Wyobraź sobie, że pewnego dnia tracisz najważniejszą osobę w swoim życiu, a kilka dni później budzisz się w przeszłości. I mimo, że cały czas pamiętasz co się wydarzyło (bo wciąż jesteś świadomy tragedii, która na Ciebie spadła), masz szansę nieco zmienić bieg wydarzeń i jeszcze raz przeżyć najważniejsze momenty swojego życia…
Opowieść zaczyna się od tragicznych wydarzeń… Zoe dowiaduje się, że doszło do wypadku, w którym zginął jej mąż Ed. Mężczyznę potrącił samochód, kiedy jechał do pracy na rowerze – zginął na miejscu. Zoe bardzo cierpi z tego powodu i coraz bardziej pogrąża się w żalu i rozpaczy. Wszechogarniający smutek staje się nie do zniesienia, kobieta usycha z tęsknoty za ukochanym mężem i nie może się pogodzić z jego nagłym odejściem. Kilka dni później traci przytomność i w wyniku felernego upadku zapada w śpiączkę… a historia Zoe i Eda zaczyna się od nowa.
Czas cofa się do roku 1993, kiedy to główna bohaterka książki poznaje Edwarda. Od tej pory wraz z Zoe przenosimy się do wybiórczych, ale ważnych z jakiegoś powodu momentów z jej życia. Początki znajomości naszych bohaterów wcale nie były takie łatwe… Sami też dopiero po kilku latach zdali sobie sprawę z tego, że chcą ze sobą spędzić resztę życia. Świat bycia razem okazał się jednak znacznie trudniejszy, niż myśleli . Ona marzyła o białej sukni, jednak on wcale nie chciał małżeństwa. Desperacko za to pragnął powiększyć „rodzinę”, do czego bardzo długo nie mógł namówić swojej kobiety. Po wielu rozmowach, kłótniach i debatach w końcu doszli do porozumienia – pobrali się i bardzo długo starali o dziecko, co ostatecznie wyniszczyło ich związek i doprowadziło do kryzysu.
Chociaż momentami w książce drażniły mnie dialogi, oraz słodki i przewidywalny styl pisania, tak końcówka naprawdę mi się podobała i nadrobiła to czego zabrakło we wcześniejszych rozdziałach. Wydarzenia przedstawione na samym końcu poruszały trudną i delikatną kwestię i w końcu przykuły moją uwagę. Cała historia jest jednak zbyt przewidywalna, momentami nudna i nużąca. Postawa Zoe w pewnym momencie staje się powtarzalna, a niektóre dialogi po prostu zbędne i nie wnoszące nic nowego do opisywanych wydarzeń. Język, którym posługuje się pisarka jest bardzo prosty, przez co książkę czyta się w błyskawicznym tempie. Dla mnie jednak styl jej pisania jest mało atrakcyjny, co osobiście nie pozwalało mi zaangażować się w opisywaną historię, czy poczuć emocje, których doświadczyli bohaterowie. Niestety, ale głębokie dialogi czy bogate słownictwo nie były domeną książki „Powtórka z miłości”. Literatura typowo kobieca, mało wymagająca, ale poruszająca ważną tematykę i skłaniająca do przemyśleń.
Śmierć kogoś bliskiego to jeden z największych kryzysów człowieka. Wydarzenia opisane w książce zachęcają do przewartościowania swojego życia i uświadamiają, że wystarczy jedna krótka chwila, by nasz świat wywrócił się do góry nogami. Sekunda może zmienić wszystko i nigdy nie możemy być przygotowani na to co się wydarzy. „Powtórka z miłości” to książka o umiejętności żegnania się z przeszłością i przyjmowania tego, co nadchodzi. Skłania do refleksji i zwraca uwagę na kruchość życia codziennego oraz doceniania tego co mamy.
Autor recenzji: Magdalena Liszka
Tytuł: Powtórka z miłości
Autor: Clare Swatman
Tłumaczenie: Jan Hensel
Data wydania: 11 lipca 2017
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka