Film dokumentalny to niezwykła forma sztuki w której postaci prezentują siebie, czyli odgrywają najtrudniejszą i najciekawszą rolę. Tak było także podczas kolejnej retrospektywy Marcela Łozińskiego, prezentującej historie uczniów podzielonych narodowością i polityką PRL
„Siedmiu Żydów z mojej klasy” to relacja spotkania klasowego w jednej z warszawskich szkół. Dawni znajomi mają okazje poznać swoje historie, które kształtowały się w ten a nie inny sposób nie koniecznie z ich woli. Główny rdzeń historii to tematyka żydostwa niektórych z uczniów i powiązane z tym decyzje życiowe. W wyniku nasilenia walk partyjnych i związanego z tym wykorzystania nastrojów antysemickich do obalenia konkurentów, rok 1968 staje się głównym punktem na osi czasu wszystkich opowiadających.
Nie każdy z tych którzy wtedy wyjechali czuł moralny i narodowościowy obowiązek opuszczenia kraju jawnie niesprzyjającego obecności Żydów. Nie każdy z nich czuł się Żydem, nie każdy o swoim pochodzeniu wiedział! Tak niezwykle tragiczny jest los osoby, która z niezrozumiałych dla siebie przyczyn otrzymuje nowa tożsamość i musi, decyzją swoją, władzy lub rodziny, opuścić kraj.
Podczas słuchania ich relacji trudno było mi uwierzyć, że to są te osoby które opuszczały nasz kraj. To właśnie Ci Żydzi, nie mówiący z akcentem, opowiadający o Polsce niezwykle ciepło, tak bardzo nieprzystający do mojego wyobrażenia. Z pewnością warto było się skonfrontować z własnymi schematami.
W drugiej połowie filmu obserwujemy niezwykle żywą dyskusję na temat tożsamości. Kim ja jestem? Czy mogę sam siebie określić jako Polaka czy tylko do momentu, aż inny Polak tego nie potwierdzi? Czy muszę czuć się Żydem? Te niezwykłe pytania przynosiły różnorodne odpowiedzi – od jedynie „polskiego sentymentu” po pełną tożsamość Polaka na obczyźnie. Tym samym po raz kolejny trudno nam będzie jednoznacznie zakwalifikować nie tyle ich historię, co całość społeczności żydowskiej jako jednoznacznie odległej od Polski.
Marcel Łoziński jak zwykle nie zawodzi. Naprawdę trudno ocenić w którym momencie mogła mieć miejsce jego reżyseria. Akcja filmu jest niezwykle spójna i sprawia wrażenie ciągłej rozmowy, całkowicie niesterowanej. Być może na tym polega geniusz Łozińskiego i magia sztuki dokumentu. Jedno jest pewne – Krakowski Festiwal Filmowy jest wydarzeniem pełnym niezwykłych historii.
Autor recenzji: Patryk Nalepka