Kraków stawia sobie wielkie wyzwanie przedstawienia historii dotąd jeszcze niepokazywanej na deskach teatrów. „Imię róży” w Teatrze im. Słowackiego to z pewnością jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego sezonu.
Przyznam szczerze, że zasiadając na widowni absolutnie zachwycającego mnie każdym razem Teatru im. Słowackiego w oczekiwaniu na spektakl „Imię Róży”, miałem ogromne nadzieje ujrzeć to co dokładnie wypracowywałem sobie w wyobraźni czytając książkę U. Eco. Spodziewałem się zobaczyć dokładne odwzorowanie słów mistrza ubranych w formę teatralną. Po raz kolejny jednak okazało się, że sztuka ta rządzi się swoimi prawami, a teatr to miejsce konfrontacji: widza z twórcą, ale także oczekiwań i wyobraźni z akcją na scenie.
„Imię róży” to doskonale znana opowieść o zagadkowych i przerażających wydarzeniach, jakie miały miejsce wiele lat temu w klasztorze rządzonym przez prawa boskie, ale przede wszystkim – przez zakonne. Surowa reguła, tajemnicze mury i atmosfera ciągłego wyczekiwania na koniec świata – w tych okolicznościach dochodzi do niewytłumaczonej śmierci jednego z wiodących bogobojnych – jak się wydaje – żywot mnichów. Spektakl przedstawia próby rozwikłania zagadki przez zaproszonego do opactwa mnicha Wilhelma wraz z jego uczniem.
Choć znam tę opowieść od deski do deski – co całkiem nieźle brzmi, w kontekście iluminatorskich wojaży zakonników – zobaczyłem w niej całkiem nowe elementy. Jak już wspomniałem, sztuka teatralna ma swoje prawa, zatem niejednokrotnie przymykałem oko na zbyt długie wypowiedzi bohaterów czy brak przywołania istotnych elementów opowieści. Interpretacja ,,Imienia róży” wystawiona na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego jest przede wszystkim piękna wizualnie. Od pierwszych scen angażujących zakapturzone postaci wyśpiewujące z głębi męskich serc moje zmysły słuchu i wzroku były wprost urzeczone. Atmosfera podniecającej surowości została oddana fenomenalnie również poprzez grę świateł i częste utrzymywanie sceny w półmroku. Wyrazy ogromnego uznania należy się odgrywającym role tropicieli mordercy – Rafałowi Dziwiszowi oraz Karolowi Kubasiewiczowi. W sposób oszczędny, ale bardzo przekonujący oddali charakter relacji mistrz- uczeń.
Polecam spektakl zarówno tym, którym ta pozycja Eco jest bliska i dobrze znana, jak i niezaznajomionym z ,,Imieniem róży”. Czas spędzony na oglądaniu tej sztuki z pewnością zapadnie w pamięć!
Auto recenzji: Patryk Nalepka
Reżyseria: Radosław Rychcik,
Adaptacja sceniczna: Radosław Rychcik,
Występują: Rafał Dziwisz, Karol Kubasiewicz, Tomasz Międzik, Feliks Szajnert, Marcin Sianko, Maciej Jackowski, Grzegorz Łukawski, Sławomir Rokita, Krzysztof Piątkowski, Pola Błasik
Muzyka:Michał Lis, Piotr Lis
Scenografia: Anna Karczmarska