Żywiołowa muzyka, najsłynniejsi muzycy folkowi z Europy Wschodniej, zachwycająca przyroda Sądecczyzny i niesamowity klimat festiwalu – to cechy charakterystyczne Pannonicy. Do tego mnóstwo atrakcji w postaci warsztatów, zajęć dla dzieci, pokazów filmowych, górskich wycieczek czy niby prozaicznego, ale jakże relaksującego, wypoczynku nad wodami Popradu.
Już po raz czwarty, we wsi Barcice pod Starym Sączem, odbył się Pannonica Folk Festival. Z dala od miasta, „w szczerym polu”, nad rzeką, wśród sądeckiej przyrody festiwalowi goście mogli poczuć ducha Bałkanów i Panonii (dawna prowincja rzymska, dziś obejmująca tereny zachodnich Węgier, wschodniej Austrii, północnej Chorwacji, Słowenii oraz północno-zachodniej Serbii. W botanice „element pannoński” oznacza rośliny typowe dla stepów czarnomorskich oraz puszty węgierskiej[1]). Spanie w namiotach, smakowanie regionalnych produktów i gruzińskiego wina oraz liczne gry i zabawy sprzyjały budowaniu wspólnoty i tworzeniu niezwykłego festiwalowego klimatu, gdzie ramię w ramię tańczyli i bawili się ludzie starsi i małe dzieci, mieszkańcy Barcic i okolic oraz goście z kraju i zagranicy, bowiem Pannonica to miejsce przyjazne dla każdego.
Najważniejsza jest tu jednak muzyka – niezwykle żywiołowa i radosna, niepozostawiająca nikogo obojętnym. Ostatniego dnia festiwalu, w sobotę 27 sierpnia, już od 17:30 na scenie odbywały się koncerty. Swoją pasją zarażali muzycy z Polski i zagranicy. Muzyczny wieczór otworzył bardzo oryginalny Balkanscream – polski zespół, który w swych utworach łączy hip-hop i muzykę bałkańską wzbogaconą o orientalne i elektroniczne brzmienia. Te oryginalne dźwięki, inspirowane muzyką z Bułgarii, Serbii, Macedonii i całej południowo-wschodniej ściany pozwoliły przenieść się w inny wymiar.
Jako drugi wystąpił zespół Terne Chave z Czech. Porywające romskie dźwięki mieszały się tu z muzyką latynoską, jazzem, rock’n’rollem (lub raczej rom’n’rollem), a wszystko to okraszone tradycyjnymi cygańskimi śpiewami.
Wraz z zapadającym zmierzchem, publika ożywiała się coraz bardziej, pobudzana energetyzującą muzyką płynącą ze sceny. Prawdziwy wulkan energii wybuchł i porwał wszystkich do zabawy podczas koncertu Dikandy. Polski zespół wystąpił na Pannonice na specjalne życzenie publiczności. Nikt bowiem nie jest w stanie zarazić energią i radością muzyki tak jak charyzmatyczna założycielka zespołu, akordeonistka i śpiewaczka, Anna Witczak – „ogień nie kobieta”. Dikanda zaprezentowała utwory znane oraz te z nowej płyty, wszystkie witane przez publiczność z jednakowym entuzjazmem.
Zwieńczeniem koncertu był występ Mahala Rai Banda – jednego z najsłynniejszych zespołów z Rumunii. Ich muzyka to fuzja rumuńskich tradycji muzycznych, orientu, katalońskiej rumby, reggae i manele – idealne połączenie do zabawy w blasku gwiazd i księżyca, które nie zawiodło i tym razem i rozgrzało festiwalową publiczność.
Gorące rytmy rozbrzmiewały do późnych godzin nocnych, jednak ta noc nie zakończyła się wraz z zejściem muzyków ze sceny. Po koncercie publiczność bawiła się dalej w takt muzyki puszczanej przez DJ- a podczas zielonej nocy, czyli tańców w stodole do białego rana.
Pannonica to prawdziwy kocioł polsko-bałkański. Jedyny w swoim rodzaju, którego ducha ciężko oddać słowami. Tam trzeba być i chłonąć tę niepowtarzalną atmosferę. Najbliższa szansa już za rok, jak zwykle w Barcicach!
[1] http://pannonica.pl/o-festiwalu/
Aleksandra Cabaj