Z twórczością Mary Higgins Clark, mistrzynią suspensu, miałam do czynienia po raz pierwszy. O jej książkach wiele słyszałam, bowiem od lat królują one na rynku wydawniczym, a wiele z nich w błyskawicznym tempie urosło do rangi światowych bestsellerów. Z zaciekawieniem sięgnęłam, więc po najnowszy kryminał tej autorki, który pochłonął mnie w całości – i to na kilka dobrych godzin.
Przed sądem staje oskarżona o morderstwo Betsy Grant. Prokurator postawił jej zarzut zabójstwa własnego męża – Teda, który od wielu lat chorował na Alzheimera. W przeciągu kilku ostatnich miesięcy choroba Teda mocno się nasiliła, a opieka nad nim stawała się coraz bardziej trudna i uciążliwa. Betsy robiła wszystko co w jej mocy, by złagodzić i spowolnić rozwój choroby męża. W przeddzień jego śmierci zorganizowała dla Teda przyjęcie, a wydarzenia które się tam rozegrały pomogły jej ostatecznie powziąć decyzję o oddaniu go do domu opieki. Nieuleczalna i postępująca choroba to olbrzymi ciężar dla bliskich osób, a według prokuratora dostateczny powód, by oskarżyć Betsy o popełnienie zbrodni. Dodatkowo, olbrzymi majątek Teda, który kobieta rzekomo mogłaby otrzymać po jego śmierci utrudnia oczyszczenie Betsy z postawionych jej zarzutów. Punktem wyjścia staje się, więc sala sądowa, gdzie zapoznajemy się z kolejnymi dowodami w sprawie oraz zeznaniami świadków.
Cień podejrzeń na całą sprawę rzuca także Alan Grant, syn Teda, który w przypadku uznania Betsy za winną otrzymałby cały majątek ojca. Na niekorzyść mężczyzny wpływa jego sytuacja finansowa, bowiem długi, które musi spłacić przysparzają mu wielu zmartwień, a dziedzictwo które mógłby otrzymać bez wątpienia ułatwiłyby mu życie (zwłaszcza, że w ostatnich czasach Ted ograniczył mu pomoc finansową).
Wydarzenia rozgrywające się na sali sądowej relacjonuje Danley Wright, telewizyjna dziennikarka, która w przerwie między nagraniami, a rozprawą sądową próbuje odszukać swoich biologicznych rodziców. Kobieta bardzo mocno angażuje się w obie sprawy, w głębi duszy wierzy w niewinność Betsy i próbuje odszukać na to dowodów.
Cała historia ma kilka wątków, które choć pojawiają się na raz i wydają się zupełnie od siebie odrębne, bardzo szybko się zazębiają i wzajemnie ze sobą przeplatają. Z tego też względu książka początkowo wymaga od czytelnika mocnego skupienia, jednak wraz z każdą kolejną stroną staje się coraz bardziej przejrzysta i szybko wprawia w nastrój odprężenia.
Autorka bardzo szybko ujawnia nam pewne fakty, które mają wpływ na całą historię. Uchylenie już na samym początku powieści rąbka tajemnicy powoduje, że łatwo można się domyślić jakie będzie jej zakończenie (choć tak naprawdę do samego końca czytelnik nie może być pewny swoich przypuszczeń). To powoduje, że książka niezwykle wciąga i jeszcze bardziej intryguje. I choć powieść „Wraz z upływem czasu…” zaliczana jest do kategorii kryminału, to wbrew pozorom jest lekturą bardzo lekką i przyjemną (pozbawioną przemocy czy brutalnego języka). Czytelnicy oraz fani twórczości Mary Higgins Clark na pewno nie będą zawiedzeni. Zadowoleni powinni być również miłośnicy historii, których przebieg poznajemy na sali sądowej, choć momentami wydarzenia się tam rozgrywające wydają się zbyt długie, a niektóre wątki – moim zdaniem – niepotrzebne.
„Wraz z upływem czasu”, to bardzo lekki i przyjemny kryminał zrealizowany w konwencji dramatu sądowego. Książka jest mocno przewidywalna, jednak do samego końca czytelnik szukać będzie, jakiejś tajemnicy czy zaskoczenia. Całość bardzo szybko się czyta i choć lektura nie jest zbyt skomplikowana, to na pewno nie sposób się od niej oderwać.
Autor recenzji: Magdalena Liszka
Autor: Mary Higgins Clark
Tytuł: Wraz z upływem czasu…
Tłumaczenie: Zuzanna Maj
Premiera: 7 września 2017
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka