Wędrujący spektakl uliczny „Peregrinus”, przedstawiający dzień z życia współczesnego Everymana (tak kolokwialnie i nieładnie zw. „korposzczura”) odbył się tym razem nomen omen w Centrum Handlowym Bonarka.
Na sam spektakl przybyła jedynie garstka ludzi. Jednak gdy widowisko się rozpoczęło, a poszczególni aktorzy po kolei wyłaniali się z witryny sklepu C&A, coraz większe było zainteresowanie przypadkowych przechodniów, którzy z czasem zrzeszyli się w nie lada tłum. Niemały w tym udział miało także zaplecze muzyczne, opracowane przez reżysera Jerzego Zonia, które przykuwało uwagę widza i pomagało zrozumieć, co tak naprawdę dzieję się na „scenie”.
Na początku aktorzy ubierają się do pracy – wszyscy jednakowo w szare uniformy. Zakładają niezbędne zegarki. Na końcu przywdziewają kolorowe, jaskrawe krawaty – jedyne wyróżniające ich gadżety. Choć każdy ma krawat innej barwy, wszyscy razem przypominają tęczę – dalej są tylko częścią większego systemu. Potem dosłownie wkładają na głowę swoje „korporacyjne twarze” – wielkie maski, które, na marginesie trzeba przyznać, są fundamentem całego widowiska, bez nich nie byłoby ono nawet w połowie tak intrygujące. Następnie ma miejsce droga do pracy. Peregrinus ciągnie ze sobą małą walizkę na kółkach – jest ona całym dobytkiem życiowym, i jest multifunkcyjna – pełni rolę stołu, laptopa, podestu itp. Obserwujemy dalej jak pracuje, jest na spotkaniu biznesowym, na lunchu i wigilii pracowniczej. W przerwie udaje się na fitness, bo przecież jeśli korporacja, to i multisporty. Endorfiny pozwalają zwiększyć wydajność pracy, a wysiłek fizyczny daje satysfakcję, która w pracy nie przychodzi łatwo. Choć Peregrinusy tarzają się przed szefem jak owieczki – awans jest ich największym marzeniem – wybrana zostaje tylko jedna, pozostali muszą pracować ciężko przez następne lata, by zostać również docenieni, co i tak jest niepewne. Bez wyrazu smutku, bo nie zapominajmy, iż Peregrinusy swoją możliwość wyrazu już dawno porzuciły, wracają do pracy.
Świat Peregrinusa jest ograniczony, żyje on w zamkniętym czasie. Jest częścią systemu, z którego nie może się uwolnić. Po pracy, by odreagować, udaje się on na imprezę suto zakrapianą alkoholem. Ludzi pośród których się znajduje nie łączą żadne głębokie relacje, koegzystują ze sobą na zasadzie obopólnego dobra. Są tylko, jak w filmie Fight Club, Single-Service Friends – przyjaciele jednorazowi. Nawet miłość odarta zostaje z uczuć, duchowego przeżycia, pozostaje jedynie akt cielesny pomiędzy kobietą a mężczyzną. Gdy dzień się już kończy, udają się w drogę powrotną do domu – witryny sklepowej C&A, by rozebrać się, ściągnąć maski, iść spać i zacząć wszystko od nowa następnego poranka.
Spektakl „Peregrinus” jest przyciągającym uwagę ulicznym happeningiem, który przesyła pewny obraz współczesnego człowieka. Przesłanie nie tyle oryginalne, zaskakujące (wszyscy jesteśmy odartymi z indywidualności Everymanami), co po prostu trafne i w ciekawy sposób ukazane, bo chociaż o tym wiemy, niewiele już jesteśmy w stanie z tym zrobić.
Teatr Kto
Spektakl pt. „Peregrinus”
Scenariusz, opracowanie muzyczne, reżyseria: Jerzy Zoń
Ruch, choreografia: Eryk Makohon
Koncept masek: Spitfire Company
Projekt masek: Joanna Jaśko-Sroka
Scenografia, kostiumy: Joanna Jaśko-Sroka
Ruch, choreografia: Eryk Makohon
Wykonawcy: Karolina Bondaronek, Martyna Malcharek, Grażyna Srebrny-Rosa, Justyna Wójcik, Marta Zoń, Sławek Bendykowski, Bartek Cieniawa, Paweł Monsiel, Michał Orzyłowski
Recenzja: Karolina Orlecka