Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się, jakie jest źródło problemów jednego z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów polskiego kina – Adasia Miauczyńskiego – masz najlepszą okazję, by się o tym przekonać, ponieważ Marek Koterski uchyla rąbka tajemnicy w najnowszym filmie pt.: „7 uczuć”.
Na kozetce psychoterapeutki siada przytłoczony życiowymi porażkami Miauczyński. Tym razem chce zmierzyć się ze swoimi problemami, szukając ich zalążka w sobie, a nie w otaczającym go świecie. W podróż wehikułem czasu do okresu dzieciństwa, zaprasza go kojarzony powszechnie z filmami przyrodniczymi głos Krystyny Czubówny.
Przenosimy się do bliżej nieokreślonego miejsca w Polsce. Sądząc po ubiorach i scenografii, są lata 50-te może 60-te. Poznajemy rodzinę kilkunastoletniego Adasia i jego szkolnych kolegów. Co ciekawe role dzieci grają dorośli aktorzy, co nadaje filmowi wyjątkowy wydźwięk – wszyscy jesteśmy w głębi duszy dziećmi, tylko jako dorośli zupełnie o tym zapominamy. Zapominamy przede wszystkim o emocjach i o tym, by je przeżywać, wyrażać, celebrować. Zaciskamy się w sobie, udajemy, gramy kogoś, kim nie jesteśmy, co ma dramatyczne konsekwencje w późniejszym życiu, w szczególności w kontekście budowania relacji z innymi. Film pokazuje bez ogródek, że przeżywane przez dzieci emocjonalne dramaty, są zupełnie niezrozumiałe i często ignorowane przez dorosłych (rodziców, nauczycieli), a szkoła to wyzuta z empatii maszyna do upupiania i odczłowieczania. Podczas dziecięcych słownych potyczek, zabaw na placu szkolnym, rozmów z rodzicami da się usłyszeć echo gombrowiczowskiego stylu – reżyser zainspirował się symboliką „Ferdydurke”, w którym „pupa” i „gęba” grają główne skrzypce. Dzieci przeżywają swoje dramaty w samotności – niezrozumiałe i ignorowane. Przecież dla dorosłych pierwsze zakochanie się, dostanie kosza, utrata pupila to nic takiego – w dorosłym życiu są przecież „prawdziwe problemy”. Nieakceptowane, samotne, czasem borykające się z niską samooceną dzieci szukają idealnego rozwiązania – najlepiej skończyć ze swoim życiem, skoro nikt mnie nie potrzebuje, nikt nie kocha to może jak mnie nie będzie, w końcu docenią, kim byłem/łam. W tym dramacie towarzyszy im woźna, udaremniając masowe samobójstwo, przy okazji łopatologicznie wykrzykuje uniwersalne prawdy, że dzieci trzeba kochać i szanować. Ten fragment mógłby być wycięty z filmu, widz prowadzony fabułą, sam domyśli się konkluzji.
„7 uczuć” to doskonała rozrywka, która momentami bawi do łez. Pełen ironii, humoru sytuacyjnego, jest jednocześnie nasycony mądrym, życiowym przesłaniem. Pozwala przenieść się w świat dzieciństwa, z niektórymi opowieściami bohaterów żywo się utożsamiałam. Zachwyca gra aktorska. Michał Koterski w roli małego Adasia odnajduje się doskonale, można powiedzieć, że to rola skrojona na miarę jego aktorskich predyspozycji. Jego koledzy z podwórka to czołówka polskich aktorów: Marcin Dorociński, Katarzyna Figura, Robert Więckiewicz, Andrzej Chyra, Tomasz Karolak. W filmie zobaczymy również Maję Ostaszewską, Joannę Kulig, Sonię Bohosiewicz oraz Magdalenę Cielecką.
A czy Ty potrafisz wyrazić, przeżywać i rozpoznać tytułowe 7 uczuć? Może warto po obejrzeniu filmu, trochę sobie potrenować?
Autorka recenzji: Magdalena Skowrońska
Tytuł: „7 Uczuć”
Scenariusz i reżyseria: Marek Koterski
Data premiery: 12 października 2018 r.
Ocena 7/10
Film obejrzany dzięki uprzejmości Kina Kijów Centrum.