Space opery cieszą się niesłabnącą popularnością i to nie tylko wśród fanów fantastyki naukowej. Na dowód wystarczy przywołać chociażby „Strażników Galaktyki”, czy nieśmiertelne „Gwiezdne Wojny”. Jednak zgodnie z porzekadłem – Polacy nie gęsi i swoich autorów mają, przyjrzę się dzisiaj bliżej kosmicznej przygodzie zatytułowanej „Keller”, spod pióra Marcina Jamiołkowskiego.
Marcin Jamiołkowski czytelnikom może być znany, za sprawą wydanego w ubiegłym roku pierwszego tomu serii „Herbert Kruk”. Trudno, więc nazwać go autorem debiutującym, zwłaszcza pod względem krótkich form. Jednak jednocześnie, nie jest to jeszcze autor rozpoznawalny przez rzesze czytelników. Ja również sięgnęłam po „Keller” kierowana słabością do fantastyki oraz przygód dziejących się w kosmosie. Niewiele natomiast wiedziałam na temat samego autora. Z tego powodu więcej było we mnie ciekawości niż oczekiwań.
Akcja powieści, jak na SF przystało, toczy się w przyszłości. Przedstawiona rzeczywistość to czas, w którym ludzie rozgościli się w Kosmosie z równą łatwością, jak dawniej zabudowywali kolejne obszary Ziemi. Żyją oni w ten sposób, od momentu zwanego Rozproszenie, kiedy to opuścili Ziemię i zasiedlili inne układy gwiezdne. W Kosmosie ludzie kochają, żyją i…toczą wojny. Pod tym względem zmieniło się niewiele. Naszym przewodnikiem na kartach powieści zostaje Ian Keller – kosmiczny zabijaka i kapitan statku zwanego Truposzem. Na co dzień dowódca trudni się przemytem oraz zleceniami, które cechuje wysoki stopień zarobku. Nie działa oczywiście w samotności, towarzyszy mu bowiem załoga złożona z wiernych przyjaciół. Postać spotykamy w momencie podjęcia nowego zlecenia od potężnego mocodawcy, jakim jest Kościół katolicki zwany w Kosmosie – Nowym Watykanem. Misja będzie dość karkołomna w wykonaniu. Zleceniodawca nie daje jednak Kellerowi złudzeń, albo wykona ją pomyślnie, albo może pożegnać się ze standardem życia, do którego przywykł. Łącznie z posiadanym przez niego domem, na jednej z asteroid. Cóż więc zostało naszemu bohaterowi, jeśli nie podjęcie wyzwania? W tle wydarzeń, które rozgrywają się wokół głównego wątku, spodziewać możemy się ukrytych motywacji bohaterów w postaci zemsty, romansów, walki oraz intryg. I chociaż rodzima Ziemia została opuszczona, to nowy świat nie jest nam zupełnie obcy i to nie tylko ze względu na wcześniej wspomniane kwestie. W tym kosmicznym świecie mocarstwa nadal mają się dobrze, chociaż zmieniły swoje nazwy lub uległy podziałowi.
Zaprezentowany przez Marcina Jamiołkowskiego świat, posiada bogatą historię. Odznacza się również ciekawymi bohaterami, którzy jak każdy z nas posiadają swoje przywary. Dobry przykład stanowi pokładowy lekarz Mykey, który ma ogromną słabość do kobiet i nienawidzi podróżować sam. Przez co zawsze zabiera ze sobą napotkaną dziewczynę, pomimo usilnych zakazów kapitana. Każda z postaci została zaprezentowana na tyle dokładnie, że jesteśmy w stanie określić uczucia, jakie w nas budzi. Choć czas prezentacji różni się w zależności od bohatera. Z całą pewnością, czeka nas jeszcze wiele niespodzianek w tej materii, jeśli pojawią się kolejne tomy. Z tego również powodu mam nadzieję, że kolejny tom się ukaże.
Jeśli obawiacie się sięgnąć po „Keller”, ponieważ z fantastyką nie jest Wam po drodze, to spieszę poinformować, że książka ta przypadnie do gustu, także tym, którzy miłują książki przygodowe. Wykreowany świat wciąga, również dlatego, że w pewien sposób nie tak znowu różni się od naszej rzeczywistości. Marcinowi Jamiołkowskiego udało się przy tym zachować oryginalność i uchronić od zarzutów dotyczących powtarzania elementów, które doskonale znamy z innych pozycji. Ciekawą zawartość podkreśla zgrabne wydanie sprezentowane przez Czwartą Stronę Fantastyki. Czy czegoś jeszcze trzeba, aby zaproponować Wam lekturę idealną na chłodne wieczory?
Recenzowała: Monika Matura
Tytuł: Keller
Autor: Marcin Jamiołkowski
Wydawnictwo: Czwarta Strona