Dramaty Hanocha Levina – izraelskiego dramaturga, poety i reżysera – coraz częściej goszczą na deskach teatrów w Polsce. Jeszcze niedawno miałam przyjemność obejrzeć „Sprzedawców gumek”, tym razem przyszedł czas na „Płomień żądzy” – spektakl, który miał swoją premierę 1 października w Teatrze Bagatela (Scena Sarego 7).
Dzieła Levina zakorzenione są mocno w swojskości zwykłego życia. Tematy są proste, uniwersalne, a przerysowani, czasem karykaturalni bohaterowie, biegnąc za szczęściem znajdują nic tylko samotność i rozczarowanie.
„Płomień żądzy” to sztuka o poszukiwaniu lepszego życia, o samotności, potrzebie bliskości, przemijaniu, konfrontacji brutalnej rzeczywistości z marzeniami. Te ważkie tematy pojawiają się w niezwykle prostej historii Jakiegoś Huszpisza i Pupcze Chrupcze, opowiedzianej w dosadny
i satyryczny sposób. Dwoje ludzi – ona i on – oboje brzydcy, biedni, samotni, nieporadni. Poznają się dzięki zabiegom rodziców oraz zapobiegliwego swata Leibecha, który w każdym działaniu dostrzega szansę na ubicie interesu. Rodzice brzydkiego chłopaka i brzydkiej dziewczyny, szybko dochodzą do porozumienia o ślubie – przecież ani ona, ani on nie mają szansy na nikogo innego. Pan młody marzy o pięknej dziewczynie, a panna młoda o czułym mężczyźnie, z którym spłodzi dziecko. Niestety marzenia zderzają się z brutalną rzeczywistością, która ma je za nic i w zamian pokazuje swoje złośliwe i bezwzględne oblicze. Jakiś mdleje po ujrzeniu Pupcze, a Pupcze nie potrafi zachęcić męża do skonsumowania związku – gdyż ten nie jest w stanie się podniecić przy swojej brzydkiej żonie. Próby zbliżeń są tyle samo komiczne, co do szpiki kości przygnębiające. Co rusz na ziemi lądują majtki bohaterów, ale nic nie może się zdarzyć. Niemoc i bezsens dominuje scenę. Rodzice bezwładnie biegają wokół bohaterów próbując wymyślić jakiś sposób, by im pomóc. Swat domaga się wypłaty za udaną aranżację małżeństwa, a szwagier (przesadnie męski i prostacki Chapton Krudicer) proponuje wizytę u prostytutki. Niestety plan nie przynosi oczekiwanego rezultatu. Poznajemy za to przygnębiająca historię prostytutki, która kiedyś marzyła o lepszym życiu. Do akcji wkracza baron Trompelaz oraz Szampinje-Szandilje – piękna księżniczka, która szczodrobliwie, chce pomóc podniecić się Jakiemuś i odgrywa przed nim erotyczny taniec z baronem. I tym razem klęska. Nawet piękna księżniczka nie była w stanie pobudzić Jakiegoś, który w jej towarzystwie czuł się jeszcze brzydszy niż zazwyczaj. Do zbliżenia między brzydkimi dochodzi przypadkiem w nocy, kiedy zmęczeni i zrezygnowani małżonkowie, kładą się spać. Nie pamiętają co się stało, ale obje są przekonani, że udało się skonsumować związek, co staje się powodem do wielkiej radości.
Akcja dramatu rozgrywa się w miejscowości Flaczki – nazwa doskonale uwypukla prowincjonalny i mdły charakter miasteczka. Scenografia również niesie ze sobą znaczenie. Pętla torów okala całą scenę, a na niej znajdują się małe wagoniki. Widzimy stację kolejową, znaki drogowe z nazwami miejscowości, a w centralnym miejscu znajdują się rozsuwane drzwi, za którymi widać raz wnętrze mieszkania: Hiszpiszów, Hrupcze, prostytutki lub pięknej księżniczki. Minimalizm doskonale podkreśla wydźwięk sztuki. Jadące wokół sceny wagoniki nigdy z niej nie zjadą, nie zawiozą bohaterów do lepszego, piękniejszego świata.
„Płomień żądzy” nie kończy się optymistycznie, jak historia bohaterów piosenki Katarzyny Groniec „Brzydka ona, brzydki on”. Widz zostaje z wrażeniem przygnębienia i poczucia bezsensu. Historia odarta z jakiejkolwiek metafizyki, pokazuje najprostsze pragnienia (żądze), które w brutalny sposób sterują życiem człowieka. Dosadność języka, odważne sceny – wbijają w fotel. Poza poczuciem przegranej, które mocno wybrzmiewa po obejrzeniu sztuki, zostaje jeszcze jedna refleksja – o niegasnącej motywacji człowieka do walki z bezwzględną rzeczywistością o lepsze jutro. I choć w tej walce bohaterowie dramatów Levina są przegrani, ich żywotność i działanie pobudzają do pozytywnego myślenia.
„Płomień żądzy”, Hanoh Levin
Reżyseria: Małgorzata Bogajewska
Teatr Bagatela, Scena Sarego 7