Co kształtuje gusta współczesnego człowieka? – telewizja, odpowie Tommy Schimmy Shine ustami Tomasza Schimscheinera. I zapewne niewiele się pomyli, biorąc pod uwagę fakt, że dla wielu Polaków ta forma rozrywki jest jedną z najchętniej wybieranych.
W podróż po to, by zobaczyć prawdziwy świat wybierało się dawniej niewielu. Dokonywał tego tylko ten, kto miał wystarczająco dużo odwagi. Po powrocie opowiadał pozostałym o swoich doświadczeniach. Dzisiaj odwaga nie jest konieczna, wystarczy włączyć telewizor, by zobaczyć, jak wygląda świat, jednak czy to jeszcze świat prawdziwy? A może nie mający nic wspólnego z rzeczywistością? Co gorsza, trudno powiedzieć dlaczego z odbicia stał się on jedynie nieudolną kopią. Zaprezentowana w telewizji forma życia, to jedno wielkie show, któremu przewodzą celebryci pokroju Krzysztofa Ibisza czy Frytki.
Diagnoza przedstawiona przez kreślącego krytyczną wizję współczesnego świata bohatera, nie pozostawia złudzeń, że świat, który widzimy w telewizji to kreacja i to w dodatku daleka od ideału. Nie jest ona nawet tworzona przez prawdziwych ludzi, a ich wypchane kukły – oto sekret dobrego wyglądu wielu gwiazd. Sam bohater, choć ma świadomość tego wszystkiego, jest na tyle plastyczny, że może być każdym, swojej metamorfozy dokonuje w zależności od potrzeb. Dla sławy jest zdolny wyrzec się nawet nazwiska. Wszystko po to by wejść na szczyt, albo przynajmniej znaleźć się nieco wyżej w tej drabinie.
Telewizja przyjmie wszystko i wszystko sprzeda, znajdzie się tutaj nawet miejsce dla wyznającej swoje intymne doświadczenia kobiety. W tym świecie jesteś niczym więcej, jak towarem. Jeśli wydaje ci się, że to do Ciebie należy ostatnie słowo, to już wpadłeś w pułapkę. To oni ciebie kontrolują, a ty jeśli pragniesz sławy musisz zrobić wszystko by o tobie nie zapomniano. Przy czym niekoniecznie musisz posiadać talent, by trafić na usta wszystkich.
Tak skonstruowany świat Tomasz Schimscheiner kreśli przy użyciu luźnej formy stand-up comedy ze sporą liczbą przekleństw, pewną dozą nagości oraz piosenek, dobitnie podkreślającymi, jak wygląda telewizyjna rzeczywistość. Czy w zalewie cudzych myśli, istnieje jeszcze choć cień szansy na to, że uda nam się pomyśleć choć jedną, swoją i nieskażoną myśl? Aktor nie oszczędza również i siebie, bawiąc się swoim wizerunkiem i tak zacierając granice pomiędzy poszczególnymi bohaterami, że trudno określić kim tak naprawdę w danej chwili jest. Czy to on, a może kreacja? Tommy Schimmy Shine jest każdym i nikim. Mężczyźnie towarzyszy rudowłosa piękność – Martyna Bazychowska, która kusi swym powabem. Spektakl w reżyserii Sławomira Chwatowskiego doskonale pasuje do współczesnych realiów, odbijając je w krzywym, ale pełnym trafnych spostrzeżeń, zwierciadle.
Autor recenzji: Monika Matura
Autor: Sławomir Chwastowski
Reżyseria: Sławomir Chwastowski
Obsada: Tomasz Schimscheiner, Martyna Bazychowska