Od niedzieli krakowski krajobraz nabrał nowych kolorów dzięki przyciągającej uwagę szacie graficznej 59. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Dominują w niej rozmazane obrazy, gdy jednak przyjrzymy się im bliżej, nabierają ostrości. Podobnie jest z historiami opowiadanymi w filmach prezentowanych na festiwalu. Zestawione wszystkie razem tworzą barwną całość, lecz dopiero gdy skupimy uwagę na ich małych fragmentach, to możemy w pełni poznać ich przekaz. Jak zwykle, mamy możliwość wyboru z bogatej oferty z całego świata. Dotychczas, największe wrażenie wywarł na mnie rozgrywający się w Salwadorze „Maras” i jemu chciałabym poświęcić chwilę uwagi.
Trwający zaledwie 24 minuty, fabularny, czarno-biały thriller hiszpańskiej produkcji w reżyserii Salvadora Calvo przedstawia historię dwóch rodzin uwikłanych w porachunki salwadorskiego gangu Mara Salvatrucha. Obydwie historie są niezwykle poruszające i wydawałoby się, skazane na porażkę. Jedna prezentuje Waltera, syna drobnego sklepikarza, który nie chcąc dołączyć do gangu, ucieka do Hiszpanii, jednak na lotnisku nie zostaje wpuszczony do swej ziemi obiecanej, zaczyna więc ubiegać się o azyl. Druga historia przedstawia pechowego taksówkarza, któremu skradziono jego źródło zarobku, czym naraził się gangowi i jeśli chce przeżyć oraz zachować w zdrowiu rodzinę, również musi uciekać z kraju. Obie historie łączy działanie Mary i jej bandytów – okrutnych, bezwzględnych i bezkarnych, z bardzo charakterystycznym stylem.
Mara Salvatrucha to obecnie jeden z najbrutalniejszych gangów na świecie, do którego rekrutuje się już 9-letnie dzieci. Inicjacją jest przetrwanie 13 sekund brutalnego bicia (często zakończonego śmiercią). Członkowie gangu mają być bowiem nieustraszeni. O przyjęciu do organizacji świadczy wytatuowane MS w widocznym miejscu, zwykle na czole, zaś każde morderstwo pozwala na wykonanie nowego tatuażu. W efekcie, ciała członków gangu prawie w pełni pokryte są przerażającymi tatuażami, eksponowanymi na gołych torsach. Mara ma być rozpoznawalna, zaś jej brutalność i bezwzględność wynika z początków powstania organizacji, jaka jest efektem wojny domowej w Salwadorze w latach 1980-1992. Zginęło wówczas ponad 100 tysięcy osób, a obecni członkowie gangu powtarzają, że jeśli ktoś widział ten koszmar na własne oczy, to sam musi być nie mniej brutalny. I tacy właśnie są Maras.
Film Calvo w krótkim metrażu zdążył ukazać sposób działania gangu wpleciony w dramatyczne wątki ofiar Maras. Widz dostaje więc połączenie thrillera, filmu gangsterskiego i dramatu społecznego, co jest mieszanką niezwykle obciążającą i angażującą emocjonalnie. Tragedia bohaterów reprezentujących prawdopodobnie większość społeczeństwa Salwadoru wybrzmiewa jeszcze bardziej, gdy porównamy ich sytuację do życia współczesnych Europejczyków, którzy bez problemu mogą podróżować po świecie, podejmować pracę w innych krajach i żyć bezpiecznie, bo choć i w ich państwach działają różne grupy przestępcze, to jednak nie dotykają one aż tak dużej części społeczeństwa. Tragedia Salwadorczyków polega również na beznadziejności ich sytuacji, z której często nie ma wyjścia, bowiem przed gangiem nie da się uciec, a dla jej członków zabójstwo człowieka oznacza tylko kolejny tatuaż na ciele.
Calvo w swym krótkim filmie zdołał zawrzeć poruszające elementy sztuki filmowej z prawdziwymi dramatami ludzkimi, a siła jego historii i bohaterów jest tak mocna, że potrafi wbić w fotel nawet w tak krótkim metrażu. Jest to niewątpliwie ogromny sukces. W pamięci jednak pozostaje przede wszystkim tragedia mieszkańców Salwadoru, co podkreśla zresztą sam reżyser w napisach końcowych. Bez wątpienia, „Maras” to film godny polecenia. Będzie go można jeszcze obejrzeć na pokazie w czwartek, 30 maja, w Kinie Mikro o godz. 15:00. Naprawdę, warto!
Autor recenzji: Aleksandra Cabaj
Tytuł: Maras
Scenariusz: Alejandro Hernández
Reżyseria: Salvador Calvo
Data premiery: 13 marca 2019
Obejrzane dzięki uprzejmości: 59. Krakowskiego Festiwalu Filmowego