Ciężki kawałek chleba (jakby to powiedział bohater Wiktor, mylący polskie związki frazeologiczne), czyli recenzja książki „Większy kawałek nieba”
Zawsze piszę szczerze, bo oszukiwana recenzja nie jest nic nie warta. Muszę więc zacząć od „zniewagi”. Patrząc na okładkę, tytuł i opis książki nie bardzo wierzyłam, że przedstawia ona coś więcej niż prostotę, lekkość i bezemocjonalne czytanie do poduszki. Myliłam się. Całe szczęście.
Książka „Większy kawałek nieba” to historia wielu bohaterów. To opowieść o życiu wreszcie przedstawionym w sposób prawdziwy, takim jakie ono jest w naszej pozaksiążkowej rzeczywistości. Każdy z jej bohaterów jest postacią wielobarwną, każdy ma jakieś problemy, u każdego w życiu chmury przysłoniły większy lub mniejszy kawałek błękitnego nieba. Wiktor, mimo że na zewnątrz pewnie wszyscy nazwaliby go ulubieńcem losu (bogaty, zaradny, mający bogatą w tradycje i klientów restaurację na samym środku krakowskiego Rynku, przystojny i mający w sobie to „coś” co zachwyca wszystkie kobiety jakie spotyka na swej drodze), nie jest szczęśliwy. Tęskni za zmarłą żoną, za uczuciem jakie czuł u jej boku, nie radzi sobie z dorastającym zbuntowanym synem, godzi się na byle jaki związek. Tworzy fasadę szczęścia.
Historia Igi to opowieść o tej drugiej stronie życia. Bez kochających rodziców z wielkim majątkiem, bez miłości, bez dzieci i życiowej pomyślności. Iga jest przedstawicielem ludzi, którzy żyją bez radości, bez planów na przyszłość, bez czekania na cokolwiek; którzy żyją życiem które je przerasta i nie pasuje do ich potencjału, jednak nie mają już sił lub odwagi by coś w nim zmienić. Iga to młoda, niezwykle doświadczanej przez los, bardzo samotna dziewczyna, która nie ma swojego miejsca na świecie. Nie ma domu, nie ma rodziny (mama zmarła, tata alkoholik), nie ma przyjaciół ani znajomych (wyjątkiem jest jedna jedyna koleżanka Maja!). Mimo życiowego fatum, poprzez nagłą, niesamowitą serię decyzji podejmowanych pod wpływem impulsu zaczyna jednak odmieniać swoje życie, coraz częściej uśmiechając do przyszłości.
Mamy jeszcze niezwykle sympatyczną Panią Marysię, gosposię Wiktora, której rodzina żyje biednie i bez możliwości zmiany na lepsze. Mamy cudowną, od razu zaskarbiającą sobie serce czytelnika opokę restauracji – Panią Wandę, idealne zrównoważenie ciepła, troski i stanowczej surowości. Mamy niepospolitą gamę różnych osobowości, żyć i problemów, z którymi sami zmagamy się w codziennym życiu.
Z życia każdego z bohaterów da się wyciągnąć jednak jedną, wspólną myśl. Zawsze trzeba DZIAŁAĆ, mieć nadzieję i otwarte oczy, bo nigdy nie wiesz kiedy i skąd, ani w jakiej postaci los postanowi nam udowodnić, że szczęście jest dla WSZYSTKICH bez wyjątku. I wbrew pozorom chmury nad nami są tylko przysłoną promiennego nieba, puchem, pyłem, a nie jej stabilną, trwałą częścią.
„Większy kawałek nieba” to ten rodzaj książki, po której ma się kaca. Upijamy się nią, wchodzimy całym sobą w jej treść, zaprzyjaźniamy z bohaterami, a po wszystkim musimy odchorować, że to wszystko się już skończyło. Całe szczęście, że bohaterowie powrócą do nas w kolejnej książce autorki „Wszystkie kolory nieba”.
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Tytuł: Większy kawałek nieba
Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo :Znak
Premiera: 27 kwiecień 2016