Dziś wieczorem obejrzę przedstawienie o dziecięcych uchodźcach, obliczone na wywołanie kaca moralnego wobec kryzysu emigracyjnego w Europie – z taką, mniej więcej, myślą wsiadłem do tramwaju, by odbyć jakże długa podróż do Łaźni Nowej. Miałem zobaczyć nową pozycję repertuarową Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy (w koprodukcji z Teatrem Narodowym w Skopje), który „Przerwaną Odyseję” przywiózł aż do Krakowa. Spektakl się odbył, oglądałem uważnie i, choć uchodźcy byli, to zaserwowano mi dużo więcej, niż czułostkową historię o wojnie i krzywdzie. I całe szczęście.
Scena nowohuckiego teatru pozwala na wiele. Tym razem zaaranżowano na niej coś, co miało dać symboliczny wyraz budynkom (proste ławki, drewniana ściana z wielką blaszaną bramą), które ukazać się mogły oczom macedońskich dzieci. Dzieciom właśnie, ponieważ w fali powojennej emigracji, która w szczytowym okresie liczyła ponad 13 tys. osób (z samych krajów bałkańskich), były w przeważającej większości dzieci i młodzież. Ich exodus został spowodowany trwającym po II wojnie światowej konfliktem na terenach dzisiejszej Grecji oraz Macedonii. Stronami byli prawicowi lojaliści oraz komunistyczni partyzanci (głównie słowiańscy Macedończycy), wspierani przez ZSRR. Szalę zwycięstwa, na korzyść Greków, przechyliło zaangażowanie USA i Wlk. Brytanii. Przez Jugosławię przelała się prawdziwa fala „ukradzionych” (jak twierdzili alianci) dzieci, wysyłanych później do krajów „bratniego bloku demokracji ludowej”, czyli między innymi do Polski Ludowej. Traumę tych najbardziej niewinnych ofiar wojny spotęgował fakt, że relokowane zostały na tzw. ziemie odzyskane, czyli tereny Górnego Śląska i Pomorza Zachodniego. Obca ziemia, doszczętnie zrujnowane wojną państwo, inna kultura, klimat, kuchnia i zwyczaje. Tylko ich język, tak podobny do ojczystego. Przedstawienie składało się z dwóch części.
Pierwsza z nich, nieco przewrotnie, proponowała widzom optykę ludzi dorosłych, zaangażowanych w sprawę dzieci i występowali w niej aktorzy z legnickiego teatru. Wśród wychowawców, nauczycieli, dyrektora placówki, „greckich towarzyszy” (którzy dbali o komunistyczną indoktrynacje podopiecznych), a nawet ogrodnika znalazł się jednak jeden macedoński chłopiec, Spiro, którego zachowanie ilustrowało symbolicznie kondycję wszystkich dzieci. Za pozostałych uciekinierów, nota bene, częstokroć służyła sama widownia, do której w scenie nauki języka polskiego zwracała się postać nauczycielki.
Grono pedagogiczne, składające się z dwóch kobiet, okazało się być w rękach twórców przedstawienia doskonałym narzędziem do sproblematyzowania i odbrązowienia samego aktu pomocy, jakiej udzieliła Polska Ludowa bałkańskim dzieciom (byli tam i Macedończycy, Grecy, a nawet Wołosi, o czym zaraz). W kraju panowała bieda, często nawet głód, co nie mogło pozostać bez komentarza wobec samych gospodarzy, przyjmujących na siebie dodatkowy ciężar. Pouczające było śledzenie dyskusji, gdy zachodziła przemiana w polskich nauczycielkach, poruszonych stanem i sytuacją dzieci przekonały się do nich i mimo wielu przeciwności nawiązały z nimi relacje emocjonalne. Tych trudności było jednak wiele. Bariera językowa, trudności w adaptacji oraz szeroko omawiany konflikt wewnętrzny, wydawałoby się tak homogenicznej (ponoć bieda cementuje), grupy. Poruszano kwestie przymusowego hellenizowania dzieci macedońskich i inne kości niezgody, różniące tych dawnych sąsiadów, Polacy nie rozumieli ich wagi, jednak dla uchodźców były one żywotnymi problemami. Pokazywało to jak bardzo ideologie, światopogląd oraz systemy wartości potrafią wytyczyć trwałe podziały wśród ludzi, którzy w danym momencie znaleźli się w dokładnie takiej samej, nieciekawej przecież, sytuacji. Widmo owego podziału wisiało nad całym przedstawieniem, nie tylko nad pierwszą jego częścią. To pozwoliło mi stwierdzić, że nie obcowałem z prostym, publicystycznym młotem, który miałby kruszyć beton zatwardziałych serc ludzi oponujących przed wpuszczaniem do Polski uchodźców z Bliskiego Wschodu, tylko opowieść o ludziach, ich problemach i ranach, które na dodatek przyszło im przepracowywać w obliczu „obcych”.
Druga część utrzymana była w atmosferze spotkania po latach, a obserwowaliśmy tutaj artystów z Teatru Narodowego w Skopje. Dzieci zdążyły dorosnąć, by opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Ich relacje były wydawały się być w zgodzie z tym, że ich obraz zamazuje mgła upływającego czasu (brakuje mi pewności, ponieważ sami unikali kategorycznych sadów). Jednak emocje pozostały wciąż żywe, targały one nimi tak bardzo, że postanowili przeprowadzić rodzaj sądu na swoich byłych polskich opiekunach. Rachunek krzywd był długi, często groteskowy i przepełniony błahostkami, ale obserwowanie tej przedziwnej Temidy uzmysławiało, że wdzięczność nie przychodzi z automatu, ot tak, bo nas przyjęto i nakarmiono.
Celowo pomijam opis gry aktorskiej, o której mógłbym mówić tylko zestawiając dwie grupy – polską i macedońską. Goście z Bałkanów wyróżniali się na tle Legniczan zgranym kolektywem i żywą energią, którą dało się odczuć ze sceny. Jednak mogło być to spowodowane odgrywaniem ról, mimo wszystko, dzieci. Poprzez odżegnanie się od oceny jakości wykonawstwa, chciałbym zwrócić uwagę na całe przedstawienie, które w mojej ocenie wyczerpuje wiele znamion tzw. teatru faktu. Słowa potęgowały obrazy z prawdziwych kronik filmowych, warstwa dramaturgiczna zawierała bardzo wiele cytatów ze wspomnień i relacji świadków tej historii. Wszystko to, w połączeniu z tradycyjną muzyką graną na żywo przez macedońskich muzyków, pozwoliło przygotować spójny, dobrze przygotowany i nienachalny przyczynek do szerszej dyskusji nad tym wydarzeniem, trudem i potrzebą pomagania, małymi ofiarami wielkiej historii oraz potrzebą ciągłego przypominania, że istnieje zawsze więcej niż jeden punkt widzenia.
Autor recenzji: Jarek Kuśmierski.
Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy
„Przerwana Odyseja”
Reżyseria: Jacek Głomb
Scenariusz: Robert Urbański
Obsada: Katarzyna Dworak, Paweł Wolak, Zuza Motorniuk, Magda Skiba, Rafał Cieluch, Małgorzata Urbańska, Bogdan Grzeszczak, Gabriela Fabian, Anita Poddębniak, Bartosz Bulanda, Robert Gulaczyk Mateusz Krzyk, Paweł Palcat,
Vlado Jovanovski, Tome Vitanov, Snezana Konevska Rusi, Sashka Kostovska, Sofia Nasevska- Trifunovska, Biljana Jovanovska, Borche Nachev, Trajche Gjorgiev
Scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda
Muzyka: Goran Trajkoski
Muzycy: Sashko Temelkovski, Petar Hristov, Slavco Kocev, Petar Smilev
Ruch sceniczny: Aleksandra Koczowska – Naczewa
Premiery: 17 września 2016 r. w Skopje i 18 listopada 2016 r. w Legnicy
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie.