Kolorowe wsie w regionie Marmarosz, owiane legendą Draculi zamki Transylwanii, eklektyczny Bukareszt i tętniące życiem wybrzeże – Rumunię koniecznie trzeba poznać. Łatwiej z przewodnikiem, by nie ominęło nas nic ważnego.
Przewodnik Rumunia oraz Mołdawia. Mozaika w żywych kolorach wydawnictwa Bezdroża zaczyna się od krótkiego podsumowania. Zobacz koniecznie to Rumunia i Mołdawia w pigułce, czyli dwadzieścia najważniejszych miejsc opatrzonych zdjęciami i krótkimi opisami. Od tego rozdziału zaczęłam planowanie podróży: pozwoliło mi to zaznaczyć na mapie punkty i wyznaczyć trasę tak, by zobaczyć przynajmniej część z nich i nie ominąć tego, co po drodze najciekawsze. Nie, nie zobaczyłam wszystkiego. Na moim koncie jest na razie 12/20. Idealnie, by Rumunię poznać, a jednocześnie być pewnym, że trzeba do niej wrócić.
Na początku przewodnika jest jeszcze druga podpowiedź pomocna w zaplanowaniu podróży: sześć tras po różnych regionach kraju. Do tego też wrócę w przyszłości, bo będąc pierwszy raz w Rumunii i mając na to tylko 10 dni, chciałam zakosztować po trochu z kilku tras.
Z kolorowych wsi nad błękitne morze
Kiedy drogę blokuje ciągnięty przez konia wóz pełen rozśpiewanych, ubranych w kwieciste stroje ludzi, na śniadanie pijesz świeże mleko prosto od krowy, a wieczorem domową ţuică – to jesteś pewien, że zaczęły się właśnie wakacje. W Marmarosz czas się zatrzymuje. I choć przewodnik podpowiadał wiele miejsc, które warto zobaczyć, my zdecydowaliśmy się tylko na wpisane na listę UNESCO urocze, unikatowe, drewniane cerkwie rozsiane po całym regionie i tzw. Wesoły Cmentarz – kolorowy, zabawny, zaskakujący.
Prawdziwe zwiedzanie zaczęło się po przekroczeniu granicy Transylwanii. Miasta takie jak Sybin, Braszów czy niewielka Sighișoara urzekają z jednej strony kolorową, średniowieczną zabudową, z drugiej pięknie zdobionymi XIX-wiecznymi kamieniczkami. Tu wieczorem można odpocząć pijąc wino w jednej z knajp na starówce, ale w dzień nogi i oczy rwą się do zwiedzania. Czas więc mocniej zapoznać się z główną częścią przewodnika poświęconą właśnie zwiedzaniu.
Ten rozdział podzielony jest na osiem mniejszych części odpowiadających różnym rejonom Rumunii. W każdym z nich opisane są największe miasta ułożone alfabetycznie, a przy tej okazji także mniejsze miejscowości i miejsca, które można zobaczyć w okolicy. Taki układ jest przejrzysty i sprawnie się z niego korzysta. Łatwo zwiedza się też z przewodnikiem – jest tu mapa, historia i najważniejsze zabytki, które w tekście są wyboldowane, by móc szybko je zauważyć w tekście. Oprócz tego ciekawostki związane z miejscem czy legendy. Jest też kilka praktycznych wskazówek, takich jak restauracje, w których warto zjeść czy polecane noclegi. Te fragmenty jednak chętnie zastąpiłabym większą ilością ilustracji, bo w czasach Bookingu i Tripadvisora adresy restauracji i hoteli wydają się mało przydatne – szczególnie, że niektóre szybko się dezaktualizują. Zwiedzając warto jednak cofnąć się do rozdziału z rumuńskimi trasami, bo tam znajdują się ramki, które wyszczególniają co warto zrobić w danym mieście, jeśli ma się do dyspozycji tylko jeden dzień. A na listach są nie tylko zabytki, ale też kultowe miejsca z lodami czy kawą.
Gdy wjeżdżałam do Bukaresztu przewodnik obiecywał, że wszyscy, którzy zechcą dotrzeć do jego enklaw, odkryją tu, jak fascynujące może być poznawanie bogactwa i różnorodności dwóch kultur, na granicy których Bukareszt zdaje się balansować, umiejętnie żonglując tym, co europejskie i tym, co orientalne.
Nie zawiodłam się, Bukareszt zafascynował swoją eklektycznością, architektoniczną różnorodnością i kulturową symbiozą. Porwał życiem nocnym, jakiego można pozazdrościć wiele europejskich stolic. Ludzie bawią się na ulicach starówki, a każdy znajdzie coś dla siebie: jednych przyciągnie tańczący w oknie kiczowaty transwestyta, inni będą pić piwo w zaułku heavy-metalowców. Nie można zapomnieć jednak o najważniejszym, a na pewno największym budynku w Bukareszcie. Pałac Ceaușescu czy też Dom Ludu to z jednej strony powód dumy wielu Rumunów (w końcu to drugi największy budynek rządowy na świecie), z drugiej strony niechciana pamiątka po dyktatorze, który stawiał ten pałac kosztem swojego ludu i za co przyszło mu zapłacić życiem. Wycieczka po tym imponującym budynku sprawia, że historia Nicolae Ceaușescu i jego żony Eleny na nowo fascynuje i przeraża.
Z Bukaresztu już tylko rzut beretem nad rumuńskie wybrzeże Morza Czarnego. Za namową przewodnika (fragment A jeśli nie chcesz się rozczarować…) odpuściliśmy nadmorskie kurorty i trafiliśmy na pensjonat nad brzegiem morza, wybudowany pośrodku niczego. Jego właścicielka mówi, że w ciągu najbliższych pięciu lat przyjadą tu koparki stawiające kolejne hotele, ale póki to się nie stało warto szukać na wybrzeżu tych miejsc, do których jeszcze nie dotarła muzyka techno. Będąc na wybrzeżu trzeba koniecznie zobaczyć Konstancę, ale po więcej informacji mogę już śmiało odesłać do przewodnika.
Nie tylko zwiedzanie
Do podróży zawsze, oprócz przewodnika, zabieram ze sobą książki, które rozszerzą moją wiedzę o kraju, powiedzą coś więcej o historii państwa czy codziennym życiu jego mieszkańców. Dzięki Rumunia i Mołdawia. Mozaika w żywych kolorach tym razem miałam ułatwione zadanie. Przewodnik wydawnictwa Bezdroża ma specjalne ramki Rumunia z innej perspektywy – książki / kino, które są zbiorem ciekawych pozycji literackich i filmowych dotyczących kraju. Rewelacyjny pomysł!
Oczywiście kraju nie można zwiedzać bez jedzenia, a z przewodnika dowiemy się, że kuchnia rumuńska to nie tylko mamałyga. Jako pierwsze danie powinna pojawić się ciorba, czyli ciężka zupa z warzywami, mięsem bądź flakami, na drugie rumuńskie gołąbki w liściu kapusty albo winogron (sarma), a na każdy „mały głód” – mici – małe kiełbaski z mielonej baraniny i wieprzowiny, z cebulą, czosnkiem i przyprawami. Do tego oczywiście tuică albo palinka – śliwkowy napój alkoholowy. My częściej sięgaliśmy po doskonałe rumuńskie wina. Szczep fetească neagră oznaczający „czarną dziewczynę” ma smak wyrazisty, z nutą śliwki czy czarnej porzeczki. Jednego nie spróbowaliśmy -papanaşi, czyli pączków ze słodkim serem, kwaśną śmietaną i konfiturami. To jeden z powodów, dla którego musimy wrócić do Rumunii.
Wrócić powinniśmy także do Mołdawii, w której byliśmy dwa lata temu. Wtedy wydawało nam się, że wystarczy zobaczyć Naddniestrze, Kiszyniów i Stary Orgiejów. Po przeczytaniu przewodnika wiem, że jeszcze wiele zostało do zobaczenia.
Rumunia i Mołdawia. Mozaika w żywych kolorach ma w sobie naprawdę wszystko to, co przewodnik powinien mieć. Dużo informacji praktycznych: od formalności wizowo paszportowych, po transport publiczny i stany dróg, rys historyczny podany w przystępny sposób, a przede wszystkim dużo ciekawostek zamieszczonych w ramkach. Czytając przewodnik można dobrze przygotować się do podróży i dowiedzieć się wielu ważnych rzeczy o kraju. Resztę trzeba zobaczyć.
Dagmara Marcinek
Rumunia oraz Mołdawia. Mozaika w żywych kolorach
Wydawnictwo: Bezdroża
Autorzy: praca zbiorowa
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 632
Za książkę dziękuję księgarni HELION. Książka dostępna pod LINKIEM.