Śmierć matki wiąże się z uczuciami niewyrażalnymi. Czy gdy brakuje słów, teatr może stać się dla nich zastępczą formą? Oglądając „Wszystko o mojej matce” wystawiane na deskach krakowskiego Teatru Łaźnia Nowa, możemy odnieść wrażenie, że tak.
Przyciemniona scena, na niej trzy bryły służące do różnych celów. Niekiedy postaci się o nie opierają, innym razem zaś służą jako miejsce do wyświetlania napisów czy obrazów. Zaczyna się wciągająco, pięć kobiet krąży po scenie tam i z powrotem, rozmawiają o sprawach życia codziennego, wywiadówce, ostatnio obejrzanym filmie, co czas jakiś padają z ich ust słowa bliskie sentencjom. Ot codzienność w zakładzie produkującym perfumy, w którym pracowała pani Borczukowa. Tego wieczoru takich scenek będzie więcej. W pewnym momencie przed nami pojawi się Michał Borczuk proszący Iwonę Budner, o to by zagrała jego samego i dzień, który najlepiej pamięta, czyli 26 kwietnia 1986 roku. Wspólnie z aktorką poznajemy rozmieszczenie mieszkania reżysera czy momenty, które zapadły mu w pamięć. Krzysztof Zarzecki próbuje z kolei z aktorami odegrać scenę grzybobrania, bo jak dowiadujemy się później jego matka lubiła zbierać grzyby. Na scenie prócz towarzyszącego im Krzysztofa Zarzeckiego stoi Monika Niemczyk, Halina Rasiakówna, Iwona Budner, Ewelina Żak i Dominika Biernat. Odgrywają role, ale i grają siebie. Bo chcą wiedzieć więcej na temat kreowanych przez nie postaci, proszą o więcej informacji. W tle pojawia się Marta Ojrzyńska, przemawiająca do nas z Hollywood i opowiadająca o swoich odczuciach związanych z ciążą i narodzinami dziecka.
Choć tytuł przedstawienia kieruje nasze myśli w stronę filmu Pedro Almodóvara to nie stanowi ono inscenizacji tejże produkcji. Krakowska sztuka powstała z potrzeby opowiedzenia o matkach, matkach które umarły kilkanaście lat temu i których obraz kreślony jest pamięcią ich dorosłych synów – Krzysztofa Zarzeckiego i Michała Borczucha. Autorzy na podstawie swoich wspomnień próbują zrekonstruować portrety matek. Mają jednak świadomość tego, że rekonstrukcja ta najpewniej podatna jest na upływ czasu. Strata rodzica to temat trudny i nigdy nie jest się w pełni przygotowanym na tego rodzaju rozstanie. „Wszystko o mojej matce” staje się więc próbą zebrania ocalonych wspomnień i opowiedzenia o najbliższych osobach. Trudno jednak niekiedy oddzielić kreację od prawdy. Matki obu mężczyzn umarły na raka, Krystyna mama Zarzeckiego umarła gdy zdawał on maturę, zaś Zofia mama Michała Borczucha, gdy miał on lat siedem. W pewnym momencie Krzysztof Zarzecki w swoim monologu pyta, czy teatr publiczny może dotyczyć spraw prywatnych i sam sobie na to pytanie odpowiada, mówiąc, że jeśli o takim temacie nie można mówić, to on już nie wie o czym można. Zupełnie się z tym zgadzam, bo choć temat to może dość osobisty, to czy nie dotyczy nas wszystkich i przez to nie jest tematem uniwersalnym w pewien sposób? A jeśli do tego jeszcze porusza, to chyba właśnie to jest najważniejsze.
Autor recenzji: Monika Matura
Teatr: Teatr Łaźnia Nowa
Tytuł: Wszystko o mojej matce
Autor: Tomasz Śpiewak
Reżyseria: Michał Borczuch
Scenografia: Dorota Nawrot
Asystent reżysera: Agata Klepacz
Obsada: Iwona Budner, Monika Niemczyk, Halina Rasiakówna, Ewelina Żak, Krzysztof Zarzecki, Marta Ojrzyńska, Dominika Biernat.
Muzyka: Bartosz Dziadosz
Data premiery: 22 kwietnia 2016
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Teatr Łaźnia Nowa