Ofiara zła czy samego siebie? czyli recenzja książki „Rausz”
Rausz to tytuł genialny. To slogan, który zgodnie ze słownikową definicją oznacza „lekkie odurzenie lub podniecenie wywołane alkoholem”. W tym wypadku wystarczy jedynie zamienić słowo „alkohol” na „zło” i wyjdzie nam krótkie streszczenie fabuły najnowszej opowieści Białkowskiego. Główny jej bohater (nomen omen o nazwisku Rausch) wydaje się być odurzony, podniecony, przesiąknięty złem i wszystkimi jej konsekwencjami.
Młodziutkiego arystokratę Egona von Rauscha, wychowanego idealnie pod kloszem, wrażliwego na muzykę, taniec i ludzkie więzi, poznajemy w miejscu wydawałoby się do niego zupełnie nie pasować. On piękny, rozpieszczony, bogaty i mogący mieć wszystko i wszystkich awansuje w strukturach SS do nasyconego nieludzkim okrucieństwem, tajnego projektu Aktion T-4. Zgodnie z autentycznymi wydarzeniami akcja ma na celu „oczyścić” w komorach gazowych nazistowskie Niemcy ze wszystkich „nieidealnych” rodaków. Chorzy psychicznie brudzą ich rasę, rodzą równie brudne i nieidealne dzieci, a ich utrzymanie kosztuje obywateli zbyt wiele pieniędzy.
„Tolerancja oznacza słabość”, a więc nie ma tu miejsca na sentymenty, litość i sprzeciw. Nie liczy się czy jest to dorosły mężczyzna, bezbronna kobieta która uległa chwilowemu załamaniu nerwowemu po stracie swego syna, czy malutkie dziecko. Wyeliminować wszystkich. Taki jest cel. Zagazować i zakopać w lesie. Ale wcześniej jeszcze trochę pogłodzić i odurzyć lekami, bo może sami padną, a już na pewno będzie ich łatwiej zagonić do zabicia. Bohater, przebywając wśród zła i ucząc się od swoich przesiąkniętych złem towarzyszy, sam cały aż promieniuje zło-aktywną mocą. I bardzo dziwne, bo czuć to bardzo dotkliwie nawet przez kartki trzymanej w rękach powieści. Jeden zły występek jest przyczyną i zarazem wyjaśnieniem kolejnej zbrodni, zło zaczyna przenikać każdą chwilę jego codzienności, patologia opisanych tam niektórych zachowań nakazuje nam czasem wręcz zrobić sobie przerwę w czytaniu, odetchnąć, pozbyć się negatywnego ładunku emocji, ale nie możemy. Opowieść pochłania bez reszty.
Historia uważającego się za wybrańca, a będącego tylko głupim pionkiem wielkiej struktury Egona porusza. Wchodzimy w ten przerażający świat, czujemy zło i demoralizację ludzkich myśli i nie możemy się oderwać. Może to nadzieja każe nam śledzić kolejne kroki bohatera z takim oddaniem – nadzieja że stanie się coś, że historia o zaginionym ojcu, że choroba, że powolne odkrywanie że jego życie NICZYM nie różni się od sytuacji tak pogardzanych przezeń chorych „nieidealnych”, że coś go wreszcie ruszy i przewróci jego myśli o 180 stopni…
Gdyby nie znać życia można by było pomyśleć, że zakończenie książki jest przerysowane. Gdyby nie znać życia, którego przewrotność czasem jest tak zaskakująca że momentami wręcz groteskowa.
Zagubienie w skrajnych emocjach jest niebezpieczne. Przebywanie dłuższy czas wyłącznie z dobrem lub wyłącznie ze złem dość niezdrowe dla równowagi psychicznej. Zatracenie bywa śmiertelne. Bo krótka jest droga a Fortuna zbyt kapryśna by w jednej chwili z kata nie stać się przypadkiem ofiarą. I to najczęściej samego siebie…
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Tytuł: Rausz
Autor: Tomasz Białkowski
Premiera: 27 kwiecień 2016
Wydawnictwo: MUZA SA