„Kłamstwo… o miłości” Floriana Zellera, wyreżyserowane przez Henryka Jacka Schoena to dramat w komediowym płaszczu. Spektakl bawi i śmieszy, ale w momentach ciszy pomiędzy dialogami, zmusza do refleksji na temat kłamstwa i jego wpływie na związek.
Historia zaczyna się niewinnie w gustownie umeblowanym salonie, po którym spiesznie krząta się Paul szukający karafki. W tym czasie zagłębiona w myślach Laurence siedzi na krześle i popija wino z kieliszka. Oczekują na swoich przyjaciół Jean Claude oraz Sophie, którzy mają być za pół godziny. Sytuacja staje się napięta, kiedy Laurence wyznaje mężowi, że widziała męża przyjaciółki całującego się na ulicy z obcą kobietą. Targają ją sprzeczne emocje i zastanawia się nad wyznaniem prawdy swojej przyjaciółce. Jest zupełnie przekonana o zdradzie i wyraziście podkreśla chęć podzielenia się tą informacją. Zupełnie inaczej podchodzi do tej sprawy Paul, który nie chce, aby jego żona cokolwiek mówiła. Wyznaje zasadę dyskrecji i chciałby całą sytuację przemilczeć. Kłamstwo jest dla niego dowodem przyjaźni. Chce uratować związek swoich przyjaciół i oszczędzić im cierpienia związanego z rozpadem ich relacji. Ta odmienna postawa budzi zaniepokojenie Laurence, która nie poznaje swojego męża.
Następnie w salonie pojawiają się Jean Claud oraz Sophie. Pozornie miła i prosta kolacja przeradza się w istne pole bitew. Przyjacielska rozmowa staje się mozaiką wypełnioną drobnymi złośliwościami, licznymi niedomówieniami oraz sprytnymi aluzjami. Sytuację będzie podsycać głęboki niepokój obu par oraz narastająca frustracja Laurence związana ze skrywaną tajemnicą. Dramat jednak dopiero się zacznie, kiedy goście opuszczą kolację. Z pozoru niewinne spotkanie okazuje się mieć ogromne znaczenie, a atmosfera w domu Laurence i Paula staje się gęstsza z minuty na minutę.
To interesujący spektakl, który balansuje pomiędzy zabawną komedią a dramatem. Balans w dużym stopniu zależny jest od publiczności, która zawita na przedstawieniu. Na moim akurat przechylił się w kierunku komedii z lekką dozą refleksji, która wypełniała krótkie chwile ciszy, pomiędzy dialogami aktorów albo przerwy między scenami. W spektaklu pełno jest błyskotliwych konwersacji, których słucha się z niegasnącym zaangażowaniem i uśmiechem na twarzy. Wplecione w nie jest wiele subtelnych żartów, które są łatwe w odczytaniu i wywołują salwy śmiechu na sali. Wychodzące na jaw tajemnice i kłamstwa nie są oczywiste i niejeden raz widz poczuje się zaskoczony. Akcja jest płynna i stopniowo przechodzi od drobnych niedomówień do kłamstw większego kalibru. Im dalej w las tym każda następna niespodzianka staje się coraz większa i bardziej przejmująca niż poprzednia.
Można się doszukać pewnego podobieństwa pomiędzy „Kłamstwa… o miłości” a „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, w którym bohaterowie równie gustownie się okłamują. W odróżnieniu od filmu, główny nacisk był położony na skrywane tajemnice bohaterów w spektaklu uwaga jest skupiona wokół kłamstwa i konsekwencji, które za sobą niesie. Co warte zauważenia, po obejrzeniu obu rzeczy jesteśmy zmuszeni zastanowić się czy możemy ufać naszym bliskim. Czy nie skrywają przed nami tajemnic, które mogłyby nas skrzywdzić? Czy nie okłamują nas uważając, że robią to dla naszego dobra? W świecie wypełnionym po brzegi półprawdami, zniekształconą prawdą i hipokryzji niczego nie możemy być już pewni. Te pytania mogą zupełnie zmienić obraz naszych przyjaciół, rodziny, męża lub żony. Zaufanie, które przez wiele lat było starannie budowane, może rozsypać się jak domek z kart po spojrzeniu w telefon albo zadaniu jednego trafnego pytania. Czy jesteśmy na to gotowi i nie boimy się konsekwencji? Myślę, że właśnie w tym tkwi magia tych dzieł. W obu przypadkach uruchamia się w nas pewien strach oraz nieufność, która pociąga za sobą refleksję nad szczerością i prawdziwością naszych relacji.
Autor recenzji: Mateusz Banasik
Teatr: Teatr Bagatela
Tytuł: Kłamstwo …o miłości (Le Mensonge)
Reżyseria: Henryk Jacek Schoen
Obsada: Wojciech Lenowicz, Magdalena Walach, Maurycy Popiel, Kamila Klimczak
Premiera: 18 stycznia 2018
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Bagatela
INNE:
fot. Teatr Bagatela