Groza, niepokój, tajemnica – to pierwsze skojarzenia, jakie niesie ze sobą Wystawa Anyterapeutyczna w Scenie Supernowej. Każdy obraz stanowi eksperyment – grę jaką autor prowadzi z odbiorcą. Łukasz Hanczakowski – odpowiedzialny za ten projekt artysta, zgodził się opowiedzieć czytelnikom Kulturatki o swojej twórczości.
Kulturatka: Skąd czerpiesz inspirację? Może któryś nurt w sztuce jest ci wyjątkowo bliski?
Łukasz Hanczakowski: Inspirację czerpię praktycznie ze wszystkiego: sytuacje z życia, emocje, wspomnienia, książka, teatr, muzyka. Czasami obrazy pojawiają się w głowie samoistnie. Moim ulubionym artystą jest nie malarz, a pisarz – Charles Bukowski, którego twórczość ma dla mnie charakter wręcz terapeutyczny. Nie poznałem do tej pory twórcy, który obnażyłby nasze ludzkie słabości w tak zabawny, a jednocześnie dobitny sposób. Z malarzy najbardziej cenię Jerzego Dudę-Gracza. Wydaje mi się również, że Beksiński ma w sobie jakiś tajemniczy urok. Nie mam ulubionego nurtu w malarstwie.
K: Trudno jest oprzeć się wrażeniu, iż twoje obrazy i obecna na nich gra z konwencjami zakłada jakiś dialog z odbiorcą. Co chciałbyś światu przekazać poprzez swoją twórczość?
Ł.H.: Kilka razy padało już takie pytanie w kontekście moich spektakli. Powiem szczerze, że zawsze mam ochotę przekornie powiedzieć, że nic. Mam wrażenie, że czasami doszukujemy się głębszego sensu tam, gdzie go nie ma. Mamy ogromną potrzebę zdefiniowania wszystkiego i zamknięcia w pewnych ramach. Są jednak rzeczy, które się wymykają takiemu podejściu. Moim celem jest jedynie pobudzić wyobraźnię odbiorcy i dać mu przestrzeń na samodzielne wypełnienie dzieła swoją refleksją.
K: Jakie sytuacje uwieczniają Twoje obrazy? Kto jest ich bohaterem?
Ł.H.: Rysunki przedstawiają scenki rodzajowe, zawsze jest to kompozycja figuratywna, czasami dodaję jakiś wątek metafizyczny. Szczerze mówiąc, gdy rysuję, nie zastanawiam się nad historią bohatera, jest on raczej narzędziem, albo wręcz rekwizytem do wywołania jakiegoś wrażenia. Nigdy do końca nie jestem pewien, co się wydarzy na rysunku. W procesie tworzenia, ma on już swoje własne życie. Patrzę na niego przez chwilę i widzę, że to nie może być tak, jak planowałem na początku. Obraz „prosi” się o zmianę i sam wytycza kierunek.
K: Twoja sztuka już od samej techniki wydaje się być bardzo mroczna – przepełniona elementami turpistycznymi, panuje na nich mrok, deformacje i dysproporcje, prymitywizm. Przedstawione postacie wydają się być kalekie, ułomne, forma często je przytłacza (przykład kadru wyłamującemu kark na obrazie pt. „Rwer”). Jak zatem oceniasz kondycję współczesnego człowieka, który na Twoich obrazach, jawi się odbiorcom niepokojąco zagubiony?
Ł.H.: Tutaj wypadałoby powiedzieć coś mądrego. Nie mam niestety wiedzy na temat tego, jak czują się inni ludzie, więc powiem o sobie. Wbrew temu, co rysuję, czuję się świetnie. Moje rysunki są stopklatką sytuacji, które dosłownie lub metaforycznie obrazują rzeczy, do których się nie przyznajmy lub wstydzimy. Dlatego na szczęście nie odzwierciedlają kondycji człowieka, a jedynie prowokują do pytania o nią.
Łukasz Hanczakowski – z wykształcenia filozof, z zamiłowania i zawodu nauczyciel. Jak sam o sobie mówi: „po godzinach rysownik”, autor krótkich form prozatorskich, reżyser i scenarzysta teatralny. Od dziecka swój wolny czas spędzał kreatywnie – rysował, tworzył animacje na karteczkach. Ostatnio postanowił powrócić do pierwotnej formy ekspresji artystycznej, przygotowując obrazy, które możemy dziś oglądać w krakowskim teatrze Supernova przy ulicy Gazowej 21. Rysunki jego autorstwa wykonane są tuszem i piórkiem. To dzięki tej technice udaje się uzyskać tak tajemniczy nastrój.