Niektóre książki pochłaniamy beznamiętnie, bo serwują nam historie sztampowe, a i język autora nie jest niczym szczególnym. Tak jest w przypadku tej oto nowości Warszawskiej Firmy Wydawniczej.
„Powiedziała: tak” to bodaj największe moje rozczarowanie czytelnicze ostatnich miesięcy. Sięgałam po książkę, po której spodziewałam się, że będzie moją podróżą w czasie, i pozwoli zachłysnąć się losem bohaterki, która po ukończonych studiach stanęła na rozstaju dróg, by odnaleźć się w trudnych latach 80. Skończyło się jednak na tym, że dostałam miałką opowieść o totalnie przeciętnych bolączkach młodej dziewczyny podaną w sposób taki, że momentami naprawdę zastanawiałam się, czy jestem jeszcze rozczarowana, czy już zażenowana. Naprawdę nie powiem słowa na to, że bohaterka co rusz szuka pociechy w Kościele, a jej rozmowy z Najwyższym są tematem każdego rozdziału – nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie fakt, że nie wnosi to niczego do fabuły. Nie powiem słowa również na fakt, że bohaterka gorszy się za każdym razem, gdy przychodzi do zderzenia z prozą życia pod tytułem „miłość i seks” – okej, taki znak minionych dekad; erotyka nie była wówczas tak powszechna, jak to ma miejsce dziś. Jednak zwroty akcji i perypetie z krwią miesięczną brudzącą sukienkę podczas przechadzki po mieście, to już naprawdę przesada. Treść książki spłynęła po mnie, zostawiając w poczuciu straconego czasu. Życzę jednak autorce inspiracji, by mogła zrehabilitować się po nieudanym debiucie.
Recenzowała: Dominika Makowska
Danuta Lenczowska, „Powiedziała: tak”, Warszawska Firma Wydawnicza