Jakub Żulczyk debiutując w 2006 roku książką „Zrób mi jakąś krzywdę… czyli wszystkie gry video są o miłości” zaskoczył nawet najzatwardzialszych krytyków. Była to powieść intrygująca nie tylko ze względu na niezły styl, dobrze i lekko zresztą przyswajalny przez czytelnika, ale też, a może przede wszystkim, nietuzinkową historię 25-letniego studenta prawa zakochanego w małolacie uzależnionej od gier video. Romans ten przypomina gry konsolowe w których pokonywanie trudności to nic innego, jak przeskakiwanie na następny level, a więc zdobywanie kolejnych względów adorowanej osoby. Po takim literackim starcie postawił sobie Żulczyk poprzeczkę dość wysoko i choć pewnie nie wszystkich jego twórczość zachwyca, jak dla mnie każda jego powieść świadczy o opanowaniu niezwykłych umiejętności poruszania się po świecie swoich mrocznych fantasmagorii.
„Ślepnąc od świateł” to powieść wielowymiarowa – z jednej strony można nazwać ją sensacyjną powieścią o gangsterze, z drugiej zaś Żulczyk daje do zrozumienia, że jest bardziej uniwersalna niż możemy przypuszczać, zawiera bowiem diagnozę społeczeństwa i sugeruje w jakim kierunku zmierza dzisiejszy świat. Mówi o narkotykach, które dają życie i je odbierają oraz pieniądzach, dla których zdobycia jest się w stanie zrobić wszystko i też wszystko stracić. A historia ta opisana jest na tle nocnej Warszawy, która, choć powierzchownie wydaje się być jedynie dobrze odzwierciedlającym temat, mrocznym dodatkiem, tak naprawdę wpływa na fabułę w równym stopniu co główny bohater.
Jacek nie ma nazwiska, a raczej, ma ich parę, podobnie jak mieszkań, które zawsze wynajmuje podając się za kogoś innego. To daje mu złudzenie nieistnienia, tak potrzebne w fachu, którym się zajmuje. Chce być jak najmniej widoczny, nie rzucać się w oczy, jak pozostali jego koledzy. Swoją pracę traktuje bardzo profesjonalnie, dla niej praktycznie rezygnuje z jakiegokolwiek życia osobistego. Chłodno kalkuluje, że nie ma w nim miejsca nie tylko na rodzinę, ale też na żadnego przyjaciela, żadną bratnią duszę, której mógłby zwierzyć się z problemów czy nawet zwyczajnie porozmawiać. Nikomu przecież nie można ufać. I jak wynika z powieści, bohater ma rację. Ufać nie można, a chwil słabości należy wystrzegać się jak ognia. Jacek się o tym przekonał i gorzko tego pożałował. Ale zanim do tego doszło prowadził życie zaplanowane co do minuty i dokładnie trzymał się swojego harmonogramu. Co więcej, nie borykał się jak większość dilerów z uzależnieniami – nie ciągnęło go ani do alkoholu ani, jak mogłoby się wydawać, do narkotyków. Nie posiadał nawet komputera, a do nawiązywania znajomości z płcią przeciwną podchodził bardzo ostrożnie. Praktycznie nie utrzymywał relacji z nikim prócz Paziny. I to właśnie różniło go od innych dystrybutorów „proszkowej śmierci”. Jacek był świadomy jednego – miłość w jego przypadku nie wchodzi w grę. Ona jest największym zagrożeniem dla uporządkowanego rozumu, wpływa destrukcyjnie na nasz organizm, sprawia, że nie potrafimy myśleć logicznie, a przecież to jest najważniejsza dewiza dilera – logika i oczy szeroko otwarte.
Z tym wiązała się jedyna słabość Jacka. Była nią Beata, kobieta z którą swego czasu się spotykał i przez którą całe jego poukładane życie rozpadło się na kawałki. Jeden jedyny raz pozwolił sobie ulec pokusie. I właśnie przez ten jeden raz miał później wielkie problemy.
Żulczyk pokazuje nam brudny świat w którym nie można liczyć na nikogo. Świat w którym ludźmi rządzą dragi. Bo przecież ćpa każdy, począwszy od sławnych ludzi mediów, polityków, wykładowców uniwersytetów, a skończywszy na handlarzach i studentach. Opis społeczeństwa polskiego zajmuje dużą część powieści. Oczami Jacka obserwujemy jak bogata młodzież kończy zajęcia na swoich uniwersytetach, a wieczorami biega od jednego do drugiego lokalu, z przerwami jedynie na wciągnięcie dobrego towaru. Akcja toczy się w nocy, po zmroku zaczyna się drugie życie Warszawy w którym nie każdy może uczestniczyć. Przyzwolenie do tego narkotycznego ferworu mają tylko osoby z wypchanymi kasą kieszeniami. Jednak i ci, jeśli nie mają umiaru, źle kończą.
„Ślepnąc od świateł” to książka o tym, że światem rządzą pieniądze i siła – zarówno fizyczna jak i psychiczna. W świecie opisanym przez Żulczyka nie ma miejsca na jakiekolwiek uczucia, są one oznaką słabości, dlatego należy chować je w najgłębszych zakamarkach swojej podświadomości.
Główny bohater stara się nie popadać w skrajności, nie zamierza być tacy jak inni dilerzy, ale też musi mieć się na baczności, żeby nie stracić wszystkiego, na co tyle pracował. Pytanie tylko, czy rzeczywiście mu się udaje? Czy dążąc do bogactwa za tak wielką cenę, za cenę wyzbycia się uczuć, prawa do miłości, nie staje się taki jak wszyscy? Przecież zrezygnował ze swoich artystycznych marzeń, z wrażliwego chłopca zmienił się w twardego i beznamiętnie patrzącego na świat mężczyznę. Przestał nawet utrzymywać kontakty ze swoją rodziną, niegdyś tak ważną. Po co to wszystko? Jacek odpowiada sobie na to pytanie. Z jego punktu widzenia jest to troska o najbliższych – w końcu wszyscy, którzy mają z nim jakąś styczność narażeni są na niebezpieczeństwo. To z miłości rezygnuje z kontaktów z rodzicami i siostrą. Podobnie myśli o kobiecie – przecież jego życie w każdej chwili może dobiec końca, mogą go złapać, dotrzeć do ukochanych ludzi i również ich pozbawić życia. Logiczne to jego myślenie, ale przecież nie da się tak żyć. I Jacek wie, że w końcu przyjdzie dzień w którym jego poukładany świat legnie w gruzach.
Żulczyk widzi świat w mrocznych barwach i w taki też sposób go opisuje. Mówi, że wszyscy jesteśmy źli, że każdemu z nas zależy na statusie społecznym i bogactwie. Krytykuje prawie każdą grupę zawodową, nie ma wyjątków. Po lekturze czujemy się przygnębieni takim obrazem rzeczywistości i pytamy – czy naprawdę tak wygląda świat w którym żyję? Ile jest prawdy w tym co napisał Żulczyk? I choć do ust cisną się słowa – Żulczyk, przegiąłeś! nie jest aż tak źle! – po chwili zastanowienia dochodzimy do wniosku, że nie nam oceniać stan współczesnej nocnej Warszawy. W końcu nie bierzemy udziału w mrocznych przygodach tego miasta i może, tak jak inni nieświadomi i naiwni ludzie, wydaje nam się, że jakieś wartości na tym świecie jeszcze są. Czy to tylko złudzenie?
Autor recenzji: Diana Kaczor
Tytuł: Ślepnąc od świateł
Autor: Jakub Żulczyk
Wydawnictwo: Świat Książki
Data premiery: 22 października 2014