrum Profanum.
Zobaczcie nagranie show E-X-P-A-N-D-E-D z Barbican.
– Nie miałem żadnego konceptu, dlatego te piosenki są tak różne. Po prostu siadałem do fortepianu – i zaczynałem grać. Potem wyłapywałem dźwięki które mi się podobały, dopasowywałem je do siebie, łączyłem w całości. I dalej podążałem tą drogą – wspomina w FACT Magazine.
Realizacja płyty okazała się wielkim przedsięwzięciem. W jej nagraniu oprócz zespołu wziął udział niemiecki stargaze ensemble, brytyjski Synergy Vocals, portugalska pieśniarka fado Elisa Rodrugues oraz angielski baryton Adrian Peacock. Zabrzmiały więc smyczki, dęciaki, chór i… drapieżny ptak myszołowiec o imieniu Shylo, którego trzepot skrzydeł słychać w tytułowym nagraniu.
– Muzycy klasyczni są znakomici, ale czasem spotykam się z takim ich nastawieniem: „E, to są piosenki pop, więc będzie łatwizna”. Z zadowoleniem obserwowałem ich zdumione twarze w trakcie sesji, kiedy po raz kolejny zmuszałem ich do powtórzenia partii, aby uzyskać odpowiedni efekt – mówi Barnett w serwisie The Quietus.
Fields Of Reeds spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem krytyki. Wszyscy zgodnie podkreślali udane przeniesienie klasycznych brzmień na teren nowoczesnego art-rocka, tworzące wspólnie z liryczną narracją emanującą panteistycznym zachwytem nad pięknem brytyjskiego krajobrazu, wyjątkowo atrakcyjną całość.
– Większość problemów we współczesnej muzyce wynika z tego, że w studiu stoją skórzane sofy. Ludzie rozsiadają się na nich, oglądając nagrywanie niczym jakieś widowisko sportowe. Ja od razu usunąłem taką wygodną sofę ze studia. Dlatego bez problemu zabraliśmy się do roboty – śmieje się Barnett w serwisie Sinfini Music.