„W niektórych rejonach RPA do dziś praktykuje się rytuał męskiej inicjacji, którego przebieg jest ściśle strzeżoną tajemnicą. Jednym z jej strażników jest Xolani, który raz do roku wraca w rodzinne strony i jako mentor pomaga młodym uczestnikom obrzędu. Jego nowy podopieczny, Kwanda, na co dzień żyje w mieście i ma niewiele wspólnego z tradycjami swoich przodków. Pod presją ojca zgadza się wziąć udział w ceremonii. Szybko jednak odkrywa prawdziwe intencje Xolaniego i kwestionuje sens całego rytuału.”
Xolani, Vija i Kwandra to trzech bohaterów, wokół których skupiamy się w trakcie trwania całego filmu. Od samego początku dostajemy mocne i kontrowersyjne treści i w ciągu zaledwie piętnastu minut wkraczamy w tajemniczy świat inicjacji i jego realia. Już po pierwszym kwadransie jesteśmy w stanie ocenić, czy sceny obrzezania, homoseksualnego stosunku i życia przez 8 dni bez wody i snu to dla nas zbyt wiele, czy może właśnie odpowiednia dawka, aby zaciekawić i skłonić do poznania szczegółów zaistniałych sytuacji.
Xolani to jeden z opiekunów, który co roku przybywa na rytuał inicjacji. Tym razem pod jego skrzydła trafia Kwandra – młody mężczyzna z bogatej, zaprzyjaźnionej rodziny, który ze względu na lepszy status majątkowy zostaje negatywnie przyjęty przez resztę uczestników obrzędu. Bohater pomimo opinii słabeusza sprzeciwia się całemu rytuałowi i próbuje odnaleźć głębszy sens tego przedsięwzięcia. No właśnie, bo czy tutaj chodzi tylko o proces inicjacji? Otóż nie.
Już na początku filmu dowiadujemy się, że Xolani i Vija to nie tylko znajomi, którzy są mentorami na corocznej inicjacji. Vija pomimo żony i trójki dzieci, każdego roku podczas tych obrzędów potajemnie spotyka się właśnie z Xolanim. Związki homoseksualne są oczywiście wśród tamtejszych ludów nieakceptowane, więc to, co dzieje się podczas rytuałów nie może wyjść na „światło dzienne”. W filmie pięknie ukazany zostaje nie tylko problem ostracyzmu dotyczący gejów, ale również strach i ból wynikające z braku samoakceptacji. Xolani miota się pomiędzy tym co czuje, a tym co należy zrobić; widzimy, że jego uczucia względem wybranka są silne, ale dobrze wie, że taki związek nigdy nie zostanie zaakceptowany przez ludzi z jego środowiska, w którym dom ma tworzyć kobieta i mężczyzna.
Tego, do czego dochodzi między mężczyznami domyśla się nasz trzeci bohater – Kwanda. Wykazując się odwagą (którą pokazał nie tylko przy odcięciu głowy żywej kozy) próbuje porozmawiać z mentorem i zapytać go wprost o to, czy jego podejrzenia są słuszne. Kiedy przypadkowo udaje mu się przyłapać nagich mentorów w jednoznacznej sytuacji wie, że Vija będzie próbował się go pozbyć. Nowicjusz uciekając przez las rani się w nogę i skrywając się w dziurze udaje mu się wygrać wyścig ze śmiercią. Niestety, na krótko. Xolani, który zabiera chłopaka na wyprawę w góry, sprawia wrażenia osoby godnej zaufania, zwłaszcza, że rodzice obojgu mężczyzn byli dobrymi przyjaciółmi. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy to właśnie ten dobry bohater (uwaga spoiler allert!) zabiera podopiecznego na wzgórze, żeby go zabić.
Przyznam szczerze, że nie do końca byłam przekonana do tego filmu, bo nie wpisuje się on w moje preferencje kinowe. Postanowiłam jednak podjąć wyzwanie i nie żałuję, bo reżyser pięknie ukazuje to, jak ważna jest samoakceptacja i wiara w siebie i jak tragicznym w skutkach może być jej brak. Na pewno nie jest to film dla ludzi o słabych nerwach, ale za to posiada bardzo wyraźny, mocny przekaz. Pamiętajcie, że należy skupić się na tym, co w życiu jest istotne i co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi!
Autor recenzji: Paulina Kobza
Reżyseria: John Trengove
Scenariusz: John Trengove, Thando Mgqolozana, Malusi Bengu
Gatunek: Dramat
Premiera: 27.10.2017