Jedną z metod na przetrwanie jesieni bywa ciepły koc i kubek herbaty – jeśli jednak nie chcemy zahibernować się w zaciszu domowym, warto poddać się terapii teatrem, najlepiej dobrym. Niezawodną propozycją jest zdecydowanie sztuka pt. „Kiedy kota nie ma…”, która jest dowodem na to, że na teatr jest zawsze dobra pora – i choć na aurę za oknem nie ma wpływu, to na nasz nastrój owszem.
Któż jest tytułowym Kotem? Kot, a właściwie Kotki to dwie dojrzałe już wiekiem i doświadczeniem małżeńskim Mildred i Ethel (w tych rolach Katarzyna Skrzynecka i Maja Barełkowska). To ich nieobecność wykorzystują współmałżonkowie George i Humphrey (Jacek Lenartowicz oraz Wojciech Wysocki) testując granice własnej wierności w towarzystwie pięknych i młodych kobiet. Wszystko bawi tym bardziej, że obydwie pary to całkowite kontrasty! Scena jest zatem festiwalem osobowości: zmanieryzowana damulka, energiczna kobieta po przejściach, wiecznie chętny igraszek amant oraz życiowy fajtłapa. Brzmi jak mieszanka wybuchowa? Perypetie związkowe, jakie oglądamy, okraszone są zazdrościami, niedomówieniami i intrygami z najwyższej półki znanych mi komedii typu farsa. Atak śmiechu przeplatany jest współczuciem (takim symbolicznym, np. wobec samobójczej próby przy pomocy mrożonego łososia…). Nie zdradzając szczegółów: myszy harcują, widzowie się śmieją – cel osiągnięty.
Scenariusz pochodzący z lat 60. to tekst autorstwa Johnnie Mortimer Brian Cooke jest na tyle uniwersalny, że absolutnie nie zestarzał się i nie stracił na wartości. Błyskotliwie napisane dialogi (tutaj brawa za przekład na język polski!) nadają dynamicznego tempa akcji, a ich ironiczny i dwuznaczny potencjał jest w pełni wykorzystany. Swobodny język, sielska scenografia (choć stylizowana na poziom angielskiej klasy średniej, to jednak nie obca) budują w nas poczucie, że historia rozgrywa się u sąsiadów, a my podglądamy scenkę przez dziurkę od klucza…
Ukłony za profesjonalizm aktorów, który przy rekordowej ilości granych spektakli (Teatr Capitol objazdowo odwiedza większość większych miast polskich) nie słabnie. Przeplatany skład ekipy sprawia, że chcąc wybrać się na spektakl ponownie (co sama uczyniłam z ciekawości), mamy bardzo niewielkie szanse na zobaczenie widzianej wcześniej obsady. Mnie urzekł fakt, że znane (głównie z telewizji) nazwiska naprawdę nie zawodzą w teatralnym gmachu. Gimnastyka na scenie i niełatwe partie wokalne to sprawdzian umiejętności, które deski sceniczne szybko weryfikują – w tym przypadku z pozytywnym wynikiem.
Autor recenzji: Małgorzata Świerad
„Kiedy kota nie ma”
Teatr Capitol
Reżyseria: Andrzej Rozhin
Scenografia i kostiumy: Joanna Pielta-Rusinkiewicz
Obsada: Katarzyna Skrzynecka, Jacek Lenartowicz, Anna Gornostaj, Wojciech Wysocki, Ola Grzelak, Marta Wierzbicka
Miejsce: Kino Kijów.Centrum
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Capitol.