Śmieszące nas do rozpuku przepisy i nowe nakazy wydawane odgórnie z brukselskiej siedziby urzędników Unii Europejskiej wyrastają na stronach książki Clarke’a niczym grzyby po deszczu. Podobnie jednak jak w życiu, kiedy sięgamy po kolejną gazetę pospiesznie kupioną w kiosku na ulicy, aby nasycić się nadmiarem absurdu, uderzającego w nas z ogromnych, czarnych nagłówków.
Stephen Clarke wykorzystał te, czasem wręcz wybitne w swej głupocie hasła, aby urozmaić formę powieści i nadać jej jeszcze większej dozy uszczypliwości. Każdy rozdział rozpoczynamy więc z niebywale niepoważnym tytułem wyjętym żywcem z brytyjskiej prasy. Każdy z nich ma za zadanie uświadomić nam jak bardzo musi nudzić się brukselskim urzędnikom, aby roztrząsać prawa rządzące światem i kwalifikować je w nowych ramach czasowych i przestrzennych. Od sławetnych ślimaków, po klasyfikacje warzyw i owoców, które doskonale znamy, po połów ostryg, szkockie kilty i królową angielską parzącą sobie herbatę.
Rozpoczynając od formy książki, przejdźmy teraz do treści. A dokładniej fabuły, gdyż „Merde w Europie” to nie dosłowny opis francuskiego życia i mentalności widzianej okiem brytyjskiego korespondenta, lecz historia fikcyjnego bohatera- Paula Westa, który pojawia się w Brukseli, aby wykonać powierzone mu zadanie.
Clarke wciela się w rolę pisarza- narratora pierwszoosobowego i w ciele Anglika-Paula przemierza belgijskie ulice, puby i instytucje publiczne, obserwując dokładnie posłów Unii. Wciąż z prześmiewczym tonem, wypowiadając się na temat Francuzów (który to znamy doskonale z wcześniejszych książek pisarza), inscenizuje przygody, które mają miejsce tym razem w stolicy Belgii, mieście europejskiego rządzenia, wydawania praw i kontroli wszystkich państw wzajemnie.
Okazuje się, że absurd „goni absurd” jak to potocznie zwiemy w Polsce, tym bardziej dotyka on Anglika, którego rodacy i Państwo podejmują właśnie decyzje o wyjściu lub pozostaniu w unii.
Na drodze Paula stają atrakcyjne kobiety pochodzące z różnych krajów, bardziej lub mniej męscy przeciwnicy, przyjaciele w potrzebie i góra biurokracji. Poznajemy od wewnątrz „dziwność” funkcjonowania Unii Europejskiej i obyczaje nieprzystające tamtejszym urzędnikom. Zastanawiamy się skąd Clarke zna wszystkie powyższe mechanizmy i czy fabuła ta to jedynie wyczyn jego nieograniczonej fantazji, czy oparta na wiedzy i doświadczeniu prawda, od której aż włos jeży się na głowie.
Całość przepleciona jest co prawda (czasem zbyt rażącym) leitmotivem seksu, ewidentnie skazującym autora na lincz ze strony wojujących o prawa i szacunek kobiet. Jeśli jednak potrafimy spojrzeć na „Merde w Europie” z godną dla zrozumienia angielskiego pisarza dozą rezerwy, możemy spędzić czas z książką przy miłej zabawie i dowcipkowaniu.
Autor recenzji: Karolina Mrowiec
Tytuł: Merde w Europie
Autor: Stephen Clarke
Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska
Data premiery: 11 stycznia 2017 r.
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal sp. z o.o.