Jorna Horsta, prawdziwym miłośnikom historii kryminalnych (bo dla takich jest ta recenzja) przedstawiać już chyba nie trzeba. Chwalony za merytoryczną dokładność i wiarygodność opowieści oraz świetnie konstruowane intrygi, wynoszony jest w kręgach pisarskich wysoko ponad przeciętność. Po lekturze jednej z książek ze znanego cyklu o śledczym Williamie Westingu („Szumowiny”) całą sobą byłam skłonna potwierdzać niezwykłe zdolności pisarza.
Z tym większą ochotą sięgnęłam więc po najnowsze dzieło z serii, w którym autor zabiera czytelnika do samych początków kariery Williama Wistinga, głównego bohatera swoich norweskich kryminałów. Cofnięcia w czasie lubię (oczywiście w książkach ;), a w książce „Gdy mrok zapada” mamy z takowym do czynienia aż dwukrotnie. Po pierwsze, wspomniane cofnięcie się w pierwsze lata i pierwsze własne śledztwa znanego nam już z bogatego policyjnego doświadczenia śledczego. Po drugie zaś częste cofanie się już w samej akcji do tajemniczej, wciąż nierozwikłanej przez policję zagadki sprzed wielu lat. I o ile ten drugi zabieg był naprawdę trafiony, przykuwał moją ciekawość, nadając akcji ciekawej dynamiki i mroku „tajemnicy”, tak ten na który liczyłam bardziej, chęć prześledzenia początków pracy w policji mocno mnie rozczarował. Autor, mimo że pole do popisu było bardzo rozległe, totalnie poległ na charakterystyce postaci. Westing rozpoczyna pracę w policji, rodzą mu się wymagające bliźniaki, przypadkowo wpada na intrygujący trop niewyjaśnionego przez dziesiątki lat śledztwa. W życiu młodego mężczyzny dzieje się tak wiele, jest mocno zmęczony, w głowie na pewno kłębi się tysiące myśli, niepewności, obaw, dylematów, pomysłów na rozwiązanie zagadki. Tymczasem autor nie przedstawia nam praktycznie żadnego opisu dotyczącego jego osoby jako takiej. Nie wiemy co myśli, jak radzi sobie ze stresem i nadmiarem obowiązków w pracy i domu; emocje, wygląd, zachowanie (poza samym śledztwem) są nam praktycznie nieznane. Postać rysuje się nam więc nijako, bez żadnej osobowości, bezbarwnie. Z pewnością mocno zaniża to wartość książki.
Duży potencjał, jaki miała wprowadzona do powieści zimowa atmosfera, również nie został dobrze wykorzystany. Klimat nie był odpowiednio budowany, został przedstawiony „po łebkach”. Ot, raz od nawału śniegu zawalił się dach stodoły, zakopując Westinga w głębokich warstwach grubego puchu i narażając go na utratę znalezionych chwilę wcześniej bardzo cennych dowodów. Brakuje mi tu jednak śnieżnych zamieci, mrozu, ślizgawicy na ulicach, która mogłaby przynajmniej próbować dodać historii jakiegokolwiek dreszczyku emocji, klimatu grozy, tajemnicy.
Samo śledztwo opisane jest poprawnie. Detektywistyczna część powieści przepleciona jest dwoma różnymi akcjami śledczymi. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mowa będzie tu o poszukiwaniu sprawców napadu na bank i złodziei okrągłej fortuny. Tymczasem leniwie, niejako przypadkiem wypływa nowa sprawa, które stanie się główną osią prowadzonego przez młodego policjanta dochodzenia. Znajomy kolekcjoner zabytkowych samochodów znajduje w opuszczonej szopie niezwykle cenny okaz. Okaz, w którym Westing ku własnemu zaskoczeniu odnajduje tajemniczy ślad kuli, będącej bezsprzecznie przyczyną śmierci kierowcy samochodu. Kim był ów człowiek? Dlaczego został zabity? Jak to się stało, że właściciel starej szopy nie miał najmniejszego pojęcia czyj to samochód i jak znalazł się on na jego terenie? Odpowiedzi nie będę może zdradzać, bo uczciwie mówiąc jest to według mnie jedyna ciekawa część tej książki.
„Gdy mrok zapada” jak sam jej tytuł wskazuje jest dla mnie dobrą alternatywą na lekturę na jeden wieczór. Taką przy której naszego ciała nie przeszyje raczej żaden dreszcz grozy, nie strzeli w nas piorunem nowych refleksji i specjalnych emocji, ale może chociaż pomoże zasnąć. Tak czy siak fanów Westinga i fanów Horsta zachęcam gorąco do zbudowania sobie własnego zdania w temacie. Wszak gust do gustu nie podobny, o czym świadczyć mogą choćby liczne pozytywne opinie na temat tej pozycji.
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: Jørn Lier Horst
Tytuł: Gdy mrok zapada
Premiera: 7 grudzień 2016
Wydawnictwo: Smak Słowa