Do książki „I tak dalej” nie wiadomo właściwie z której strony podejść. Na odwrocie napisane jest dumnie: fascynujący szkic socjologiczny młodych Polaków. Brzmi obiecująco. W dodatku napisane przez debiutanta z miasta, które znam na pamięć – Krakowa. Naturalnie budzi się we mnie ciekawość. Nieduża książka trafia do moich rąk, zaczynam czytać.
Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tego dzieła. Jest to historia młodego Karola, którego życie toczy się między butelką alkoholu, schodami do mieszkania i amfetaminą. Spotyka różnych ludzi, różnych ludzi zawodzi, z niektórymi podróżuje na Maltę, aby wrócić z niej z nieustającym rozgoryczeniem i jakąś wewnętrzną szarością. Książka jest intrygująca – bo napisania błyskotliwie, momentami nawet sprawdza się jej czarny humor, spodobał mi się bardzo styl pisania autora. Ma w sobie coś nietuzinkowego – ale nie chodzi mi tutaj o nagromadzenie „gówien” i przekleństw i przelewający się alkohol. Zdania nadają ładne tempo – są albo szybkie, urwane, „biegające”, albo długie i bezsensowne, pasujące do sytuacji. Fragmenty zahaczające o egzystencjalne rozterki człowieka napisane są przenikliwie, acz prosto – i za to brawa dla autora – ale po co cała reszta?
Mój problem z tym opowiadaniem polega przede wszystkim na tym, jak bardzo ono odpycha. Nie jestem pewna, co autor chciał osiągnąć: zaszokować? Ale nic nowego tutaj nie ma! Seks, alkohol, narkotyki, w to wmieszana śmierć i fizyczne zaniedbanie – wszystko to już było, a dodatkowo napisane lepiej (odsyłam do Pożegnania jesieni Witkacego). Dodatkowo, ta powtarzalność zmieszana jest ze słowem „gówno” – nie przesadzam – pojawia się ono niesamowicie często (szczególnie na przestrzeni pierwszej połowy). Motto utworu brzmi: „Życie to gar gówna”, jednak całość utworu nakłania mnie bardziej to wyśmiania tego zdania, niż to spojrzenia na niego z powagą. O, tutaj mamy problem: bo utwór nie jest ani wystarczająco poważny, żeby za taki go uważać, ani na tyle groteskowy, żeby patrzeć na niego z rezerwą. Można się ze mną kłócić: bo przecież główny bohater pływa w gównie (czy to miała być niezbyt udana metafora ludzkiego życia?) i widzi zmarłych, więc realistycznie być nie może. Jednak kłopot z tymi wizjami jest taki, że się nie komponują: jako czytelnik nie przechodzę płynnie ze zdarzenia realnego w nierealne, bo opisy nie są wystarczająco rozbudowane. Brakuje mi momentu „zamazania” realności: wskakujemy bezpośrednio z łazienki do sedesu, a w międzyczasie powinno dziać się coś – coś magicznego i plastycznego w słowach i opisie, co odwraca uwagę odbiorcy i pozwala mu być zrzuconych z pantałyku. Zrzuconym na tyle, żeby wskoczyć do sedesu.
Jednocześnie opowiadanie ma duży potencjał. Ogromnym plusem są postaci – szczególnie osoba Marcina. Autor ma predyspozycje, żeby bardziej się w bohaterów zagłębić: ich teraźniejszość i wybory, których jesteśmy świadkami, są w dużej mierze świetnie uzasadnione (a brak powodu jest naturalnym zabiegiem, bo używki robią swoje), brakowało mi tylko ich przeszłości. Jaki tutaj kryje się skarb! Mamy do czynienia ze świetnymi kandydatami na pełnokrwiste osobowości, tymczasem dostajemy to, co widzimy i tylko okruszek tego, co ukryte w kufrze. Jeszcze raz więc: rozbudować! Bo z opowiadaniem liczącym sto trzydzieści stron jeszcze dużo można zrobić i śmiało dopisywać, tymczasem ja czułam się pozostawiona z nieskończonym dziełem.
Ale czy jest to „szkic socjologiczny młodych Polaków”? Chyba za dużo powiedziane. Autor porusza sporo ważnych problemów, ale nie przesadzajmy w tak dużych stwierdzeniach. Kwestie opisane w „I tak dalej” musiałyby obejmować dużo większą skalę; nie możemy nazwać książki prawie-że-groteskowej „szkicem socjologicznym młodych Polaków” – musielibyśmy wrzucić do tego stwierdzenia słowa typu „niektórych” albo „części”. Nie róbmy z każdego młodego Polaka pijaka cierpiącego na weltschmerz.
Nie wiem, czy wynika to z mojej recenzji, ale bardzo polubiłam utwór Wiktora Orła. Przede wszystkim za błyskotliwość autora, ale też za to, że jest ona obiecującym szkicem. I tutaj może to pójść w dwie strony: bo autor może rozbudować „I tak dalej” na „To już tyle”, dopełnić, co rozpoczął i dać czytelnikowi materiał do analizy, albo napisać coś nowego, wykorzystując w całości swój talent. Mam mieszane uczucia, bo nie lubię tego, o czym jest utwór i nie lubię tego całego przerysowanego gówna, ale o bohaterach i wyobraźni autora mówić można przez dłuższą chwilę.
Autor recenzji: Natalia Plichta
Tytuł: I tak dalej
Autor: Wiktor Orzeł
Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res
Data premiery: luty 2017