„Coachsurfing w Iranie. (Nie)codzienne życie Persów.” Stephana Ortha to słodko-gorzka podróż za zamknięte drzwi szyickiego totalitaryzmu.
Ideą przyświecającą opowieści Ortha było pokazanie, że status religijnego reżimu i trudy (i radości) życia codziennego to dwie strony tego samego medalu. „Coachsurfing…” to w dużej mierze reportaż z życia w fikcji i poczuciu „oficjalnie niezalegalizowanej” solidarności. Forma, którą wybrał sobie autor, wydaje się być idealna: coachsurfing (nawiasem mówiąc, jedna z rzeczy które są w Iranie nielegalne), czyli podróż opierająca się korzystaniu z gościny tubylców, z tzw. „noclegiem przy rodzinie”. Dzięki temu Orth miał możliwość bardzo bliskiego wglądu w to, jak wygląda codzienne życie dzielnych autochtonów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że rzeczywistość zaczyna się tam, gdzie nie czuć już na plecach spojrzenia dyktatora z portretu, a zapiski Ortha to portret tej strony Iranu, której nie zobaczymy w mediach. Jego nowi znajomi ujawniają praktyczne aspekty codzienności, do których należą niezwykle różnorodne sposoby, czy przejawy obchodzenia rygorów tutejszego reżimu. Naturalnie, można się kłócić, czy osoby, które decydują się uczestniczyć w wymianie coachsurfingowej możemy uznać za reprezentatywnych Irańczyków.
Ogromną zaletą książki Ortha jest świeża i atrakcyjna forma. Partie tekstu są przeplatane korespondencją esemesową naszego bohatera, czy zestawem informacji praktycznych, w duchu wyimaginowanego podręcznika „Iran dla początkujących” (jak skutecznie zamówić przewóz, jak się zachowywać podczas obiadu itp.). Pisarza charakteryzuje bardzo błyskotliwe poczucie humoru i celność spostrzeżeń. Jako młody Europejczyk z dużym dystansem i ciekawością podchodzi do zderzenia cywilizacyjnego, które jest jego udziałem, a jego lekko ironiczna narracja bardzo umila lekturę. Z książki możemy się choćby dowiedzieć, że wizyta w irańskiej toalecie nie należy do najłatwiejszych przedsięwzięć, czy jakie przeszkody biurokratyczne mogą czekać na odwiedzającego ( rozwiązaniem jednej z nich było dziesięciodniowe małżeństwo)…
„Coachsurfing…” to wartościowa pozycja dla każdego, kto poza mglistymi informacjami z lekcji historii i geografii, chciałby przeczytać coś co w pełnym i najlepszym tej frazy znaczeniu mogłoby nosić tytuł „Zrozumieć Irańczyka”.
Monika Gołąb