Dojrzewanie, inicjacja, konflikt z rodzicami to motywy często goszczące na ekranach kin. Może się wydawać, że wszystko w tym temacie zostało powiedziane. Oklepane wątki wchodzenia w wiek dojrzewania, pierwszych miłości, buntu i szukania własnej tożsamości są jak zwietrzałe wino. Czy warto zatem poświęcić 90 minut na kolejny film traktujący o buncie nastolatki?
Napiszę krótko – warto. Debiutancka reżyserka Greta Gerwig proponuje bezpretensjonalną i wzruszającą historię, która zapada w pamięć na długo.
Film pozbawiony jest mdłej cukierkowości i hollywoodzkiego efektu „wow”. Ma za to kilka bezdyskusyjnych atutów – naturalność i szczerość, które przejawiają się w każdym elemencie filmowej układanki. 17-letnia uczennica katolickiej szkoły, mieszkająca w biednej dzielnicy Sacramento, marzy o tym, by wytrwać się z niedającego perspektyw miasta i odciąć się do dotychczasowego życia, w którym prym wiedzie apodyktyczna matka. Christine McPherson, która każe nazywać siebie „Lady Bird”, manifestuje swoją potrzebę niezależności nie tylko różowymi włosami. Aktywnie udziela się w szkolnym teatrze, prowadzi nieustanne batalie z matką i szuka pierwszej miłości. Jest przy tym tak prostolinijna i autentyczna, że nie sposób jej nie lubić. Jedna z pierwszych scen doskonale opisuje buntowniczy charakter Christine – podczas zażartej dyskusji matki i córki w trakcie jazdy samochodem, dziewczyna postanawia z niego wysiąść manifestując swoją niezgodę na jasno wyrażone plany matki w stosunku do przyszłości córki. Główną osią tematyczną są trudne relacje z matką, i innymi bliskimi osobami: bezrobotnym ojcem zmagającym się z depresją, szkolną przyjaciółką i pierwszymi miłościami. A wszystko utkane na płaszczyźnie realistycznie zarysowanej sytuacji społecznej biednej klasy średniej w Ameryce.
Reżyserka ironizuje na temat bohaterów, ich młodzieńczych decyzji i rozterek, ale ich nie ocenia. Dzięki temu widz może interpretować zachowania bohaterów na swój własny sposób.
Warto docenić film za dynamiczny montaż, szybkie ujęcia nie pozwalają się nudzić, jedna ważna scena przeplata się z kolejną. Za muzykę, która przenosi nas jakieś 15 lat wstecz i przypomina lata młodzieńcze. I przede wszystkim za grę aktorską. Saoirse Ronan – wzniosła się na wyżyny kunsztu aktorskiego wcielając się w przechodzącą okres buntu i dojrzewania, ekscentryczną nastolatkę. Rewelacyjna Laurie Metcalf, która rysuje postać w kolorach „warm and scarry” pokazując wielowymiarowość bohaterki rozdartej między miłością do rodziny i ogromną odpowiedzialność za jej przyszłość i zabezpieczenie finansowe.
Film bawi i wzrusza. Dla mnie był doskonałą motywacją do odwiedzin moich rodziców, by powspominać czasy mojej zbuntowanej młodości.
Autor recenzji: Magdalena Skowrońska
Tytuł: „Lady Bird”
Scenariusz i reżyseria: Greta Gerwig
Data premiery: 2 marca 2018 (Polska)
Obejrzane dzięki uprzejmości: Kino ARS (Kraków)
Ocena: 7/10