Ryan Gosling postanowił po raz pierwszy spróbować swoich sił w roli reżysera i scenarzysty. Pomocą służyli mu jego mistrzowie, z których zaczerpnął inspiracje widoczne już po pierwszych minutach seansu „Lost River”. Właśnie inspiracje stanowią główny zarzut ze strony krytyków, choć dla niektórych są zaletą.
W Detroit nie ma życia, jest za to mnóstwo mroku i dziwactw. Każdy tutaj stara się jakoś żyć, choć zazwyczaj wychodzi mu to kiepsko. Nie inaczej jest w przypadku jednej z głównych bohaterek obrazu – Billy (Christina Hendricks), która samotnie wychowuje dwóch synów Bonesa (Iain De Caestecker) i Franky’ego. Rudowłosa postać z trudem wiąże koniec z końcem, a własność zadłużonego domu stoi pod znakiem zapytania. Aby pomóc jej rozwiązać patową sytuację, bankowiec Dave (Ben Mendelsoh) proponuje jej pracę w prowadzonym przez niego barze, który okazuje się być nocnym klubem dla wielbicieli gore. Dorastający syn stara się nieco odciążyć matkę zbierając złom za plecami trzęsącego miastem Bully’ego. A żeby tego było mało, nad miastem ciąży klątwa. Wbrew zniszczonym snom o potędze, niszczejącym domom, upadku fabryk i ludzi, bohaterowie filmu próbują podjąć kolejną z prób obłaskawienia losu. Próbę, która choć pozornie skazana na niepowodzenie, okazuje się jedynym wyjściem.
Zarysowana fabuła rysuje się dość prosto, stanowi jednak pretekst dla ciekawego przedstawienia zastałej rzeczywistości – oddanej w ciemnych kolorach. Najwięcej dzieje się tutaj nocą, kiedy to ogień ze spalonych domów wygląda najpiękniej. Zdjęcia do filmu są genialne, idealnie podkreślają klimat tego filmu, któremu blisko do obrazów Davida Lyncha, „Gościa” Adama Wingarda, czy w końcu „Drive” Nicolasa Windinga Refna. Atmosfery dopełnia muzyka stworzona przez Johnny’a Jewela, która świetnie sprawdza się szczególnie w momentach niebezpieczeństwa oraz jako zaakcentowanie mroku Detroit.
Podczas oglądania tego filmu można zabawić się w poszukiwanie odniesień do filmów, którymi inspirował się Gosling. Odniesienia te stanowią wskaźnik ambicji aktora. Może i rzeczywiście jest to jak na razie jedynie zbiór bodźców i reżyserów, z którymi współpracował, ale stanowi on obiecujący wstęp do tego, Gosling zechce nam pokazać w przyszłości. W przedstawionym, zakręconym świecie filmy trudno się niekiedy odnaleźć – splecenie snu i jawy tworzy węzeł, który niełatwo rozwikłać. Jeśli misją nadrzędną kinematografii jest wpływ na widza, to Goslingowi to się w moim przypadku udało. Po opuszczeniu kina jeszcze długo towarzyszyło mi uczucie niepokoju. Debiutujący reżyser na razie poszukuje sposobu, w który mógłby opowiedzieć swoją historię, kiedy już go znajdzie może stać się nie do zatrzymania.
Recenzowała: Monika Matura
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję Kijów.Centrum
Tytuł: Lost River
Reżyseria: Ryan Gosling
Scenariusz: Ryan Gosling
Premiera: 10 lipca 2015 (Polska) 20 maja 2014 (świat)