W jakimś stopniu niezaprzeczalnie historia szaleństwa stanowi jednocześnie historię kobiet. „Czas połowicznego rozpadu” Teatru Odwróconego świetnie tę tezę ilustruje.
Dziwne, niby delfinie dźwięki. Oniryczny klimat i strzępki wspomnień. Trzech mężczyzn i trzy kobiety. Oto podstawy „Czasu połowicznego rozpadu”, określanego przez Teatr, jako eksperyment teatralny. Podejmując próbę interpretacji spektaklu, warto nieco przybliżyć sobie książkę, która stanowiła jego podstawę, a jest nią „Opowieść o Blanche i Marie” P.O.Enquisty. Blanche Wittman (Diana Jędrzejewska) była najsłynniejszą z pacjentek francuskiego psychiatry doktora Charcota (Ryszard Łukowski), psychiatry ze szpitala Salpêtrière. We wspomnianym przytułku znalazło się miejsce dla różnego rodzaju ułomnych, począwszy od nędzarzy, prostytutek po niepełnosprawnych czy nieprzystosowanych społecznie. W zamiarze mieli zostać poddani leczeniu, lecz przede wszystkim chodziło o usunięcie ich z widoku publicznego. W wieku XVIII w szpitalu gościły przede wszystkim kobiety. W tym czasie za chorobę psychiczną uznawano wiele przypadłości, trafić można było tam za ateizm, depresję, czy nadpobudliwość seksualną.
Wcześniej wspomniana Blanche Wittman, zasłynęła jako pacjentka, na której doktor Charcot wykonywał eksperymenty obserwowane przez lekarzy z całego świata, pośród nich był także i Zygmunt Freud (Michał Kitliński). W szpitalu zaprzyjaźniła się z jedną z pacjentek, Jane Avril (Sandra Guzowska), tancerką, a później modelką. Kolejna, znacznie dłuższa przyjaźń łączyła ją z Marią Skłodowską-Curie (Helena Osak), której dziewczyna towarzyszyła w laboratorium. podczas odkrywania przez Curie radu. Pierwsza z nich zakochana w swoim lekarzu, druga uwikłana w romans z przyjacielem zmarłego męża Paulem Langevinem, francuskim fizykiem. Romans ten tak bardzo poruszył opinię publiczną, a zwłaszcza część naukowców, że sugerowano nawet by laureatka nie przyjeżdżała odebrać drugiego Nobla. Blanche obcowanie z radem przyniosło amputacje nóg i ręki. O tym wszystkim dowiadujemy się z przedstawienia, choć w sposób fragmentaryczny, układając z zaprezentowanych sytuacji i słów obraz pełniejszy.
Prócz wspomnianych wcześniej postaci w spektaklu spotkamy również Babińskiego (Andrzej Skowron), prezentującego nam swoje największe odkrycie w postaci odruchu Babińskiego. Jego nazwisko wydaje się tym bardziej znaczące, jeśli weźmiemy pod uwagę szpital jego imienia znajdujący się w Krakowie. Warto wspomnieć, że Babiński współpracował z Charcotem. Drogi bohaterów łączą się więc, a sprawiło to życie. Zaprezentowani mężczyźni stanowią jednak pewnego rodzaju tło, dla historii kobiet. Nieszczęśliwych, niespełnionych, pięknych, pełnych pasji, spalających się w uczuciu i poszukiwaniu sensu. Na swojej drodze spotykają mężczyzn, którzy w sposób znaczący kształtują ich rzeczywistość.
„Czas połowicznego rozpadu” premierowo prezentowany na deskach Teatru Odwróconego, to kolaż wydarzeń i odczuć. Widz zostaje na nieco ponad godzinę wciągnięty w odmęty świata pozbawionego standardowej konstrukcji, śmiało kroczącego na granicy snu i jawy. Do swojego świata zapraszają nas trzy wyjątkowe kobiety, a zaprezentowane historie są pokroju tych, o których raczej nie mówi się głośno. Wszystkich lubujących się w opowieściach o niekoniecznie dobrym zakończeniu, szaleństwie i mnóstwie tropów, zachęcam do zmierzenia się z tym spektaklem.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: „Czas połowicznego rozpadu”
Teatr: Teatr Odwrócony
Reżyseria: Maja Luxenberg
Grają: Helena Osak, Michał Kitliński, Diana Jędrzejewska, Ryszard Łukowski, Sandra Guzowska, Andrzej Skowron
Kostiumy: Hanka Podraza
Muzyka: Aleksander
Projekcje: Dawid Kozłowski
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Odwróconego