W Urugwaju uprawia się wolność. Głównie na własne potrzeby, ale na eksport też coś czasem zostaje.
A „Wyhoduj sobie..” opisuje wszystkie jej odmiany, szczepy i gatunki schludnie jak album przyrodniczy. Zaczynając od darmowych laptopów, przechodząc przez zeświecczone państwo do w pełni legalnej prostytucji, każdy z przypadków dostaje własne przykłady, miejsca występowania oraz kontrowersje.
Kontrowersje za to zdarzają dlatego, że nie każdy z wolnościowych eksperymentów można zaliczyć do całkowicie udanych. Urugwaj nie składa się wyłącznie z lewicowych zwycięstw ani też lewicowych porażek. Jest raczej fascynującą krzyżówką pierwszych oraz drugich, z drobniutką domieszką: „właściwie trudno powiedzieć, jak to wyszło”.
Całkiem nieźle oddaje to forma. Czyli zbiór oderwanych od siebie, krótkich reportaży. Takich właściwie rycin, które, chociaż oddzielnie trochę płaskie, nałożone na siebie odsłaniają żłobienia i fałdki. Jak odcisk palca całego kraju.
Tylko, niestety, do tej perspektywy trzeba dojść. A mówiąc dojść mam na myśli: przebrnąć powoli przez kolejne rozdziały. Które same w sobie nie wydawały mi się aż tak bardzo interesujące, czy to ze względu na formę (oderwane od siebie reportaże), czy budowę (każdy kolejny temat zarysowuje czyjąś prawdziwą historię, nie wyciągając przy tym większych wniosków). Czytanie okazało się wiązać mniej z eksplorowaniem tematu wolności w różnych jego przejawach, a bardziej odhaczaniem kolejnych informacji do przekazania czytelnikowi. Krótki rys prezydenta– jest. Rewolucyjne historie– są.
Co nie oznacza wcale, że książce brakuje ciekawych elementów stylistycznych. Tymi autorzy bawili się często i z całkiem ciekawym skutkiem. Mam jednak wrażenie, że nic mnie tutaj nie zachęca do głębszego myślenia. Tylko do poświęcenia chwili na wchłonięcie informacji, chwilę empatii dla bohaterów, a zaraz po tym przejście dalej. Trochę jak podczas wycieczki zorganizowanej: „A teraz po prawej mijamy parlament.”. „Pstryk, pstryk”. „I zaraz potem bibliotekę.” „Pstryk, pstryk, pstryk”.
Co nie oznacza, że biblioteki i parlamenty nie należą do ważnych instytucji publicznej! Bo należą, i warto jest o tym wiedzieć! Więc chociaż „Wyhoduj sobie..” bywa jak urugwajska demokracja, czasem zbyt pochopna czy też powierzchowna, to jednak i tak do wielkoskalowych spraw podchodzi ambitnie. Udowadniając, że się da. Oraz, że w świecie wszechobecnej nacjonalizacji Urugwaj ciągle oferuje wszystkim swoją wolność.
Przynajmniej w 90% bez domieszek.
Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarne.
Karolina Bogacka
Tytuł: „Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju”
Autorzy: Maria Hawranek, Szymon Opryszek