Coma – zespół budzący ambiwalentne uczucia na backstageu polskiego rynku muzycznego z okazji XX-lecia istnienia na scenie rozpoczęła trasę koncertową „Blisko”. Koncerty odbywać się mają w klubach umożliwiających bliską interakcję słuchaczy z artystami. Z końcem października Coma zagrała w Krakowie w klubie Zet Pe Te, jak było?
Słowem wstępu
Pierwszy raz usłyszałem wokal Piotra Roguckiego w 2007 roku. Miało to miejsce u znajomego z rodzinnej miejscowości. Słuchaliśmy singla „Pierwsze wyjście z mroku”, gdzie znajduje się utwór „Leszek Żukowski”. Był to numer, który miał to coś i zagnieździł się na parę lat na mojej prywatnej liście. Na półkach mogę znaleźć kilka płyt, które kupiłem na przestrzeni lat: „Hipertrofia”, „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków”, i „Pierwsze wyjście z mroku” – w mojej opinii najlepszy album zespołu. Przedostatni raz na żywo słyszałem Come z okazji Katowickich Juwenaliów. Większość czasu spędziłem pod sceną, skacząc, śpiewając, bawiąc się świetnie! Rzecz miała miejsce 6 lat temu. Gdy dowiedziałem się o trasie „Blisko”, uznałem, że 6 lat to stanowczo za długo i najwyższy czas wybrać się na Come!
Przepraszam, czy tu biją?
Adres Dolnych Młynów 10 gdzie znajduje się Zet Pe Te jest dobrze znany krakowskim amatorom rokowych klimatów. Klub ma w swoim portfolio: organizację szeregu imprez, koncertów i festiwali artystycznych. Średniej wielkości sala koncertowa z dobrym nagłośnieniem zapewnia słuchaczom przyzwoite warunki konsumpcji muzycznej treści. Co prawda nie jest to klub M25 w Warszawie gdzie są dwa poziomy, nagłośnienie emitujące coś na rodzaj infradźwięków oraz mnóstwo różnych różności na ścianach, ale przynajmniej ceny za trunki wysokoprocentowe są na podobnym poziomie. Bądź co bądź, Zet Pe Te podołał i bez większych problemów, powziął się przeprowadzenia koncertu dla 200 – 300 osób. Obyło się bez zamieszek, intensywnie pijanych ludzi i stosu śmieci w kątach. Być może ten stan rzeczy miał miejsce z powodu ceny biletu (60 zł, przedsprzedaż), a może z powodu sprawnej działalności organizatora? Podsumowując – czułem się bezpiecznie.
Co do koncertu
Przede wszystkim mogłoby być głośniej. Po prostu głośniej. Volume up! Muzycy zagrali w sposób sprawny, prezentując mniej więcej utwory z przestrzeni 20 lat działalności. W tej kwestii nie byli zbyt bardzo wybiórczy, można było usłyszeć: „Dionizos” z albumu – 2005 YU55, „Święta”, „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii”, „Spadam”. Bisując na „100 tysięcy jednakowych miast, „Leszek Żukowski”. Koncert trwał niewiele ponad dwie godziny. Podsumowując, chłopaki zrobili dobry „job”. Trasa koncertowa „Blisko” trwa do początku grudnia, jednakże trzeba się spieszyć z kupnem biletu, ponieważ koncerty wyprzedają się jak świeże bułeczki.
Autor recenzji: Kamil Klimek
Zespół: Coma
Miejsce: Kraków, klub Zet Pe Te
Data: 24. 10. 2018