Czyli Rudimental na warszawskim Torwarze! W sobotę, 14-go listopada, odbył się w Warszawie koncert brytyjskiej grupy muzycznej Rudimental. I muszę przyznać, że pieniądze wydane na zakup biletu, były najlepiej rozdysponowaną przeze mnie kasą w tym roku. Myślę też, że zainteresowanie tym wydarzeniem przerosło najśmielsze oczekiwania samych organizatorów, chociażby dlatego, że pierwsza pula biletów rozeszła się w zaskakującym tempie, a we finale całą imprezę zdecydowano się przenieść z Palladium na Powiśle. Na Torwar, gdzie oprócz dwóch, może trzech sektorów, pozostała część hali została szczelnie wypełniona fanami muzyki drum’n’bass.
I gdy tylko Rudimental pojawił się na scenie, już od pierwszych dźwięków wiedziałam, że ten koncert na długo zapadnie mi w pamięć. Muszę przyznać, że dawno już nie byłam na tak wciągającym i porywającym wydarzeniu muzycznym. Pozytywna energia, entuzjazm i radość, z jakimi zespół wbiegł na scenę udzieliły mi się w oka mgnieniu. Z prawdziwą przyjemnością patrzyłam, jak te „dzieciaki” bawią się (sic!) z nami, widzami, ale i jak świetnie poza werbalnie dogadują się między sobą. Jak się uzupełniają. Jak każdą, nawet najmniejszą, komórką własnego ciała czują każdy, skomponowany przez siebie dźwięk. Jak wielką radość czerpią z muzyki, którą tworzą, dla siebie i dla swoich fanów. Coś fantastycznego! I mimo, że koncert skupiony był wokół promocji nowego albumu „We the Generation”, w repertuarze nie zabrakło też kawałków z pierwszej płyty „Home” takich jak: „Waiting All Night” czy dedykowanego ofiarom piątkowych zamachów w Paryżu „Not Giving In”. Dziękujemy!
Karolina Chłoń