Czyli mniejsze i większe uroczystości w gronie rodziny, przyjaciół i sąsiadów.
Menu
Zamiłowanie do świętowania mamy w genach, w końcu znani jesteśmy w świecie ze słynnej polskiej gościnności. Oprócz dni ustawowo wolnych od pracy, takich jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc, przez cały rok obchodzimy całą masę innych uroczystości: Walentynki, Halloween, Dzień Ojca, Matki, Babci, Dziadka. Do tego dochodzą nasze (i nie tylko) urodziny, imieniny, rocznice, miesięcznice i wychodzi na to, że każdy dzień może stać się dobrym pretekstem, by uczcić coś ważnego. A jak święto, nie ważne czy duże czy małe, to i poczęstunek dla przybyłych gości musi się znaleźć – taką mamy już tradycję. I tak oprócz oczywistego piernika na Boże Narodzenie, czy mazurka w Wielkanoc, według Moniki Mrozowskiej Walentynki najlepiej zasmakują w towarzystwie karmelizowanej figi, urodziny i imieniny nie mogą obejść się bez tartaletek z pomarańczą i bezą, do Halloween najlepiej pasuje migdałowa dynia, a w dni takie jak: Dzień Mamy, Ojca, Babci i Dziadka, najlepiej czas umili torcik kokosowo-czekoladowy. Dzień Dziecka uczcić należy czekoladowymi lizakami własnej roboty, a przyjęcia wszelakie najlepiej rozpocząć w Malinowym chruśniaku.
Tort buraczany
Mimo, że urodziny obchodzę w czerwcu (a mamy marzec), nie mogłam przejść obojętnie obok urodzinowego torcika buraczanego. No bo jak to tak? Warzywo do ciasta? Musiałam się przekonać na własnej skórze, jak takie połączenie smakuje. Specjalnie na tę okazję zaopatrzyłam się w olej kokosowy (mój pierwszy olej kokosowy w życiu), co zresztą bardzo sobie chwalę. Jednak zmuszona byłam podmienić mąkę gryczaną na zwykłą pszenną – aura za oknem nie sprzyjała wyjściu z mieszkania, co więcej przy takim wietrze droga do sklepu przeistoczyłaby się w prawdziwą walką o życie. I tak: buraki obrałam i starłam na tarce, żółtka ubiłam na kogel-mogel (chociaż w przepisie jest napisane że jajka, więc chyba całe, jednak z dzieciństwa zapamiętałam, że kogel-mogel robi się z żółtek li i jedynie. No cóż, prawda jest taka, że trochę musiałam w tym miejscu pomedytować), rozpuściłam też czekoladę. Do miski wsypałam mąkę, dodałam pozostałe składniki, wymieszałam i całość przelałam do foremki. Tak przygotowane ciasto wstawiłam do piekarnika na 40 minut. I tu duży plus dla Mrozowskiej, bo jako jedna z nielicznych podała w przepisie potrzebną do upieczenia tortu buraczanego funkcję piekarnika – góra dół. Gdyby tylko inni zechcieli pójść jej śladem, uniknęlibyśmy ton spalonych z zewnątrz i surowych w środku wypieków, które powiedzmy sobie szczerze skutecznie demotywują do dalszych kulinarnych eksperymentów. Na koniec zajęłam się przygotowaniem sosu: zmieszałam naturalny serek homogenizowany z miodem którym polałam ciasto po wystygnięciu. Niestety nie miałam pod ręką porzeczek do dekoracji, ale poradziłam sobie dekorując białą powłokę okruszkami z ciasta. Niestety nie widać tego na zdjęciu, bo wpadłam na ten pomysł dopiero przy ostatnim kawałku. A smak? No cóż, ciężki do opisania, trochę jak mokra ziemia, albo liście jesienią. Na pewno jest to ciekawy eksperyment, ale trafi on do konkretnej grupy ludzi, np. wiem, że moja mama zakochałaby się w tym cieście, bo lubi tego typu zabawy ze smakiem. Ale mój tata już nie bardzo.
Ładnie wydana książka, pełna kolorowych rodzinnych fotografii i dodatkowych komentarzy autorki. Niebanalne podejście do deserów. Sprawdzi się u tych, którzy nie boją się eksperymentować w kuchni.
Recenzowała: Karolina Chłoń
Autor: Monika Mrozowska
Tytuł: Słodko, zdrowo, świątecznie
Wydawnictwo: Wydawnictwo Zwierciadło