Ostatnia rodzina Jana Matuszyńskiego to historia smutna i zaskakująco zwykła. Smutna, ponieważ pełno w nim samotności i cierpienia. Zwykła, bo nawet autorzy najlepszych dzieł sztuki, poza płótnem pozostają zwykłymi ludźmi mieszkającymi w bloku.
Zdzisław Beksiński – wzięty malarz– przeprowadza się wraz ze swoją rodziną do stolicy. Zmiana miejsca zamieszkania miała ułatwić współpracę artysty z Galeriami. W innym bloku, znajdującym się na tym samym osiedlu mieszka jego syn, Tomasz Beksiński. Młody człowiek od pierwszego ujęcia przykuwa uwagę. Jest rozchwiany emocjonalnie, agresywny wobec rodziny i zamknięty w swoim muzyczno-filmowym świecie.
Dlaczego „Ostatnia rodzina”? Po pierwsze, to sztuka stoi w hierarchii wartości na najwyższym miejscu. Malarstwu podporządkowuje się resztę życia każdego z członków rodziny. Poznajemy artystę jako niezwykle wrażliwego człowieka, który miewa blokady twórcze i potrzebuje odpowiedniego nastroju, aby powrócić do działania. Pomaga mu muzyka, specjalnie przygotowywana przez Tomka.
Obrazy Beksińskiego wstrząsają swym mrocznym charakterem. Ukazują przerażające twory, które biją swym strasznym pięknem. Gdy pomyśli się o warunkach powstawania poszczególnego dzieła, zdaje się to być nieprawdopodobne. Zdzisław Beksiński tworzy obrazy w zaciszu mieszkania, uwielbia popijać colę do obiadu i nie przeszkadza to w byciu pożądanym na całym świecie artystą.
Dla tych, którzy znają historię Beksińskiego nie dziwi fakt, że historię nazwałam smutną. Kończy się cierpieniem w samotności. W filmie jednak nie brakuje poczucia humoru. Zakłady, kto wcześniej umrze, albo kamerowanie zmarłej matki nowym gadżetem-kamerą zdaje się być niestosowne, a z drugiej strony szalenie zabawne.
Wątek relacji ojciec-syn ukazuje jak dwoje członków rodziny potrafi być całkowicie różna. Tomasz Beksiński w przywołanym wywiadzie u Jagielskiego stwierdza, że ojciec jest inny niż on. I być może ta różnica wynika z tego, że on wychowywał się na obrazach ojca – stąd w nim tyle mroku. Nie oznacza to jednak, że nie potrafią się zaakceptować. Brak w filmie ojcowskiej miłości, nie oznacza, że jej nie ma. Co prawda, ich relacja zdaje się być podtrzymywana przez matkę, nieustannie zamartwiającą się o jedynaka.
Kto jeszcze nie widział, niech koniecznie to nadrobi. To ważny i naprawdę dobry film.
Autor recenzji: Anna Haza
Tytuł: „Ostatnia rodzina”
Scenariusz: Robert Bolesto
Reżyseria: Jan P. Matuszyński
Data premiery: 30 września 2016 (Polska) 4 sierpnia 2016 (świat)
Obejrzane dzięki uprzejmości:Kino Kijów