Pieprzyca powraca na ekrany po „Chce się żyć” z głośnym dokumentem osadzonym na przełomie lat 60/70. „Jestem mordercą” to thriller lub jak kto woli – kryminał, opowiadający o sprawie Zdzisława Marchwickiego, którego w 1977 r. skazano na karę śmierci za zabójstwo 14 kobiet. To on stał się słynnym „Wampirem z Zagłębia”, a jego śmierć przyniosła sławę i pieniądze filmowemu oficerowi milicji Januszowi Jasińskiemu (Mirosław Haniszewski).
Z Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Pieprzyca nie wrócił z pustymi rękami. Wprawił tam krytyków i publiczność w zachwyt, efekcie czego otrzymał trzy nagrody, w tym Srebrne Lwy w kategorii najlepszego filmu i za scenariusz. Czy słusznie? Pochwalić można klimat samego filmu, surowość obrazu, kolorów, pewną stylowość. Kreacje aktorskie Arkadiusza Jakubika czy Mirosława Haniszewskiego są poprawne, co by nie powiedzieć „spełniły oczekiwania” krytyków, jednak największym zaskoczeniem jest tutaj rola Agaty Kuleszy jako Lidii Kalickiej, grającej żonę Jakubika. Kulesza jako jedyna w całym filmie pokazuje swój charakter, warsztat aktorski, dodaje uroku i jednocześnie obrzydzenia przez ciągłe rzucanie przekleństwami czy totalnym brakiem ogłady. Wykreowana przez nią postać żony mordercy jest tak realna, że aż mamy wrażenie iż to ona stoi za całą plątaniną zabójstw.
Film to również obraz polskiej milicji tamtych lat, przesyconej wódką, dymem z papierosami, intrygami i konszachtami. Jasiński zaczyna swoją przygodę jako świeżo awansowany szef grupy dochodzeniowej o kryptonimie „Anna”. Początkowo mamy wrażenie, że dla bohatera liczy się prawda i tylko prawda. Zaproszenie do współpracy amerykańskich naukowców, którzy mogą pomóc w wytropieniu mordercy okazuje się strzałem w dziesiątkę, a schwytanie podejrzanego Wiesława Kalickiego jest wisienką na torcie. Naród szczodrze dziękuje, bo jedną z ofiar zabójcy była bratanica Gierka. Zaczynają się kariera i pieniądze – oczywiście na miarę PRL-u – i to one zaczynają powoli korumpować Jasińskiego. Gra toczy się już nie o prawdę, ale o zachowanie status quo, mimo że kolejne fakty stawiają winę Kalickiego pod znakiem zapytania. Istotą tej opowieści jest pokazanie zatopienia się w złu, jakim jest bezwzględna pogoń za sukcesem
Jasiński podświadomie wie, że on sam przyczynia się do stracenia niewinnego człowieka. Wyrzuty sumienia topi w wódce, w Wigilię odwiedza kolejny raz swojego „przyjaciela” i przynosi mu domowe ciasto. Wie, że robi źle ale ma świadomość, że machina zła zaszła za daleko. Manipuluje i zastrasza świadków, ukrywa dowody mogące zniweczyć jego medialny sukces, okłamuje rodzinę i przyjaciół. Trwa jednak w swoim kłamstwie, przed oczami mając mamonę, uznanie i sławę.
Srebrne Lwy dla Pieprzycy to dla mnie zaskoczenie, ale wiem też, że film może podobać się w takiej formie, w jakiej go odbieramy. Jako wspaniały thriller psychologiczny, z rewelacyjnymi postaciami i historią, która mroziła krew w żyłach w latach 70. Czy tak jest? Oceńcie sami.
Autor recenzji: Karolina Futyma
Tytuł: Jestem mordercą
Scenariusz: Maciej Pieprzyca
Reżyseria: Maciej Pieprzyca
Data premiery: 04.11.2016 r.
Obejrzane dzięki uprzejmości: Kino Kijów