Spodziewałam się czegoś bardziej jednostronnego. Długiej wariacji na temat „Czerwony Baron wielkim lotnikiem był”, gęstej od faktów, dat oraz mimowolnego podziwu autora. Autora na pewnym poziomie świadomego, że tak, to, co nam pokazuje, jest tylko odbiciem Richthofena w lustrze potwornie starej propagandy; ale zbyt oczarowanego widokiem, żeby zabrać się za szukanie innego lustra.
A jednak myliłam się, ta pozycja z pewnością nie cierpi na brak perspektyw. Być może to kwestia ilości autorów, lecz da się w niej znaleźć nie tylko całe zwierciadło, ale i cały odłamków stos: każdy z innego kąta lub zmienionego oświetlenia, odbijający złożone ramiona Richthofena, jego celne oko, usta zamknięte na cały kontekst polityczny panoszący się w tle.
Książka, żeby doprecyzować, należy do pozycji rocznicowych. Została napisana w stulecie śmierci Manfreda von Richthofena, najsłynniejszego pilota I wojny światowej, znanego powszechnie pod pseudonimem Czerwonego Barona, i składa się z sześciu tekstów autorstwa polskich i niemieckich historyków oraz biografów słynnego lotnika, opisujących przeróżne aspekty jego życia. Zaczynając od wspomnień członków jego rodzin, przechodząc przez galerię przyznanych mu medali oraz opis jego samolotów, i kończąc na analizie jego życia w kontekście skupionej na nim wielkiej maszyny propagandowej.
I jak wypada Czerwony Baron, widziany nie z tego jednego zdjęcia, na którym stoi uśmiechnięty i z medalem? Właściwie dosyć smutno. Nic równie porywającego, nic tak nadzwyczajnego, jak sugeruje legenda. Ot, dzieje zagubionego człowiek, który nigdy tak naprawdę nie dostał szansy się odnaleźć, wyrosnąć ponad oczekiwania matki i własną przyjemność z polowania.
Polowania, przypominam, w tym wypadku na ludzi.
Prawda na pewno nas wyzwoli, ale raczej nie olśni – przynajmniej nie w sposób, jakiego oczekujemy. I tak życie von Richthofena okazuje się być przepełnione nie szlachetną rycerskością, a ukrytym okrucieństwem. I to ukrytym w sposób, który już dawno powinniśmy się byli nauczyć rozpoznawać.
A jeżeli chodzi o samą książkę, to moimi ulubionymi kawałkami są wypowiedzi nakierowane bardziej na socjologiczne i kulturoznawcze aspekty dziedzictwa lotnika. Są napisane w dobrym stylu i skupione na temacie, i mają wiele ciekawego do powiedzenia. Dlatego za mylące uważam rozpoczęcie książki od długiego fragmentu wspomnień potomka Richthofena; roi się w nim z pewnością od ciekawych opowieści rodzinnych, jednak są na tyle ze sobą splątane, że trudno odróżnić początek jednej od końca drugiej. Zdecydowanie zyskałyby na ingerencji edytora, albo przynajmniej skupionego na celu dziennikarza.
Tytuł: „Von Richthofen 1918-2018”
Autorzy: Alicja Sułkowska, Albert Rokosz, Joachim Castan, Jasper Freiherr von Richthofen
Za książkę dziękuję Rideró