Adina Blady-Szwajgier, lekarka pracująca w szpitalu dziecięcym na terenie warszawskiego getta, powiedziała kiedyś: „Bo to wszystko są tylko słowa. A ja nie jestem literatem i nie umiem znaleźć słów, które krzyczą.” Za opowiedzenie o dramacie wojny zabrały się więc literatki: dziennikarki, pisarki, antropolożki. Tak powstał zbiór reportaży opatrzony tytułem „Przecież ich nie zostawię”.
Tola Minc, Rozalia Ejchner i Hendusia Himelfarb pracowały w słynnym sanatorium imienia Włodzimierza Medema w Miedzeszynie, gdzie robiły wszystko, by otoczyć przebywające tam dzieci jak najlepszą opieką i stworzyć im świat dający złudzenie normalności. Kiedy gestapowcy przyszli z rozkazem likwidacji placówki, kobiety mogły się uratować, ale nie chciały pozwolić, by jadące do Treblinki dzieci płakały. Razem z podopiecznymi, ale i własnymi dziećmi, wsiadły więc do wagonów, aby w tę ostatnią podróż najmłodsi nie wyruszyli bez opieki.
Była kwietniowa sobota w Lublinie. Idące w parach dzieci ubrana w futro kobieta ustawiła w rzędzie tuż przy wielkim, przygotowanym wcześniej, rowie. Maluchy złapały się za ręce. Kobieta nieustannie do nich mówiła, energicznie poprawiała im czapki i kołnierzyki. Według relacji świadka przypominało to przygotowanie do jakiejś zabawy. Była to jednak egzekucja lubelskiego sierocińca. Opiekunka zginęła rozstrzelana razem ze swoimi podopiecznymi, trzymając ostatniego w szeregu chłopca za rękę.
Monika Sznajderman przytacza w swoim reportażu, „Dzień ostatni”, słowa Krzysztofa Środy z eseju dotyczącego Archiwum Ringelbluma: „ta gustowna, jak ci się zdawało, figura – nie wiem, czy podołam tematowi –jest kompromitująca”. Gdyby wszyscy, dzięki którym mamy dziś dostęp do jakichkolwiek informacji o dramacie zagłady tracili czas na zastanawianie się, czy udźwigną temat, uznaliby, że przekracza to ich możliwości, i nie byłoby żadnych archiwów, nie byłoby żadnych reportaży. Na szczęście, autorki tekstów wydanych przez Wydawnictwo Czarne podołały trudności i dołożyły starań, byśmy mogli poznać dramatyczne historie żydowskich opiekunek, o których nie wolno nam zapomnieć.
Hanna Krall w posłowiu do książki polemizuje z tezą Hanny Arendt o banalności zła. Opowieści o cichych bohaterkach są wedle polskiej pisarki przykładem banalności dobra, nieproszącego o nic w zamian, często bezimiennego. Świadome wybranie śmierci, jakkolwiek ciche i pokorne by nie było, nie wydaje mi się niczym banalnym. Jednak bez względu na to, czy zgadzamy się z Hanną Krall czy nie, dobro, na które zdobyły się bohaterki ośmiu reportaży należy bezsprzecznie ocalić od zapomnienia. „Przecież ich nie zostawię” to lektura trudna i bolesna, ale owa trudność nie powinna być dla nas wymówką – przejście obok niej obojętnie byłoby kompromitujące.
Maja Skowron
Autorki: Beata Chomątowska, Sylwia Chutnik, Patrycja Dołowy, Magdalena Kicińska, Karolina Przewrocka-Aderet, Karolina Sulej, Monika Sznajderman, Agnieszka Witkowska-Krych
Tytuł: „Przecież ich nie zostawię”
Premiera: 26 maja 2018 r.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarne