W niedzielny mroźny wieczór 13go listopada na małej scenie klubu Forty Kleparz wystąpił Piotr Zioła. Młody wokalista zagrał swój pierwszy w karierze koncert w Krakowie, gromadząc publiczność rozentuzjazmowanych fanów, chcących ogrzać się jego muzyką w tą zimną niedzielę.
Na wstępie poddany euforycznym zapowiedziom, nie zawiódł naszych oczekiwań i zagrał koncert godny prawdziwej gwiazdy. Zioła- fan muzyki analogowej i płyt winylowych, zaprezentował się przed widzami w spodniach w kratę i skórzanej kurtce. Zadziorny look dopełniła blond fryzura zaczesana w tył, wdzięcznie pasująca nie tylko rockmenowi, ale niepozornemu chłopcu, którego zdradzały ciemne i tajemnicze oczy. Mogłoby się wydawać, że ten niepozorny młodzieniec, obdzielający dziewczęta skromnym uśmiechem to tylko jeden z wielu zwyczajnych dzieciaków. Czary zaczynają jednak działać, a cała magia ujawnia się kiedy podnosi do ust prostokątny mikrofon.
Zanim z tłumu wyłoniła się gwiazda wieczoru, na małej scenie zaprezentował się jeden z laureatów tegorocznego Hej Festu- grupa Sayes. Równie młody zespół zagrał utwory ze swojej debiutanckiej płyty, korzystając z dobrodziejstwa dźwięków gitary elektrycznej, akustycznej, basowej oraz perkusji. Dzierżąc w dłoni smyczek, wokalista zaintrygował na podobieństwo do stylu grania prezentowanego przez jednego z moich ulubionych artystów- Jón Þór Birgissona. Ciekawa introdukcja i kolejno rytmiczne piosenki przyciągnęły uwagę powoli napływających do klubu tłumów.
Po godzinie 20tej i szybkiemu przearanżowaniu sceny, przez barierki przeskoczył Piotr Zioła i rozpoczął świetne widowisko. Krzyki fanek i wspólne, chóralne śpiewanie towarzyszyło mu w trakcie każdego wykonywanego utworu. Artysta zaprezentował w całości swoją pierwszą płytę „Revolving Door”, utrzymaną w rock’n’rollowym klimacie. Świetnie sprawdziły się single „Podobny” oraz „W ciemno”, o których ponowne wykonanie proszono przed bisami. Zioła rozkołysał całą publiczność, kilkukrotnie wspominając, iż chciałby podnieść temperaturę tej listopadowej nocy. Moim zdaniem jak najbardziej udanie. Występ przebiegł naturalnie, co najważniejsze, w stuprocentach autentycznie i identycznie do materiału nagranego w studiu. Artysta może poszczycić się ogromnym talentem i kunsztem, który mimo jego młodego wieku przewyższa wiele gwiazdek współczesnej polskiej estrady.
Mimo że w związku z liczbą zakupionych biletów koncert nie odbył się na głównej sali, tłok, niski sufit i bliskość z wykonawcami stworzyła prawdziwie magiczne i kameralne widowisko. każdy mógł poczuć bliskość z artystą i poznanie go nie tylko jako wynoszonego na piedestał muzyka, ale równego gościa, który po koncercie z chęcią wyszedł do fanów na pogawędki i podpisanie płyty. Mam ogromną nadzieję, że podczas koncertu promującego drugi album Piotrka, sala klubowa będzie jednak pękać w szwach.