Komiksy Marvela to źródło niewyczerpanej inspiracji dla kinematografii. Tym razem swoje pięć minut otrzymał „Doktor Strange”.
Chirurg Stephen Strange (Benedict Cumberbatch) słynie ze swoich umiejętności oraz arogancji. Trudno określić co jest większe – jego zdolności czy ego. Życie układa mu się prawie perfekcyjnie, aż do momentu w którym ulega wypadkowi samochodowemu po którym traci dawną sprawność w rękach i nie jest już dłużej w stanie operować. Po tym, jak wyczerpał wszelkie możliwości medycyny konwencjonalnej postanawia udać się do Nepalu, by tam szukać ratunku w samotni Kamar-Taj. Tego co tam znajdzie raczej się nie spodziewał, a zamiast szybkiej pomocy otrzyma naukę pokory i magiczne moce, mieszając się przy okazji w odwieczną walkę pomiędzy dobrem i złem.
Świeżo upieczony adept sztuk magicznych odwiedza między innymi Nowy Jork i Hongkong, oba te miasta prezentują się wspaniale. Wrażenie robią zarówno wybuchy, rozpad i cofanie efektów zniszczenia, jak i zmiana położenia budynków. Sam Strange to postać interesująca, która jak możemy się domyślić, przejdzie na przestrzeni filmu przemianę. Swoim zachowaniem i poczuciem humoru przypominał mi niekiedy Iron Mana. Towarzysząca mu Rachel McAdams radzi sobie całkiem zgrabnie, jako współpracowniczka i kochanka Strange’a. Główny czarny charakter – Kaecilius – nie jest szczególnie złożoną postacią i momentami możemy mieć wrażenie, że istnieje on przede wszystkim, jako konieczność przeciwwagi dla dobrego. Z drugiej strony, nie jest to na pewno najgorszy z łotrów, które mogliśmy widzieć w tym uniwersum. Na uwagę zasługuje również postać wykreowana przez Tildę Swinton, obok Strange’a jest ona najciekawszą postacią, przede wszystkim dlatego, że motywy jej działania nie są dla nas do końca jasne.
„Doktor Strange” to doskonała propozycja nie tylko dla tych, którzy po uszy siedzą w marvelowskim świecie, doskonale bawić mogą się na nim również, ci którzy nigdy nie mieli do czynienia z filmami o superbohaterach. Jasne, że fabułą nie należy do najbardziej zawiłych, a koniec historii możemy z łatwością przewidzieć, ale nie umniejsza to frajdy z oglądania. Podany w otoczce marvelowskiego humoru „Doktor Strange” to świetna odskocznia od doskonale znanych nam już bohaterów.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: „Doktor Strange”
Scenariusz: Jon SpaihtsC. Robert CargillScott Derrickson
Reżyseria: Scott Derrickson
Data premiery: 26 października 2016 (Polska) 20 października 2016 (świat)
Obejrzane dzięki uprzejmości: Cinema City