„Couchsurfing” to nic innego jak „surfowanie po kanapach”. Ten sposób podróżowania, polegający na rezerwowaniu noclegu u prywatnych osób za pomocą portalu internetowego, zyskuje coraz większą popularność na całym świecie. Nic dziwnego, skoro przynosi on wymierne profity obydwu stronom. Turysta zyskuje całkowicie darmowy pobyt w danym miejscu, natomiast gospodarz ma szansę obcować z przedstawicielami najróżniejszych kultur bez wychodzenia z domu. Całość wymaga obopólnego zaufania, ale gra warta jest świeczki. Couchsurfing niemal zawsze zostaje w pamięci jako świetna przygoda. Zwłaszcza tam, gdzie słowo „przygoda” nabiera podwójnej mocy…
Wyobraźcie sobie, że typowy Niemiec udaje się z wizytą do Rosji. Na wstępie trudno oprzeć się wrażeniu, że doskonale zorganizowany perfekcjonista z Zachodu stara się utrwalić wszelkie stereotypy dotyczące najbardziej wysuniętego na wschód kraju Europy oraz jego obywateli. By lepiej poznać koloryt odwiedzanego państwa, podróżnik nie zamierza wcale korzystać z hotelowych wygód, tylko z gościnności (nie)przeciętnych mieszkańców. Śpi w ich domach, prowadzi z nimi długie dyskusje, wykorzystuje jako przewodników po lokalnych atrakcjach. Efekt? Zaskakujący. Wnioski? Niespodziewane.
„Na Rosję składa się tyle mikrokosmosów i mikrokultur, że człowiek czuje się, jakby podróżował dookoła świata, choć ciągle przebywa w jednym kraju” – pisze autor, a kolejne strony jego pamiętnika potwierdzają tę teorię. Na mapie wyprawy Stephana Ortha, dziennikarza internetowego wydania magazynu „Der Spiegel”, znalazły się kolejno: Moskwa, Grozny, Machaczkała, Elista, Astrachań, Wołgograd, Krym, Petersburg, Jekaterynburg, Nowosybirsk, Żarowsk, Kyzył, Olchon, Jakuck, Mirny oraz Władywostok. Nie trzeba szczegółowej znajomości topografii państwa, aby stwierdzić, że odwiedzone przez pisarza regiony obejmują imponującą jego powierzchnię. W każdym z odkrywanych przez autora zakątków pojawiają się ciekawi bohaterowie, interesujące miejsca oraz fascynujące opowieści. Ich szokująca odmienność potwierdza, że największy pod względem terytorium kraj świata stanowi barwną mozaikę ras, nacji oraz kultur.
W relacje z turystycznego wyjazdu sprytnie wplecione zostały wątki polityczne oraz historyczne. Wielokrotne przywoływanie postaci Władimira Putin uświadamia czytelnikowi, jak ważną postacią dla obywateli jest ich „wódz”. W dobie teoretycznej demokracji wciąż mocno wyczuwalny pozostaje duch komunizmu. Zwłaszcza w charakterystycznym nazewnictwie budowli, wzmiankach o licznych pomnikach wzniesionych ku czci socjalistycznych „bohaterów” czy nieskrywanej tęsknocie Rosjan za czasami sprzed upadku ZSRR. W książce Stephana Ortha nie brakuje fragmentów dotyczących szeroko pojętej kultury i tradycji. Autor nie boi się otwarcie wspominać o medialnej propagandzie, towarzyszącej na co dzień obywatelom. Między wierszami wspomina o pozycji Rosji na arenie międzynarodowej, która na przestrzeni lat nieco słabnie. W przeciwieństwie do nieustannie rosnącej tendencji do megalomanii, przedstawianej tu jako cecha wrodzona.
Barwne opowieści autor co jakiś czas przeplata hasłami z własnego leksykonu „przydatnych terminów rosyjskich”. Dzięki niemu czytelnik ma okazję zgłębić wiedzę z najróżniejszych dziedzin. Znaczenie alkoholu w życiu mieszkańców, zasady urządzania wnętrz według Domostroju, charakterystyczne potrawy dla danego regionu, ewolucja tekstu hymnu narodowego – to tylko część z poruszonych zagadnień. Pojawiają się także wyjaśnienia takich pojęć jak: queer, słowiański przykuc, Yandex czy zapoj. W całym tekście znajduje się dwadzieścia jeden cennych, życiowych prawd, luźno związanych z treścią danego rozdziału. Dzięki nim odbiorcy mają okazję dowiedzieć się, że im większą mają charyzmę, tym więcej trawy może zawierać ich mowa; że „śmiertelna dawka soli dla dorosłego człowieka wynosi około dziesięciu łyżek stołowych”; że „za pomocą wyrażenia <<to Rosja>> można wytłumaczyć wiele rzeczy, na które nie ma innego sensownego wytłumaczenia”. Niewątpliwą zaletą wydania jest umieszczenie wewnątrz kilkudziesięciu fotografii z podróży, które dają czytelnikowi możliwość uzupełnienia wyobrażeń o opisywanych miejscach czy bohaterach autentycznymi zdjęciami.
Publikacja Stephana Ortha to pochwała zarówno samej Rosji, jak i couchsurfingu w ogóle. Opisany przez niego kraj znacznie lepiej prezentuje się w książce niż w jakimkolwiek katalogu podróżniczym. To, co znane z mediów, nie zawsze oddaje to, co ma miejsce w rzeczywistości. Zmanipulowane informacje, przestarzałe artykuły, podrasowane katalogi – wszystko warto samodzielnie zweryfikować. Czasem tylko wystarczy ruszyć się z domu. A potem spotkać z prawdziwym życiem mieszkańców. Niekoniecznie tym, które widać przez hotelowe okno. „Surfowanie po kanapach” pozwala zetknąć się z tym co realne, autentyczne, powszechne. Daje ono możliwość podróżowania w głąb, nie tylko wszerz. Oczywiście couchsurfing obarczony jest sporym ryzykiem – gospodarz może się okazać totalnym dziwakiem bądź namolnym gadułą. Znacznie częściej jednak staje się świetnym kompanem. Jedno jest pewne: po zaledwie jednym dniu spędzonym z książką Stephana Ortha mam niepohamowaną ochotę na wyprawę do Rosji. Polecam!
Autor recenzji: Wiola Nowak
Tytuł: „Couchsurfing w Rosji. W poszukiwaniu rosyjskiej duszy”
Autor: Stephan Orth
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data premiery: 2018
Źródło zdjęcia: www.wuj.pl