Krisztina Toth tworzy precyzyjny i do bólu przejmujący świat, dzięki któremu przypominamy sobie o małych tragediach towarzyszących także nam na różnych etapach życia.
Czytanie opowiadań zazwyczaj ułatwia czytelnikom życie. Po pierwsze, możemy śmiało żonglować kolejnością czytanych historii, bez wyrzutów sumienia, że coś nas ominęło. Po drugie, ich objętość sprawia, że zaspokojony zostaje głód czytelniczy przy jednoczesnym oszczędzaniu czasu. Po trzecie, są alternatywą dla bezsensowego wpatrywania się w przestrzeń, kiedy jedziemy tramwajem, stoimy w kolejce czy mamy chwilę przerwy. Dotychczas nie byłam zwolenniczką opowiadań, z prostej przyczyny – uwielbiam spędzać z bohaterami dużo czasu i poznać ich na tyle, żeby zrozumieć dręczące ich problemy, motywację, a także zostać chwilę dłużej w nowej przestrzeni. Dodatkowo, kiedy kończę dobrą powieść zawsze towarzyszy mi sentyment, nieopuszczający mnie przez parę dni.
Moje niechętne podejście do opowiadań zmieniło się w momencie, kiedy wzięłam do rąk „Linie kodu kreskowego” Krisztiny Toth. Tych piętnaście historii sprawiło, że odkryłam zupełnie nowe oblicze małych form literackich. Każda poświęcona jest innej osobie, zmagającej się z codziennymi problemami, które nieraz dotykają, albo dotknęły na którymś etapie życia, każdego z nas. Bohaterkami są dziewczynki, nastolatki, kobiety. Możemy przenieść się w czasie i zrozumieć ich punkt widzenia. Dodatkowo, każda historia to jakiś rodzaj „linii”, która pojawia się także w podtytułach i daje nam wskazówkę dla danej historii, a także przyczynia się do wielu możliwości interpretacyjnych.
W dziwny sposób przyszedł mi przez to na myśl tatuowany więźniom na przedramieniu numer, z którego odczytać można nazwisko, wiek, płeć danej osoby, tylko że kod kreskowy niósł wieść nie o istnieniu znanego z rodzinnych szeptów piekła, ale również szeptem wspomnianego ziemskiego raju: o istnieniu świata po drugiej stronie, w którym jest wszystko, gdzie wszyscy są piękni i szczęśliwi, a nawet niepojęcie młodzi.
Otwarte zakończenia powodują, że bardzo trudno jest czytać jedno opowiadanie po drugim. Każde zmusza do refleksji i pozostawia czytelnika w lekkim niepokoju. Autorka nie proponuje nam łatwych rozwiązań, ale wciąga nas w wir prawdziwego życia. Warto przeczytać ten zbiór historii dla doskonałego warsztatu pisarskiego, który skłonił mnie do sięgnięcia po kolejne utwory tej autorki.
Autor recenzji: Ewa Kalita
Tytuł: „Linie kodu kreskowego”
Autor: Krisztina Toth
Data premiery: 4 czerwca 2016
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Książkowe Klimaty