Gra na refleks, na kombinowanie, zabawę słowem, na czas, to ten rodzaj zabaw, które w moim domu uwielbia się najbardziej. Nic dziwnego więc, że gra „Moje na górze”, wydana przez naszego ukochanego Aleksandra, nie schodzi z naszego stołu (czy podłogi) już od bardzo dawna.
Kartonowe pudełko, po otwarciu ukazuje dość niepozorne (żeby nie powiedzieć nieco infantylne) plastikowe łapki (jak na muchy). Mówiąc zupełnie szczerze, nasze pierwsze otwarcie gry, skończyło się właściwie na pogoni łapkami po całym domu i łapaniu niewidzialnych owadów latających, lub też (na zmianę) w „biciu” się łapkami pomiędzy zawodnikami i granie w „koci, koci łapci”. Jak widać gra ma więc walor nie tylko ten, wypisany czarno na białym w instrukcji, a prócz słownictwa, rozwija też (zwłaszcza w tych młodszych graczach) i wyobraźnię! 😊
Wracając jednak do zawartości: pudełko, prócz kilku łapek w różnych kolorach (ich ilość jest różna, w zależności od wydania gry, na którą się zdecydujemy – my posiadamy wersję „niebieską” dla 3-6 graczy), zawiera też odpowiadającą ilości łapek i ich kolorom pionki, kolorową kostkę, klepsydrę, podkładkę, składaną planszę , 165 kart z pytaniami i instrukcję.
Gracze kolejno rzucają kostką, na której nie ma jednak oczek, a pola w 3 różnych kolorach. Wylosowany kolor wskazuje, jakie pytanie ma zostać przeczytane (na każdej karcie znajdują się bowiem 3 różne pytania, oznaczone 3 kolorami z kostki). Po przeczytaniu pytania przez osobę prowadzącą (powinna to być osoba nie biorąca czynnego udziału w rozgrywce, my jednak zdecydowaliśmy się czytać pytania po kolei, tak aby nikogo nie wykluczać z dobrej zabawy), zawodnicy bez określonej kolejności muszą odpowiadać na zadane pytanie, klepiąc jednocześnie swoją łapką w podstawkę. Każda nowa odpowiedź rywala, spycha nas w dół stosu. Gracze szukają więc na tyle dużo odpowiedzi (uwaga, nie mogą się one powtarzać między zawodnikami!), aby po zakończonym czasie w klepsydrze, to jego łapka znalazła się na samej górze.
Wygrany gracz ma prawo przesunąć swój pionek na planszy o jedno oczko.
Pytania, jakie czekają na graczy są naprawdę różne – proste i trudniejsze, te z całą pulą możliwych odpowiedzi, jak i te gdzie trzeba nieraz trochę pogłówkować. Strategia w tej grze też może zatem okazać się tu pomocna – na pytania trudniejsze, czasem warto odpowiadać dopiero pod koniec, kiedy innym zabraknie już pomysłów, jest jednak ryzyko, że przeliczymy się z czasem (docelowo klepsydra powinna być widoczna jedynie przez prowadzącego) lub ktoś ubiegnie nas z odpowiedzią.
Gra, mimo prostych zasad opisanych przejrzyście w instrukcji, spokojnie może zostać dopasowana do Waszych pomysłów lub poziomu wiekowego graczy. Przykładowo: według narzuconych zasad, jedna osoba powinna być tu zawsze wyłączona z całej gry i jedynie czytać pytania i doglądać czasu w klepsydrze (którą ukrywa z dala przed oczami zawodników), my jednak decydowaliśmy się głównie na włączanie czasu przez specjalną aplikację w telefonie, lub gramy w wersję uproszczoną, gdzie czas jest widoczny dla wszystkich, a pytania czytamy każdy po kolei. Mamy jeszcze wersję „a’la familiada”, gdzie po prostu stukamy łapkami w podstawkę, zgłaszając się do jednorazowej odpowiedzi (to wersja dla naprawdę najmłodszych). Fajnie więc, że gra może ewoluować i że można dorzucać do niej własne pomysły na zabawę.
Jak mogliśmy się nie raz przekonać, w grę wcale nie wygrywa tu najstarszy (najmądrzejszy), wyobraźnia dzieci i ich magiczne zdolności skojarzeniowe, nieraz naprawdę nie mają tu szans z szufladkowym umysłem dorosłego! Dzięki temu, w „Moje na górze” świetnie gra się całą rodziną, a przez różnorodność pytań, nie nudzi się ona wcale tak szybko i łatwo.
Znam dzieci, które widząc planszówkę, odchodzą lub w połowie przerywają grę bo nudno, bo powtarzalność, bo wciąż to rzucanie kostką. Niecodzienne elementy gry „Moje na górze” działają tu na młodszych zawodników jak wabik, a gdy już się wciągną w grę, zobaczą ile w niej śmiechu, dynamiki i zabawy, nie ma szans, by odeszły od niej aż do samego finału.
Serdecznie polecam dla całej rodziny lub na imprezę!
Za możliwość zrecenzowania gry dziękujemy Wydawnictwu Aleksander!